Na pstrąga do Złotego Potoku

Tradycją ostatnich lat jest to, że po przejechaniu pierwszego tysiąca kilometrów w danym roku wybierałem się na pstrąga. Zwykle jechałem do Rzędowia lub Kuźnicy. Ten rok jest inny. Toteż zdecydowałem, że tym razem pojadę do Złotego Potoku. W końcu dawno mnie tam nie było. Ale czy aby na pewno? Na początku marca tegoż roku byłem tam a właściwie to tylko przejeżdżałem. 
Prawdę mówiąc to planowałem pojechać dziś do Mirowa i Bobolic. Wyjechałem jednak dość późno a i aura nie była najlepsza. Stanęło więc na tym, że jadę w ramach treningu do Złotego Potoku. Pojechałem utartym już szlakiem przez Gidle, Skrzypiec, Garnek skąd ruszyłem na Świętą Annę. Stamtąd skierowałem się na Przyrów i dalej przez Juliankę dojechałem do Janowa. Jeszcze chwila i zameldowałem się przy zespole pałacowo-parkowym w Złotym Potoku. Na terenie zespołu znajduje się dworek, w którym tworzył Zygmunt Krasiński. Obecnie znajduje się tam Muzeum, ale z uwagi na panującą sytuację póki co jest zamknięte. Od wielu lat niedostępny dla turystów jest też położony tuż obok pałac. Niedaleko pałacu znajduje się staw Irydion. Przeciwległy jego brzeg to bardzo dobre miejsce do sesji fotograficznej. 


Po krótkim postoju można było ruszyć na drugi koniec miejscowości gdzie jest całe mnóstwo lokali oferujących różne dania z grilla no i oczywiście pstrąga. Zamawiam zestaw z frytkami i w oczekiwaniu ruszam na jeden ze stawów zrobić krótką sesję zdjęciową. 


W czasie odpoczynku zaczęło kropić i zrobiło się przenikliwie zimno. Zamierzałem jeszcze podjechać do Bramy Twardowskiego, ale ostatecznie zrezygnowałem z tego pomysłu. Droga powrotna pewnie przez aurę trochę mi się dłużyła, ale nie aż tak bardzo. Bez zbędnych postojów mimo wszystko dość szybko dotarłem z powrotem do Radomska zaliczając 104 kilometry. 

Komentarze