Skoro jest Piekło to musi być też Niebo

Długi weekend czerwcowy się kończy a ja nie byłem na żadnej dłuższej wyprawie rowerowej. Trzeba było to dziś nadrobić. Nie ma co ukrywać. Poranek nie zachęcał do dłuższych wypraw rowerowych. Po upałach dziś było po prostu zimno. Do tego dość silnie wiał wiatr. Skoro jednak wymyśliłem sobie, że pojadę nad zalew do Sielpi Wielkiej to trzeba było jechać. Tak sobie myślałem po drodze, że jeśli pogoda się drastycznie pogorszy to najwyższej zrobię jakiś krótszy trening. Tak sobie jechałem, pokonując kolejne kilometry. Wybrałem trasę, którą jeszcze nigdy nie jechałem a przynajmniej nie w całości. Po dojechaniu do Dobromierza skierowałem się na Góry Mokre. Tam czekały mnie pierwsze mocniejsze podjazdy. Po dojechaniu do miejsca docelowego chwila przerwy na uzupełnienie płynów. Rzut oka na mapę i przebijanie się bocznymi drogami w kierunku miejscowości Pilczyca. Kolejny przystanek w sklepie gdzie upewniam się, że dobrze jadę na Radoszyce. Pogoda cały czas marna. Myślę sobie, że jak dojadę do Radoszyc to i dalej dam radę. Po dotarciu do Radoszyc, które niedawno zyskały prawa miejskie wskakuję na szlak Green Velo. Jadę nim do samej Sielpi Wielkiej. Ten odcinek jest akurat wzorcowo zrobiony. Nie zatrzymuję się w Sielpi tylko śmigam w kierunku miejscowości Piekło. Droga trochę marna, ale udało się dotrzeć bez problemów. Odbijam w lewo i za chwilę jestem a jakże w Niebie. Już przy wjeździe do miejscowości widać różnicę. Na turystów czeka bowiem pięknym, nowy asfalt. Odpoczynek w miejscowym sklepie i ruszam z powrotem. Zaraz, zaraz gdzieś powinien być przecież Pomnik Przyrody Skałki Piekło. Po krótkich poszukiwaniach udało mi się je odnaleźć. Kilka zdjęć i ruszam z powrotem do Sielpi Wielkiej. Nad zalewem robię dłuższą przerwę. 


Widać, że w ostatnim czasie trochę w ten zalew zainwestowano. Widać już zarys alejki, która z tego co się zorientowałem będzie pewnie prowadzić wzdłuż całego zbiornika. Jest trochę sprzętu pływającego i mimo słabej pogody sporo ludzi. Nie ma co trzeba tutaj będzie jeszcze kiedyś przyjechać jak zakończą się prace przy rewitalizacji zbiornika. 
Fajnie się odpoczywało, ale trzeba było ruszać z powrotem. Na szczęście wiatr się nieco uspokoił przez co jechało mi się całkiem dobrze. Szybko pochłaniałem kolejne kilometry i odhaczałem kolejne miejscowości. Podobnie jak rano tak i w drodze powrotnej trochę mnie zmęczył jeden z podjazdów na drodze z Gór Mokrych do Dobromierza. Potem było już z przysłowiowej górki. Jeszcze tylko postój w Wielgomłynach i prosto do Radomska. Na dziesięć kilometrów przed metą wyszło nawet słońce. To chyba w nagrodę, że nie zrezygnowałem i pokonałem w sumie 180 kilometrów. 

Komentarze