Czas już najwyższy kończyć tę wyprawę. Tak jak przypuszczałem tworząc plany wypraw na rok 2025 Gotlandię połączyłem z Mierzeją Wiślaną a poniekąd również z Żuławami. Poniedziałkowy poranek był dość pochmurny i wietrzny, ale jechać trzeba było. Pierwszy odcinek był taki sam jak w sobotę tyle, że w odwrotnym kierunku. Drogą rowerową wśród pól dojechałem do miejscowości Tuja. Odbiłem w prawo i nieco rwanym szlakiem rowerowym dojechałem sobie do Ostaszewa. Tam już nie miałem za bardzo wyboru. Trzeba było jechać lokalną drogą. Nim przymierzyłem się do przejechania mostem na drugi brzeg Wisły bo co by nie mówić to od strony Świbna Wiślany Szlak Rowerowy jest dużo lepszy chciałem prawym brzegiem naszej największej rzeki dotrzeć do miejscowości Przemysław. Miałem do niej jakieś 5 kilometrów. Z uwagi na fakt, że nie funkcjonuje przeprawa promowa cały tranzyt od Krynicy Morskiej odbywa się właśnie tą drogą, którą chciałem jechać. Ruch niesamowity, więc zwyczajnie trzeba było odpuścić. Przejechałem na drugi brzeg Wisły na R 9 czyli trasę Wiślaną. Do Tczewa miałem nieco ponad 20 kilometrów. Zdawałem sobie jednak sprawę, że piękna droga asfaltowa w pewnym momencie się skończy i trzeba będzie jechać po jumbowych płytach. Do tego szlak na dużym fragmencie w ogóle jest nie oznaczony. Z uwagi na fakt, że jechałem już nim bodaj ze dwa razy to wiedziałem, że trzeba cały czas w miarę blisko trzymać wału wiślanego. I tak aż do miejscowości Czatkowy. Dopiero tam pojawiło się oznaczenie szlaku i piękna nawierzchnia poliuretanowa. Na horyzoncie widać już było Tczew. Sam szlak w mieście jest dobrze oznaczony, do tego sporo dróg rowerowych, które prowadzą na dworzec kolejowy. Z uwagi na fakt, że miałem trochę czasu pojechałem na rynek. Odszukałem lokalną organizację turystyczną. Wreszcie przysiadłem się do Romana Landowskiego.
Podjechałem również nad Wisłę, gdzie można sobie odpocząć. Przy okazji mogłem podsumować ten co by nie mówić długi wyjazd.
Komentarze
Prześlij komentarz