Makabryczne zlotowe szutry

Znane wszystkim powiedzenie mówi o tym, że do trzech razy sztuka. Postanowiłem dać organizatorom 68. Centralnego Zlotu Turystów Kolarzy kolejną szansę na rehabilitację. Niestety mój wybór nie był dobry.
Nie ukrywam, że trasa dzisiejszego rajdu była bardzo atrakcyjna. Obejmowała ona m. in. Zakroczym, Czerwińsk nad Wisłą oraz Wyszogród. Na miejsce zbiórki przyjechałem równo ze startem. Choć pogoda była marna to początkowo wszystko szło całkiem dobrze. Pierwszy przystanek mieliśmy w Zakroczymiu w klasztorze Kapucynów. Jako ciekawostkę o tym miejscu można przytoczyć fakt, że mieścił się w tym ostatni rząd Powstania Listopadowego. 
Z Zakroczymia ruszyliśmy dalej. Przejeżdżaliśmy m. in. przez Złotopolice znane z popularnego przed laty serialu. Choć w tej miejscowości nie była nagrana bodaj żadna ze scen telenoweli. Dalej śmignęliśmy przez Kamienicę i Pieścidła. Zaczęły pojawiać się szutry. W miejscowości Grodziec zatrzymaliśmy się przy drewnianym Kościele. Po chwili ruszamy dalej. Tylko dlaczego w lewo w jakieś kamienie, piachy, szkła i nie wiadomo co jeszcze, skoro prosto była droga asfaltowa? Niestety tego odcinka Gwidon nie pokonał bez szwanku. Z tylnego koła zaczęło uchodzić powietrze. W Radzikowie mówię grupie, że dalej taka trasą nie jadę. Odbijam w drogę wojewódzką i jakoś dotarłem do Czerwińska nad Wisłą. Na parkingu zdejmuję koło. Trochę męczyłem się z odsłonięciem dętki. Pomógł mi jeden stary pan, który akurat przyjechał po jakieś części do auta. Po sprawdzeniu opony okazało się, że wbił się w nią rodzaj drucika przypominającego te, z których wykonane są zszywki. Możecie sobie zatem wyobrazić po jakiej drodze jechaliśmy skoro nawet moja antyprzebiciowa opona tego nie wytrzymała. Po wymianie dętki i napompowaniu roweru Gwidon wrócić do pełni sprawności. Podjeżdżam do dziedziniec klasztoru z pięknym renesansowym kościołem. Tam napotykam grupę, która jechała trasę krótszą. Jadę do rynku w okolicach, którego znajduje się miejsce gdzie wojska króla Władysława Jagiełły idąc na Krzyżaków budowały most łyżwowy aby przedostać się na drugi brzeg Wisły.


Po zwiedzaniu zawracam na drogę wojewódzką by po paru kilometrach odbić w lewo. Tam spokojną, piękną asfaltową drogą jadę na Wyszogród. Wyjechałem przy ruchliwej krajówce. Na szczęście jechałem nią jakieś 2-3 kilometry i już byłem w Wyszogrodzie, gdzie równoległą droga do krajówki dojeżdżam do rynku gdzie jest główna grupa, z którą początkowo jechałem. Ruszam na krótkie zwiedzanie. Szczególnie interesowało mnie miejsce dawnego drewnianego mostu na Wiśle. Mało z niego zostało, ale zawsze coś. Pomyślałem, że pojadę równoległą drogą do Chmielewa i tam odbiję z powrotem, w drogę z której wyjechałem. Tak zrobiłem, ale jak tylko w pewnym momencie szutrowa droga zmieniła się niemal w polną to zawróciłem do krajówki. Akurat tym razem było z górki więc moment i mogłem skręcić w bok skąd przyjechałem. Wśród pól z kapustą i truskawkami dojechałem do drogi wojewódzkiej na Płońsk. Śmigam przez całe Radzikowo. Okazało się, że zamiast tragicznymi szutrami można było spokojnie pojechać asfaltem i skręcić na Grodziec. W ten sposób ominąłem feralny odcinek i wyjechałem przy wspominanym już kościele w Grodźcu. Dalej prosto z niewielkim odcinkiem szutru do Złotopolic. Za tą miejscowością na setnym kilometrze zatrzymuję się w lokalnym sklepie. Chwila odpoczynku i ruszam do Zakroczymia i dalej do bazy Zlotu. Potwierdzam udział w imprezie za co otrzymuję bonus 30 punktów do Kolarskiej Odznaki Turystycznej. Przy okazji wyrażam swoje zdanie o dzisiejszym odcinku. Z głównej bazy Zlotu mam jeszcze kawałek do mojego noclegu. Na mecie zapisuję wynik 116 km. 

Komentarze