Mrzeżyno - Ustka czyli Velo Baltica tour

Ołowiane chmury nad Mrzeżynem nie zwiastowały nic dobrego. A dzisiejszy etap miał być sporo dłuższy od wczorajszego. Z Mrzeżyna ruszyłem na Kołobrzeg. Już na pierwszych kilometrach wskoczyłem na drogę Velo Baltica, która pięknie wydzielonym pasem prowadziła mnie do Kołobrzegu. W takich warunkach to ja mogę nawet w deszczu jechać pomyślałem sobie. Chłonąłem kolejne kilometry szybko meldując się w Kołobrzegu. Miasto zaskoczyło mnie niesamowicie rozwiniętą siecią dróg rowerowych. Bez kłopotów dotarłem do Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu. Dawno tam nie byłem. Kusił mnie jeszcze skansen morski, ale miałem limitowany czas więc podjechałem do Latarni Morskiej. Pochmurno było więc lud mocno szturmował latarnię. Na szczęście nie musiałem czekać w kolejce. Spod latarni a jakże Velo Baltica ruszyłem na wschód w kierunku Gąsek. Fragment do Ustronia Morskiego mega. Była nawet bramka licząca rowerzystów. Byłem 84, który wjeżdżał na liczony odcinek. Na końcu Kołobrzegu mały odpoczynek. 


Po sesji fotograficznej ruszam dalej. Jechało się świetnie oczywiście pomijając odcinki w poszczególnych miejscowościach jak Sianożęty, Ustronie Morskie bo tam wiadomo mnóstwo ludzi, którzy nie patrzą, że idą drogą dla rowerów. Zanim dotarłem do Gąsek zrobiło się bardzo ciepło. W Gąskach musiałem odstać swoje ale udało mi się wejść na latarnie. Z przysłowiową duszą na ramieniu ruszyłem w stronę Mielna. Tam oczywiście milion turystów. Myśl miałem tylko jedną uciec stamtąd jak najszybciej. Obecna dzielnica Mielna Unieście zaskoczyła mnie mega pozytywnie wydzielonymi pasami dla rowerów na drodze przez co uniknąłem przeciskania się przez turystów. Jeszcze w Mielnie w informacji turystycznej dowiedziałem się, że do samego Darłowa wiedzie piękna droga wydzielona specjalnie dla rowerów. I faktycznie z Łaz wzdłuż drogi wojewódzkiej piękny pas dla rowerów i to w dodatku w większości z asfaltu. takimi trasami rowerowymi to ja mogę jeździć. Na skrótowym odcinku od miejscowości Osieki do Rzepkowa droga dla rowerów była lepsza niż ta dla samochodów. Tak sobie mknąłem przez Iwięcino, Bukowo Morskie, Dąbki, Żukowo Morskie do Darłowa. Tam planowałem zajechać do centrum aby zwiedzić zamek. Niestety z ołowianych chmur, które od dłuższego czasu mi towarzyszyły lunęło tak, że byłem cały mokry. Pojechałem więc tylko do latarni morskiej i dalej na Jarosławiec bo tamtejsza latarnia zgodnie z informacjami z internetu otwarta tylko do 18:00. Deszcz może mniej intensywny, ale nie dawał za wygraną. Przez krótki odcinek jechałem z pewną rodziną, która wracała z Darłowa. Rodzice dali dzieciom super przykład jak spędzać aktywnie czas. Ucięliśmy sobie panel dyskusyjny. Przy okazji jeśli czytacie Państwo ten tekst dajcie znać w komentarzu. Odcinek do Jarosławca gdzie z jednej strony mamy morze a z drugiej Jezioro Kopań zachwyci najbardziej wybrednego turystę. Przed Jarosławcem znów zaczyna padać. Do latarni docieram tuż przed 18:00. Okazało się, że nie potrzebnie pędziłem bo jest czynna aż do 20:00. Po zwiedzaniu zaczęło mocno lać. Zrobiłem więc postój na obiad. Po półgodziny nieco ustało. Ruszyłem więc na ostatni odcinek czyli fragment do Ustki. Jechałem cały czas Velo Baltica, która na niewielkim odcinku prowadzi fatalną nawierzchnią. W Marszewie opuściłem więc sympatyczne Velo Baltica i nieco dziurawą drogą przez Zaleskie dojechałem do drogi wojewódzkiej. Ku mojej radości wypogodziło się. A wzdłuż drogi wojewódzkiej do Ustki piękny pas wydzielony dla rowerów. Chyba w nagrodę za dzisiejszy trud pokazał się piękna tęcza. Kilka kilometrów przed Ustką droga rowerowa się skończyła. Ale to chyba nie dobre określenie. Po prostu nie jest jeszcze ukończona. Kawałek pojechałem więc świeżo remontowaną drogą i na 150 kilometrze dotarłem do Wodnicy na przedmieściach Ustki, która to dziś stanowi moja bazę noclegową.     

Komentarze