Urodzinowo w Maurzycach i Lipcach Reymontowskich

Tradycją ostatnich lat jest organizowanie przeze mnie w okolicach urodzin wypraw rowerowych. W tym roku wycieczka ma charakter trzydniowy. Dziś ostatni etap podróżowania po centrum Polski. 
Zwiedzanie rozpocząłem od Muzeum w Łowiczu. Obiekt położony jest przy Starym Rynku. Zanim się tam udałem przeszedłem tzw. łowicką aleją gwiazd. Fajny pomysł na docenienie lokalnych twórców. Muzeum w Łowiczu ma do zaoferowania bogate zbiory. Dodatkowo obecnie można zwiedzić choćby wystawę obrazów "Koń w malarstwie polskim". Będąc w Muzeum warto zajrzeć również do malutkiego skansenu położonego przy placówce. 
Z Łowicza ruchliwą DK 92 docieram do pierwszego w świecie spawanego mostu drogowego. Obiekt znajduje się przy głównej drodze w Maurzycach. 
Po obejrzeniu mostu skręcam w kierunku Skansenu w Maurzycach. Obiekt prezentuje kilkadziesiąt obiektów z dawnego Księstwa Łowickiego. Osobiście szczególnie przypadły mi do gustu chaty malowane kolorem ultramaryna. 


Na terenie Skansenu znajduje się karczma gdzie kosztuję pysznych pierogów. Przy okazji częstuję cukierkami córkę pani, która pracuje w karczmie. 
Po lekcji regionalnej etnografii bocznymi drogami ruszam w kierunku Łyszkowic. Trochę kropi, ale niezbyt intensywnie więc nie był tragedii. Sprawnie dotarłem do Łyszkowic, skąd skierowałem się do Lipiec Reymontowskich. Zaczyna nieco mocniej padać. Po dotarciu do przejazdu kolejowego w Lipcach skręcam w lewo. Jadę do budynku, w którym kiedyś mieszkał Władysław Reymont. 
Zrobię zdjęcie i wracam z powrotem. Po drodze mijam miejscowe Muzeum Czynu Zbrojnego. Niestety nie mam zbyt dużo czasu, więc odpuszczam i kieruję się do Muzeum Regionalnego w Lipcach Reymontowskich. W Muzeum znajdziemy nie tylko mnóstwo eksponatów związanych z lokalną historią. Nie brakuje rzecz jasna wystaw związanych z noblistą Władysława Reymonta. Z okazji 150. rocznicy naszego noblisty otwarto dodatkową wystawę.


Po zwiedzeniu Muzeum ruszam do Skierniewic. Można powiedzieć, że zaczynam wyścig z czasem, aby zdążyć na pociąg, który odjeżdża ze Skierniewic o 17:06. Mam niby godzinę i 20 minut, więc czasu wystarczająco. Warunki pogodowe znacznie się pogorszyły co wpływa na jazdę. Po dotarciu do Skierniewic jadę na tzw. azymut stosując jedynie znane mi skróty. O 16:55 wpadam na dworzec. Zakupuję bilet. Czeka mnie jeszcze tylko taszczenie Gwidona po schodach. Na peron wjeżdża pociąg. Można powiedzieć, że zdążyłem rzutem na taśmę. 

Komentarze