Bociany z malowniczym Tykocinem

Różne warianty trasy chodziły mi po głowie. Gdyby dzień było nieco dłuższy i nie miałby jeszcze w zanadrzu następnego tygodnia jazdy w planach to pewnie ruszyłbym dziś w kierunku Kurowa gdzie mieści się dyrekcja Narwiańskiego Parku Narodowego lub w Choroszczy gdzie znajduje się muzeum Branickich. A tak wszystko wskazywało na to, że skończy się tylko a może i aż na Tykocinie. 
Rano ruszyłem dobrze mi już znaną trasą przez Drozdowo do miejscowości Wizna. Wstępny odcinek to nieco ponad 30 km. Nie ukrywam, że droga była by idealna dla rowerzystów gdyby zwyczajnie była w lepszym stanie. Od Wizny aż po skręt na Goniądz czekało mnie najtrudniejsze zadanie czyli przejazd drogą krajową. Na szczęście ruch na niej nie jest aż tak intensywny jak na innych w pobliżu a może miał na moje odczucia również fakt, że krajówką jechałem tylko 11 km. W Strękowej Górze skręcam na szlak Green Velo wiodący do Tykocina. Zastanawiałem się czy dobrze robię. Ale skoro się już zdecydowałem to jadę. W sklepie robię zakupy i ruszam w nieznane. Muszę przyznać, że nie było najgorzej. Trochę szutru, nieco piachu, duże odcinki dróg asfaltowych. Na plus trzeba zaliczyć bardzo dobre oznakowania, dzięki którym nie sposób się zgubić. 
Pierwszy dłuższy przystanek zrobiłem sobie w Pentowie uchodzącym za Europejską Wioskę Bocianów. Miejsce bardzo dobrze zagospodarowane. Wieże widokowo, dzięki którym możemy podziwiać bociany. Krótko mówiąc jeśli będziecie w pobliżu Białegostoku musicie tam zawitać. 
Z Pentowa ruszam do Tykocina. Zwiedzanie miasta zaczynam od przejechania mostu i odwiedzin zamku. Byłem trochę przed południem więc miałem czas aby zjeść porcję lodów. Jeśli tu kiedyś będziecie i liczycie na średniowieczne mury to srodze się zawiedziecie. Z pierwotnego zamku prócz fundamentów nic nie zostało. Ale zamek warto odwiedzić. Wszak jego odbudowa trwa od 20 lat i co by nie mówić robi wrażenie. 
Będąc w Tykocinie nie sposób nie trafić do lokalu, w którym kręcono sceny do filmów U Pana Boga w ogródku i U Pana Boga za miedzą. Grubiaństwem byłoby nie skosztować jakiejś potrawy ze słynnej filmowej gospody "Zapiecek". 


Warto zawitać na dwa rynki. Niestety nie dane mi było zwiedzić synagogi z uwagi na trwające nabożeństwo. Musiałem się zadowolić jedynie widokiem z zewnątrz. Będąc w Tykocinie obowiązkowo trzeba podjechać pod pomnik Orła Białego. 
Z Tykocina przyszło mi wracać w pogarszających się warunkach pogodowych. Strasznie wiało, a do tego zaczęło padać. Na szczęście tylko chwilę. 
Jutro będę jechał już na Mazowsze więc to był też moment aby nacieszyć się nieco widokami Narwi.


Najgorszy do pokonania był odcinek od Wizny aż do Piątnicy ze względu na bardzo silny przeciwny wiatr. Nie mniej jednak jadąc spokojnie bez szarpania tempa dojechałem do bazy wypadowej zaliczając ponad 139 km. 

Komentarze

Prześlij komentarz