Carskim traktem wzdłuż Biebrzy

Nocna nawałnica nie zwiastowała nic dobrego. Mimo, że Gwidon stoi sobie pod wiatą to i jego solidnie zmoczyło. A dziś miał trudne zadanie. Dojechać do Goniądza i jeszcze stamtąd wrócić. Po przejechaniu niespełna kilometra licznik odmówił posłuszeństwa. Dobry kwadrans się z nim męczyłem i nic. W końcu mnie olśniło. Może zawilgotniał magnes i dlatego. Sięgam po zapasowy i jest. Licznik zaczął pracować. Ruszam więc w kierunku Drozdowa, które było pierwszym punktem do zwiedzania. Po przejechaniu tzw. starego mostu na Narwi spokojnie jadę do Drozdowa. W dawnym dworku rodu Lutosławskich mieści się obecnie Muzeum Przyrodnicze. Na miejscu jestem sporo przed czasem, ale miła pani pozwala mi na wcześniejsze zwiedzanie. Nie ma co ukrywać muzeum jest prawdziwą gratką dla miłośników przyrody. Jako ciekawostkę można podać również fakt, że ostatnie miesiące swojego życia spędził tam Roman Dmowski. 
Z Drozdowa bocznymi drogami o słabej jakości nawierzchni kieruję się w kierunku Wizny. Po dotarciu podjeżdżam do Izby Pamięci. A tu wszystko pozamykane. Jadę więc do gminy zapytać o co chodzi. Tam dowiedziałem się, że Izba Pamięci jest w trakcie przenosin. Ma być gotowa za miesiąc. Wszystko super, tylko dlaczego brak jakiejkolwiek informacji na ten temat? Nieco zniesmaczony jadę dalej. Wyjeżdżam na drogę krajową, która o dziwno nie okazała się zbyt ruchliwa. Po kilku kilometrach skręcam w lewo w polną drogę dojeżdżając do pozostałości bunkra na Górze Strękowej. To tam w pierwszych dniach września 1939 roku kpt. Władysław Raginis z nielicznym oddziałem stawiał zacięty opór niemieckiemu agresorowi. Kiedy Niemcy zagrozili, że jeśli się nie podda to rozstrzelają pojmanych polskich jeńców. Awansowany pośmiertnie do stopnia majora Raginis nie dał się wziąć żywcem. Jednym z granatów wysadził swój bunkier. Punkt oporu pod Wizną często nazywany jest "Polskimi Termopilami". Z przypominania faktów historycznych wybiły mnie dzieci, które biegały po ruinach bunkra. Dopiero kiedy zapaliłem znicz, mama biegających dzieci chyba się zreflektowała, że to w końcu jest grób i nie uchodzi takie zachowanie. W sumie lepiej późno niż wcale.


Z Górę Strękowej ruszam z powrotem do drogi głównej, z której za niedługo skręcam na Goniądz. Od mostu w Strękowej Górze jestem na tzw. trakcie carskim, który wiedzie w dużej części przez Biebrzański Park Narodowy. Droga jest zamknięta dla tirów więc spokojnie można się delektować pięknem przyrody. Wokół najpierw rozpościerają się bagna a później sosnowy bór. Trakt jest częścią projektu Green Velo, więc co jakiś czas pojawiają się tzw. MORy gdzie można odpocząć. Green Velo od kilku lat przyciąga rzeszę turystów, których co chwilę mijałem. Delektując się przyrodą myślę sobie, że trzeba tu kiedyś wrócić i poświęcić trochę czasu na odwiedzenie ścieżek dydaktycznych. Bo samo przejechanie to nie to samo. Po przejechaniu ponad 30 km dojeżdżam do drogi głównej. Skręcam w lewo do Twierdzy Osowiec. Niestety twierdzy zwiedzić mi się nie udało. Wojskowi poinformowali mnie, że jutro mogę przyjechać. Odwiedzam za to punkt informacji turystycznej w siedzibie Biebrzańskiego Parku Narodowego. Kawałkiem Green Velo dojeżdżam do miejscowości Goniądz. A tam punkt informacji turystycznej akurat dziś zamknięty. Podjechałem więc do Urzędu Miasta aby zwrócić uwagę na fakt, że mamy XXI wiek i można w internecie zamieścić stosowną informację. Ale w sumie po co.
Z Goniądza ruszam w powrotem. Pogoda zrobiła się bardzo ładna więc jadę dość szybko. Na całe szczęście nigdzie nie natrafiłem na łosia. Oczywiście nie zapominam o krótkich odpoczynkach i posiłkach. MORy nadają się do tego idealnie. 


Tak sobie jadąc dotarłem do drogi głównej, którą dotarłem do Wizny. Odbijam do miejscowości podziwiając murale na niektórych domach. I tak bocznymi drogami dojechałem do miejsca noclegowego zaliczając nieco ponad 179 km. 

Komentarze