Nadmorska walka z wiatrem

Zadanie na dziś było w teorii proste jak przysłowiowy włos Mongoła. Konkretnie to przejechać odcinek z Wodnicy do Jastrzębiej Góry zwiedzając po drodze ile się da. Wodnica to przedmieścia Ustki, która ładnie zaczyna raczkować pod względem rozwoju dróg rowerowych. Jadąc pod latarnię odwiedzam punkt informacji turystycznej. Sam latarni nie zwiedzam gdyż otwierają ja dopiero o 11:00. Z Ustki jadę w kierunku Smołdzina. Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu droga całkiem dobra. Fragmentami widać, że świeżo po remoncie. Sprawnie dojeżdżam do Smołdzina. Górę Rowokół muszę odpuścić. W końcu już tam kiedyś byłem. W samym Smołdzinie zamierzałem odwiedzić Muzeum Słowińskiego Parku Narodowego. Nic z tego nie wyszło. Zostało ono przeniesione do Czołpina. Po dotarciu na miejsce okazało się, że w poniedziałki jest ono zamknięte. Cóż siła wyższa. Idę więc zwiedzać latarnię. 

 
Od sympatycznej pani Karoliny z latarni morskiej dowiaduje się, że do Kluk gdzie chciałem jechać nie ma po co. Miejscowy skansen w poniedziałki również zamknięty na cztery spusty. Na domiar złego okazuj się, że muszę jechać na około gdyż nie ma krótszej drogi do Łeby. W sumie to nie uśmiechało mi się przedzierać przez jakieś bagna i oczerety. Mozolnie więc objeżdżałem Jezioro Łebsko walcząc z silnie wiejący wiatrem. I tak zamiast przejechać 20 km musiałem zasuwać 60 km objazdu. Przed samą Łebą wiało tak mocno, że aż zastanawiałem się czy jest sens tam jechać. Raz robiło się już dość późno biorąc pod uwagę ile trzeba było jeszcze przejechać a dwa wiało tak, że głowę chciało urwać. Stwierdziłem, że nie odpuszczę i dotarłem do wyrzutni rakiet w Rąbce. Miejsce to było poligonem doświadczalnym naszych zachodnich sąsiadów. Wśród kilku ciekawych eksponatów na pewno warto zwrócić uwagę choćby na rakietę V2. 


Krótki odpoczynek na jedzenie i ruszam z powrotem. Ruchome wydmy musiałem dziś odpuścić. Przez Nowęcin śmigam do miejscowości Osetnik czy Stilo jak kto woli. Docieram do latarni, którą oczywiście zwiedzam i pokonując kilka podjazdów dojechałem do Choczewa. Nie wiem czy kryzys mnie puścił a może wiejący cały dzień wiatr zaczął mi sprzyjać bo pędziłem Gwidonem dość szybko. Błyskawicznie minąłem Wierzchucino, Żarnowiec i Krokową. Z tej ostatniej miejscowości odbijam na Karwię. Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu droga do Jastrzębiej Góry wreszcie została wyremontowana. Nie ma już tych okropnych dziur. Jeszcze tylko ostatni podjazd, skręt w stronę Pucka i melduje się w bazie noclegowej zamykając dzień wynikiem 192 kilometry.   

Komentarze