Broni nie złożył, munduru nie zdjął... W hołdzie majorowi Hubalowi

Wczoraj minęło 80. lat od śmierci major Henryka Dobrzańskiego pseudonim Hubal. Okrągła rocznica to była dobra okazja aby zorganizować tam wycieczkę rowerową. Oczywiście w celu podratowania mojego zdrowia psychicznego.
Nie ukrywam, że miałem kilka wariantów na pokonanie sporego odcinka jaki miałem do pokonania. Ostatecznie ruszyłem z Radomska w kierunku Kobiel Wielkich, dalej na Wielgomłyny i Przedbórz. Z Przedborza bocznymi drogami jadę na Skotniki. Co by nie powiedzieć odcinek od Grobli aż do granic gminy Aleksandrów to dramat. Wyjścia nie było. Trzeba było zmierzyć się z tą koszmarną drogą. Od Skotnik droga była już dużo lepsza. W miejscowości Stara skręcam w prawo śmigając na Skórkowice. W tej ostatniej robię krótki postój na jedzenie i ruszam na Siucice. Tam odbijam na Marianów. Dojeżdżam do rozwidlenia i znak pokazuje, że w prawo na Marianów. Czyżby powrót do miejscowości, z której przyjechałem? Z odpowiedzią przyszli autochtoni, którzy przyjechali do przydrożnej kapliczki. Ktoś mądry po prostu przestawił znak. Czyli jednak z prawo jak myślałem. Przebijając się bocznymi drogami docieram do DK 74, którą muszę pokonać niewielki odcinek. Szybko odbijam na Kozenin dojeżdżając do DK 12. Krótki odcinek jadę chodnikiem i odbijam na Sławno. Klucząc bocznymi drogami kieruję się do Dęborzeczki. Po drodze mijam miejscowość Modrzew, gdzie przed laty w miejscowej Modrzewiance grał Grzegorz Piechna.
Z Dęborzeczki już blisko do Inowłodza. Ale oczywiście zachciało mi się stosować skróty. I wjechałem w jakieś leśne dukty. Trochę się namęczyłem aby wydostać się na drogę DK 48. Ale nie ma tego złego. Po drodze minąłem hodowlę koników polskich. Kiedy wyjeżdżam na drogę główną jadę może kilometr i skręcam w lewo w leśny dukt. Jeszcze około 2 km i jestem na miejscu. Licznik wskazuje 124 km.
Moje nadzieję, że nikogo nie będzie szybko zgasły. Sporo samochodów a co za tym idzie i ludzi. Wykorzystuję chwilę kiedy akurat nikogo nie ma i robię zdjęcia.


Chwila refleksji nad postacią ostatniego żołnierza, który nie złożył broni po przegranej wojnie obronnej 1939 roku. Przez kilka miesięcy mimo niezbyt licznego oddziału walczył z Niemcami. 30 kwietnia 1940 major Dobrzański nie wykluczone, że w wyniku zdrady został zaskoczony przez Niemców. Hubal zginał od kuli. Niemcy zabrali ciało majora i wywieźli do Tomaszowa Mazowieckiego. Tam ślad się urywa. Choć minęło już 80 lat wciąż nie wiadomo gdzie Niemcy pochowali "Szalonego Majora" jak o nim zwykli mawiać. Chciałbym dożyć chwili, w której dowiemy się gdzie są jeszcze szczątki. Może wówczas wrócą pod Anielin?


Warto dodać, że Henryk Dobrzański był również sportowcem. W okresie międzywojennym startował w zawodach hippicznych. Był również rezerwowym zawodnikiem w drużynie polskich jeźdźców na Letnie Igrzyska Olimpijskie w Amsterdamie.
Przy Szańcu Hubala byłem drugi raz. Za pierwszy razem padało. Również dziś kiedy zbierałem się do odjazdu zaczęło padać. W drodze powrotnej nie zamierzałem jeździć już żadnymi leśnymi duktami. Drogą asfaltową do Inowłodza i dalej na Opoczno. Sporo odcinek towarzyszyła mi fajna droga rowerowa. Niestety zaczęło mocno wiać a potem padać. Mniej więcej w okolicach Szadkowic dopadł mnie mocny kryzys, który potęgował jeszcze mocno padający deszcz. W okolicach miejscowości Alfonsów zastanawiam się czy jechać tak ja rano czy inaczej aby dotrzeć do Paradyża bo tamtego zamierzałem wracać. napotkana rowerzysta podpowiedziała mi, że najszybciej będzie jak pojadę prosto, niepozorną ale asfaltową drogą. I faktycznie sprawnie dotarłem do Paradyża. W miejscowym CPNie posilam się hot dogiem i ruszam na Skórkowice. Z moich wyliczeń wynika, że powinienem zaoszczędzić jakieś 3-4 km drogi. We wspomnianych Skórkowicach deszcz ustaje. Wypogadza się. Śmigam dalej na Skotniki, w których Gwidon przekroczył 1000 km w tym roku. W miejscowości Tarasa pęka 200 km. Wyjeżdżam w Przedborzu i ruszam tak jak rano na Wielgomłyny i dalej Kobiele Wielkie. W tych ostatnich zakładam kamizelkę odblaskową i zapalam światło. Jeszcze tylko dwa mocniejsze podjazdy i docieram do domu zamykając trasę wynikiem 245 km. 

Komentarze