Niedzielny tour z Nowęcina do Pucka

Gdyby nie fakt, że na poniedziałek rano musiałem być w Łodzi to z pewnością dłużej zabawiałbym nad naszym pięknym morzem. A tak musiałem zadowolić się jedynie weekendem nad Bałtykiem. Pogoda w niedzielny poranek nie zachęcała do jazdy rowerem. Napisać, że wiał wiatr to nic nie napisać. Wiało okrutnie, ale trzeba było jechać. Spory odcinek trasy jaką sobie zaplanowałem przebiegał tak sam jak w sobotę. Tyle, że w drugą stronę rzecz jasna. Z Nowęcina jechałem sobie nie spiesząc się nic a nic w stronę Osetnika. Tam zatrzymałem się na chwilę, zostawiłem rower i ruszyłem wdrapać się na latarnię morską Stilo. Krótki odpoczynek i można było ruszać dalej. W Lubiatowie zatrzymuje się przy jednym ze sklepów, gdzie mimo iż było grubo przed południem już siedziała grupa autochtonów, żywo rozprawiających o lokalnych sprawach. Wśród nich na pierwszy plan wysuwał się pan Emil, który po mowie można było wywnioskować spożywał już nie pierwszego Żubra tego dnia. Po uzupełnieniu płynów można było ruszać dalej. W lasach za Lubiatowem niczym ostatni gamoń zgubiłem szlak. W pewnym momencie zorientowałem się, że przecież dzień wcześniej tamtędy nie jechałem. Zrobiłem niepotrzebne kółko i wyszła mi swego rodzaju karna runda. Jadąc raz jeszcze zorientowałem się gdzie źle pojechałem. A dlaczego? Jakiś geniusz po prostu zdjął tabliczkę z oznaczeniem szlaku R 10. Kolejne kilometry przebiegały już bez problemów. Przejazd przez Białogórę i dalej na Dębki. Niestety wiało tak strasznie, że roweru nie dało się na plaży postawił, aby nie został przewrócony. 
Zmęczony nieco trudami walki z wiatrem w Karwieńskich Błotach zatrzymuję się na obiad, który wbrew paragonom grozy nie był wybitnie drogi. Po posiłku opuściłem szlak R 10 by dalej walcząc z wiatrem ruszyć na miejscowość Krokowa. Tam wskoczyłem na szlak rowerowy po dawnej wąskotorówce. Na otwartej przestrzeni wiało jeszcze mocnej. Z mozołem dojechałem do Swarzewa, gdzie ponownie wskoczyłem na odcinek R 10. Tym razem ten wiodący do Pucka. Na rogatkach tej miejscowości na postoju dla rowerzystów zatrzymałem się aby podelektować się widokiem na Zatokę Pucką. 


Dalej nie pozostało mi nic innego jak pokręcić się nieco po miejscowości. Obowiązkowo trzeba było zjeść rybkę. A potem już tylko na stację kolejową, by pociągiem wrócić do domu. 

Komentarze