Trasa Sandomierska UECT tylko do Koprzywnicy

Nocne deszcze w połączeniu z wysoką temperaturą zaowocowały mocną mgłą. Pierwsze kilometry przebiegały po śliskiej nawierzchni. Mimo wszystko jechało się całkiem dobrze. Ranek był chłodny skąd na dzisiejszą trasę ubrałem się nieco cieplej. Po dotarciu do Kurozwęk okazało się, że peleton nie będzie tak liczny jak w ostatnich dniach. Cóż? Widać, że część osób zaczyna odczuwać już trudy zlotu. Podobnie jak wczoraj ruszyliśmy znaną już wszystkim trasą do miejscowości Bogoria. Stamtąd śmigaliśmy do miejscowości Klimontów. Było trochę podjazdów ale pogoda się wyraźnie poprawiła stąd jechało się całkiem fajnie i szybko. W Klimontowie nastąpił bardzo krótki postój. Kolejny zaplanowano w Koprzywnicy. Od Klimontowa część grupy po prostu pędziła na przysłowiowe złamanie karku. ja jechałem swoim tempem wśród okolicznych sadów. Nie zamierzałem uczestniczyć w tym zupełnie niepotrzebnym pędzie. Spokojnie dojechałem do największej atrakcji miejscowości jaką jest bez wątpienia pocysterski Klasztor. Przed dziedzińcem odebraliśmy pakiety regeneracyjne. Ale to o czekało na Was na dziedzińcu przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Dzięki zaangażowaniu pań z kół gospodyń wiejskich a przede wszystkim szefowej Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury i Sportu czekała na nas prawdziwa uczta. Można było degustować jabłka i morele z okolicznych sadów. Chyba największym wzięciem cieszył się chyba chleb ze smalcem oraz świeżo tłoczony sok jabłkowy. 


Z tego miejsca chylę czoła przed wszystkimi osobami, które przygotowały dla nas takie powitanie. Nie ukrywam, że nawet ruszać w dalszą drogę się nie chciało.
Chcąc, nie chcąc trzeba było jechać dalej. Kusił mnie Sandomierz, ale po pierwsze byłem tam już raz Gwidonem a dwa trochę kilometrów już przejechałem więc trzeba rozsądnie dysponować siłami.
Pojechałem więc z powrotem w kierunku Kurozwęk. Trasa wiodła lokalnymi drogami więc ruchu nie było na nich zbyt dużego. Na 91 km dzwoni kolega Marcin z informacją, że nowym selekcjonerem reprezentacji Polski został Jerzy Brzęczek. Pozostawię do bez komentarza. Ponieważ część dzisiejszej drogi powrotnej pokrywała się z pokonywanymi wcześniej jechało się bardzo sprawnie bez konieczności wyciągania mapy. Po dotarciu do Kurozwęk od razu ruszyłem do miejscowości Raków na obiad. A przy okazji aby zdać relację z dzisiejszego etapu zlotu UECT.

Komentarze