Niby poranek był słoneczny, ale wiatr sprawiał, że było dość chłodno. Nie mniej jednak trzeba było ruszyć w teren. Ot tak aby nabić nieco kilometrów. W sumie wykręciłem ich nieco więcej niż w analogicznym okresie minionego roku. Nie o kilometry jednak chodzi a o to, aby się zwyczajnie poruszać. Wiadomo, że u mnie tradycja jest niezwykle ważne toteż trzeba było wybrać się w miejsce, które odwiedzam niemal każdego roku. Stali czytelnicy wiedzą, że niemal każdego roku jestem przynajmniej raz w Złotym Potoku. Jakimś specjalnym fanem ryb to nie jestem, ale raz w roku pstrąga to i ja zjem.
Przejeżdżając przez miasto przez chwilę przeżyłem szok i nie dowierzanie. Otóż na krótkim odcinku powstaje asfaltowa ścieżka rowerowa. Aż w poniedziałek muszę zapytać czy to miasto czy powiat wkroczyły w XXI wiek. Na leśnym odcinku wiodącym na Ojrzeń dzwoni kolega Marcin, z którym ucinamy sobie panel dyskusyjny któż to zostanie nowym biskupem Lacjum. Po małym odpoczynku ruszam dalej utartym szlakiem przez Gidle na Garnek. Dalej w kierunku Świętej Anny i Przyrowa. W tym ostatnim robię krótki postój i ruszam dalej. Została mi do minięcia jedynie Julianka oraz Janów. Po dotarciu do Złotego Potoku zajeżdżam do Dworku Krasińskiego. Ten niestety z uwagi na prace remontowe jest wyłączony z użytkowania.
Przejeżdżając przez miasto przez chwilę przeżyłem szok i nie dowierzanie. Otóż na krótkim odcinku powstaje asfaltowa ścieżka rowerowa. Aż w poniedziałek muszę zapytać czy to miasto czy powiat wkroczyły w XXI wiek. Na leśnym odcinku wiodącym na Ojrzeń dzwoni kolega Marcin, z którym ucinamy sobie panel dyskusyjny któż to zostanie nowym biskupem Lacjum. Po małym odpoczynku ruszam dalej utartym szlakiem przez Gidle na Garnek. Dalej w kierunku Świętej Anny i Przyrowa. W tym ostatnim robię krótki postój i ruszam dalej. Została mi do minięcia jedynie Julianka oraz Janów. Po dotarciu do Złotego Potoku zajeżdżam do Dworku Krasińskiego. Ten niestety z uwagi na prace remontowe jest wyłączony z użytkowania.
Szkoda, że widoczny w tle pałac nie ma tyle szczęścia. Ale może i dla niego przyjdą lepsze dni. A pamiętam czasy, że do pałacu można było wejść. Znajdowały się tam nawet jakieś wystawy. Skoro zwiedzać się nie dało, to można było ruszać w kierunku budek z pstrągami. Dziś sobota więc tłumów takich jak bywają w niedzielę nie było. Można było więc wybrać jakiegoś pstrąga do degustacji. Mój wybór padł na wersję z migdałami. Nie powiem niezła była ta rybka. Choć do tanich to strawa nie należała. Po posiłku można było spokojnie wracać. Oczywiście nie goniąc zbytnio bo i nie było tu temu powodu. Czas był niezły więc można było jechać rekreacyjnie.
Komentarze
Prześlij komentarz