Jurajskie klimaty czyli Bobolice z Mirowem

Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. W ubiegłym tygodniu z uwagi na przenikliwe zimno wycieczkę rowerową skończyłem w Złotym Potoku. Dziś pogoda była zgoła inna. Toteż można było ruszyć na planowaną od dłuższego czasu wycieczkę rowerową do dwóch warowni z czasów Kazimierza Wielkiego. 
Nie pierwszy już raz w tym roku ruszyłem w kierunku Gidel, dalej na Garnek i Przyrów. Początkowo nie jechało się zbyt dobrze z uwagi na mocno wiejący wiatr. Nie mniej jednak pierwszy odcinek do Złotego Potoku udało się pokonać w miarę sprawnie. W Złotym Potoku napotkałem dwoje turystów rowerowych, którzy gorączkowo szukali w telefonie jak tu dojechać do Częstochowy. Podpowiedziałem im, że szlak o którym im chodzi mają na wyciągniecie ręki. Ruszyłem na Niegową. Dawno tamtędy nie jechałem i zapomniałem, że w okolicach Gorzkowa Nowego są solidne podjazdy, na których można się zmęczyć. Co tu kryć. Forma w tym roku póki co kiepska, więc momentami było ciężko. Ale dało się radę. Z Niegowej można jechać albo na Mirów albo na Bobolice. Postanowiłem, że będzie alfabetycznie więc ruszyłem do Bobolic. Tak to tam kręcono sceny do serialu Korona królów. Zamek jak większość na tym obszarze pochodzi z czasów Kazimierza Wielkiego. Nie miał szczęścia, gdyż często zmieniał właścicieli. Ucierpiał też podczas kilku najazdów. W końcu popadł w ruinę. A miejscowy lud rozdrapał go pozyskując budulec do swoich domów. Pamiętam czasy kiedy praktycznie wiele z niego zostało. Staraniem byłego senatora został odbudowany i dziś cieszy oczy turystów. Zakupuję bilet wstępu na zamkowe błonia i ruszam robić sesję zdjęciową. 


Ładna pogoda przyciągnęła rzeszę turystów a kto mnie zna to wie, że tłoku nie lubię. Dość szybko ruszam slalomem między idącymi całą jezdnią turystami. Docieram do zamku w Mirowie, który jest w trakcie odbudowy. Kupuję bilet wstępu. I tak sobie myślę szkoda, że w Bobolicach mi nie powiedziano, że mogę kupić pakiet na dwa le w sumie moja wina bo mogłem przeczytać stosowną informację. O ile odbudowę zamku w Bobolicach rozumiem to w przypadku Mirowa myślę, że można było poprzestać na zabezpieczeniu ruin. Tak dla kontrastu. Sam zamek w Mirowie oczywiście pochodzi z czasów Kazimierza Wielkiego. Też nie miał szczęścia do właścicieli. 


Podobnie jak ten z Bobolic stał się dla autochtonów miejscem darmowego budulca. Kiedyś z jednego zamku do drugiego wiódł szlak, ale teraz właściciele gruntów ogrodzili teren i pozostaje tylko droga asfaltowa. Tak sobie właśnie przypomniałem, że oba zamki łączył podobno podziemny tunel. Może w ten sposób udało by się je połączyć? To byłoby coś!
Z Mirowa śmignąłem do Niegowej i z powrotem w kierunku Złotego Potoku. Droga od strony Niegowej jest nieco łagodniejsza i więcej zjazdów. Jeden był dość ostry. Gwidon rozwinął na nim blisko 60 km/h. W Złotym Potoku zatrzymuję się na smażonego pstrąga. Krótki odpoczynek i śmigam z powrotem na Przyrów, Świętą Annę, Garnek i Gidle.
W sumie zaliczyłem dziś 135 km. 

Komentarze

  1. Ciekawy region pod względem geograficznym i historycznym. Byłem jedynie przejazdem.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz