Śladem cerkwi i kościołów z listy UNESCO

Obszar, po którym jeżdżę od kilku dni słynie z wielu pięknych drewnianych cerkwi. W większości obecnie zostały one zamienione na kościoły. Rzecz jasna trudno w jeden dzień objechać wszystkie. Wybrałem więc tylko te, które są na liście światowego dziedzictwa UNESCO. 
Z Nowego Sącza ruszyłem na Kamionkę Wielką i dalej na Binczarową. Po przecięciu drogi wojewódzkiej znalazłem się w miejscowości Brunary. Rozciąga się ona na ładnych parę a nawet można powiedzieć kilkanaście kilometrów. Sprawnie docieram do pierwszego miejsca docelowego na dziś czyli cerkwi w Brunarach. Oczywiście jak już wspomniałem obecnie jest to kościół. Najważniejsza rzecz to bez problemów można go zwiedzić. 
Krótki odpoczynek i ruszam dalej. Kolejny cel to Kwiatoń. Tam również jest dawniejsza cerkiew znajdująca się obecnie na liści światowego dziedzictwa UNESCO. Kościółek chyba najmniejszych ze wszystkich, które dziś odwiedziłem. Nie mniej jednak chyba najbardziej mi się podobał. 


Z Kwiatonia ruszam na Gładyszów. Jadę po terenie, który dawniej zamieszkiwała ludność łemkowska. Nie brakowało również ludności ukraińskiej. O obecności tej ostatniej przypomina podwójne nazewnictwo miejscowości jak choćby w przypadku wspomnianego Gładyszowa. Po dotarciu do tej ostatniej miejscowości odbijam na drogę wojewódzką. Na szczęście odcinek okazał się niezbyt ruchliwy. Po drodze czekała na mnie jedna poważna wspinaczka po górskiej serpentynie. Było to jakieś 2 może 3 kilometry ale czasem nachylenie terenu było konkretne. Potem do samej Sękowej już tylko zjazdy. Czasem dość ostre i trzeba było mocno uważać aby się nie wywrócić. W Sękowej podjeżdżam pod neogotycki kościół. Zaraz, zaraz przecież to nie on jest na liście UNESCO. To gdzie jest ten właściwy? Stoi kawałeczek dalej po drugiej stronie ulicy. Mam tam dłuższy przystanek. Czekam aż pani przewodnik zakończy przerwę. W tym czasie mogę spokojnie pozwiedzać, zrobić zdjęcia. Z Sękowej jadę na Gorlice, ale za kawałeczek odbijam w bok. W końcu muszę jeszcze odwiedzić dawniejszą cerkiew w Owczarach, które dawniej nazywały się Rychwałd. Droga trochę mi się dłużyła. W końcu dojechałem do celu. Akurat trafiłem na panów, którzy przygotowują materiały do strony internetowej na zlecenie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Ale bez problemów mogę sobie zwiedzać. Przy okazji ucinamy sobie krótką pogawędkę o moim dzisiejszym wypadzie. 


Z Owczar nie da się zastosować żadnego skrótu. Muszę więc z powrotem pojechać parę kilometrów do miejscowości Siary i dalej na Gorlice. Z tych ostatnich wzdłuż drogi krajowej jadę na Szymbark. Przymierzałem się do odwiedzenia miejscowego skansenu. Ostatecznie z tego pomysłu zrezygnowałem gdy zobaczyłem skręt na Bielankę przez którą zamierzałem wracać. Odcinek łatwy nie było. Trochę mocnych podjazdów. Tak jadąc wyjechałem w miejscowości Ropa. Tam zrobiłem krótką pauzę. Jadąc dalej wypatrywałem skrętu na Brunary. W końcu się pojawił. Ale mam takie wrażenie, że kawałek dalej był jeszcze jeden. Droga, którą jechałem była bardzo wymagająca. Już na wstępie czekało mnie kilka kilometrów podjazdu, momentami bardzo ostrego. Koniec końców wyjechałem w Brunarach, ale tak jak przypuszczałem. W Ropie za wcześnie skręciłem i przez to nieco więcej musiałem przejechać. Z Binczarowej aż do miejscowości Bogusza towarzyszył mi kilkukilometrowy podjazd. Może nie był on jakiś specjalnie trudny, ale dał trochę w kość. Od miejscowości Bogusza aż po rogatki Nowego Sącza w zasadzie cały czas w dół. 


Jeszcze tylko krótki postój. Potem przejazd przez sporą część miasta i już jestem na miejscu. 

Komentarze

  1. Znajome okolice :) Mamy znajomą w Kwiatoniu i czasem wpadamy tam z rowerami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oo, widzę, że mamy podobną zajawkę rowerową :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz