Nadszedł już czas na realizację kolejnej wyprawy rowerowej. Może trochę szalonej ale jakieś doświadczenie w tej dziedzinie już mam. W środku nocy ruszyłem pociągiem w stronę Gdyni. Na starcie zrobił się kłopot bo ktoś zajął miejsce wyznaczone dla Gwidona. Szybko jednak musiało zostać opróżnione dla mojego jednośladu. Podróż choć z półgodzinnym opóźnieniem minęła całkiem sprawnie. Wysiadając na dworcu głównym ruszyłem od razu w stronę drogi rowerowej. A nią niczym po sznurku pokonywałem kolejne kilometry. Trzeba przyznać, że Trójmiasto jest znakomicie przygotowane pod kątem tras rowerowych. Nie spieszyło mi się zbytnio. Co jakiś czas robiłem sobie małe przerwy. Sprawnie dotarłem do Sopotu gdzie mimo wczesnej pory mnóstwo osób ciągnęło na plażę. Trzeba było uważać. Na szczęście w miarę szybko znalazłem się w gdańskiej dzielnicy Jelitkowo. Tak w rowerowej kawiarni zatrzymałem się na kawę i sernik. Dłuższy odpoczynek i śmigam do centrum. Tam z uwagi na słynny jarmark św. Dominika mnóstwo ludzi. Trzeba było zwyczajnie Gwidona prowadzić. Inaczej nie dałoby się przecisnąć przez lud. Jak tylko wydostałem się ze starówki skręcam w stronę Westerplatte. Jakiś miesiąc temu na remontowanym moście otworzono kładkę dla pieszych i rowerzystów. A to bardzo ułatwiło mi poruszanie się. Oczywiście cały czas drogami rowerowymi. Tuż przed Westerplatte skręcam w lewo do Twierdzy Wisłoujście. Przy kupowaniu biletu rozpętało się ulewa. Na szczęście krótko trwała. Ruszam na zwiedzanie a tam pan z ochrony mówi mi, że z rowerem mnie nie wpuści. Wracam do kasy biletowej i mówię, że gdybym wiedział to bym zrezygnowała ze zwiedzania. Panie okazały się sympatyczne i pozwoliły zostawić Gwidona w środku. Całkiem spokojny ruszam na zwiedzanie miejsca, które ostatnio zwiedzałem dobre 20 lat temu.
Trzeba przyznać, że obiekt bardzo się zmienił. Zresztą w ostatnim czasie był remontowany. Po zwiedzaniu ruszam w kierunku placówki na Westerplatte. Praktycznie pod sam pomnik udaje mi się dostać Gwidonem.
Oddaje hołd walczącym w pierwszych dniach września 1939 roku z niemieckim najeźdźcą. Powoli trzeba się kierować ku terminalowi promowemu. Trochę trzeba było poczekać zanim nas wpuścili. Nie mniej jednak poszło w miarę sprawnie.
Komentarze
Prześlij komentarz