Krótki tour z Mazowsza na Podlasie

Mając na uwadze, że dziś czekał mnie etap liczący niespełna 90 km wyjechałem z Sulejówka tuż po 9:00. Po drodze zahaczyłem jeszcze o magistrat chcąc dowiedzieć się kiedy zakończą się prace związane z budową nowych pawilonów przy Muzeum Marszałka Józefa Piłsudskiego. Jak tylko otworzyłem drzwi sekretariatu poczułem się jak intruz, który przeszkodził pani siedzącej za biurkiem wykonywanie niezwyklej ważnej czynnością jaką było przekładanie kartce z jednej półki na drugą. No cóż, pozostanie mi śledzić stronę internetową.
Z Sulejówka ruszyłem prosto drogą na Węgrów. Jechałem wśród drzew, które osłaniały mnie od nadmiaru promieni słonecznych. Nie spiesząc się pokonywałem kolejne kilometry. W Porębach Nowych na 37 km zrobiłem sobie przerwę na uzupełnienia zapasów jedzenia. Przy okazji jednemu z autochtonów opowiadałem stąd i dokąd jadę.
Po krótkim odpoczynku ruszyłem dalej. Teren, po którym jechałem był coraz mniej lesisty stąd upał dawał się we znaki. Po dojechaniu do miejscowości Liw okazało się, że trwa remont, ale Zbrojownię, która była moim celem udało się zwiedzić. 


Sam zamek został wzniesiony przez jednego z książąt mazowieckich. Usytuowany jest na pograniczu Mazowsza i Podlasia. Od wieków chronił przed najazdami Litwinów i Jaćwingów. Dziś można zwiedzać Zbrojownię. A jeszcze w tym roku jak zakończą się prace remontowe będzie można wejść na zamkową wieżę.
Zamek w Liwie nie miał szczęścia do wojsk szwedzkich, które dwukrotnie niszczyły warownię. Najpierw podczas potopu później podczas wojny północnej. Od całkowitej ruiny zamek ocalili Niemcy, którzy w czasie II Wojny Światowej dali sobie wmówić, że został on wzniesiony przez Krzyżaków.   
Z warownią w Liwie związanych jest kilka podań. Jedno z nich mówi o Żółtej Damie, która niewinnie oskarżona o kradzież klejnotów został ścięta. Po jej śmierci kosztowności się znalazły a Żółta dama po dziś dzień błąka się po zamku przekonując o swojej niewinności. Druga z legend mówi o śpiących szwedzkich rycerzach, czekających na powrót króla szwedzkiego.
W pobliskiej karczmie posiliłem się pierogami po czym ruszyłem do Węgrowa. Przez ładnych kilka kilometrów prowadził mnie ciąg pieszo-rowerowy. W samym Węgrowie warto zobaczyć Lustro Twardowskiego. Ja niestety trzymałem się drogowskazów przez co nie wjechałem do centrum i ominąłem ten cenny zabytek z Bazyliki Mniejszej.
Z Węgrowa do Sokołowa Podlaskiego jest ledwie kilkanaście kilometrów. Spokojnym tempem pokonałem ostatni odcinek zaliczając skromne 86 km.        

Komentarze