Nad Jezioro Zegrzyńskie po swojemu

Po tym co organizatorzy Zlotu przygotowali wczoraj na dzisiejszą dłuższą trasę ruszyło nieco ponad 40 kolarzy. Wczoraj było ich o stu więcej. Oczywiście chciałem dać szansę rehabilitacji więc postanowiłem pojechać z grupą. Początkowo jechaliśmy piękną ścieżką rowerową w kierunku Legionowa. Ale już na starcie zmieniono trasę. Jechaliśmy niejako od drugiej strony. Przed Chotomowem skręciliśmy w lewo i szutrem dotarliśmy do stacji PKP. Tam taszczenie rowerów na druga stronę dworca po schodach. Jedziemy do sklepu. Tam zarządzono około 40 minut postoju. Zdecydowanie za dużo dla mnie. Po krótkim odpoczynku decyduję, że dalej jadę sam. Drogą asfaltową pojechałem do Legionowa. Zwiedzanie rozpoczynam od obelisku poświęconego Powstańcom Warszawskim. Następnie śmigam w kierunku centrum. Podjeżdżam pod pomnik Marszałka Józefa Piłsudskiego. Wracając zatrzymuję się chwilę przy ławeczce Marii Konopnickiej. Docieram do miejscowego Muzeum Historycznego a następnie pod pomnik Polski Walczącej. Kręcąc się uliczkami wyjeżdżam w kierunku miejscowości Dębe. Przy zaporze na Narwii mijam grupę, z którą jechałem. Za chwilę odbijam w prawo na miejscowość Zegrze. Spokojnie jadę sobie kilka kilometrów aż dotarłem do drogi głównej. Jechać nią nie da rady. Są jednak ciągi pieszo-rowerowe więc jakoś się przebiłem do Nieporętu. Tam na Jeziorem lub jak kto woli Zalewem Zegrzyńskim robię sobie przerwę na odpoczynek. 


Po regeneracji sił ruchliwą drogą wojewódzką jadę aż do skrętu na Białobrzegi. Tam jadę drogą rowerową, która w pewnej chwili zmieniła się a niemal autostradę, którą wybudowano na stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości. Tak się zamyśliłem, że aż przejechałem forty w Beniaminowie. Dopiero w sklepie pani mi powiedziała, że przejechałem. Co by nie mówić warto było. Zawracając zatrzymuję się we wskazanym miejscu. Okazuje się, że to teren prywatny choć po zdjętym łańcuchu i otwartej bramie wnioskuję, że nie jeden turysta już tu dziś był. Wjeżdżam i ja. Trochę się kręcę i wracam z powrotem. W Nieporęcie z uwagi na pokonany dystans decyduję, że jadę prosto na Nowy Dwór Mazowiecki. Niby droga wojewódzka, ale cały czas praktycznie ciągami pieszo-rowerowymi. Ale wystarczył tylko malutki fragment, który musiałem pojechać droga główną i już dwóch idiotów wyprzedzało kilka aut jednocześnie. Ponieważ sam jechałem dość szybko to jeden na siłę wcisnął się między dwa samochody. A pędzący za nim małą furgonetką już nie miał gdzie. Widząc, że nie ma szans aby drogowy baran się gdzieś wcisnął zjeżdżam na pobocze aby mnie nie rozjechał. Dalsza droga bez komplikacji. Praktycznie cały czas prosto do Nowego Dworu Mazowieckiego i dalej do bazy noclegowej. Na mecie zapisuję 105 kilometrów. 

Komentarze

  1. Bardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę przyznać, że faktycznie samo już spędzanie czasu nad wodą jest jedną z moich ulubionych rzeczy. Także muszę dodać, ze jak jeszcze wyczarterujemy jacht od http://tempesta-jachty.pl/ to wtedy na pewno będzie to bardzo dobre rozwiązanie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz