tag:blogger.com,1999:blog-13579143555276348722024-03-27T14:30:50.968+01:00Gwidonem przez Polskę...Przemo Teamhttp://www.blogger.com/profile/10263942140687296839noreply@blogger.comBlogger431125tag:blogger.com,1999:blog-1357914355527634872.post-64894987517343765352024-03-03T19:09:00.008+01:002024-03-03T19:09:48.264+01:00Niedzielna wycieczka do Garnka <div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Znakomitą pogodę jak na początek marca trzeba było wykorzystać na wyprawę rowerową. Oczywiście jak to na początku sezonu bywa w pierwszej kolejności odwiedzam stałe punkty. Przed tygodniem wizytowałem odkrywkową kopalnię węgla brunatnego w gminie Kleszczów. Dziś przyszedł czas na pogranicze województw łódzkiego i śląskiego. Ruszyłem przez miasto w kierunku Suchej Wsi gdzie wjechałem na krótki odcinek duktów leśnych. Może spostrzeżenia? Władze się zmieniają a lasy są cięte na potęgę. Na domiar złego przy okazji wyciski lasów niszczone są leśne dukty, którymi za chwilę nie będzie można jeździć. Na szczęście leśny odcinek nie był zbyt długi i już w Ojrzeniu ponownie wyjechałem na drogę asfaltową. Pojechałem przez Niesulów na Gidle. Tam skręciłem w prawo w kierunku znanego chyba wszystkim czytelnikom Garnka. Pogoda wyjątkowo sprzyjała. Słoneczko ładnie przygrzewało a przy okazji nie było takiego wiatru jak przed tygodniem. Stąd dość szybko udało mi się dotrzeć do wspominanego wyżej Garnka. W pobliżu boiska gdzie znajduje się niewielki park zatrzymuję się na postój. <br /></span><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifr7E0PXeAeQcimdWKezjqCwogkqvbuWtaiTBEQU_KwO3QF44Q3dm5La2v5v9y4ODF7R1D3Lkkkk6-45cEPCW4tPHB8YFjOZ62QzINHJ2ttPRP3QWYibqGlXlLAGZDB9oTN7mBxH4VtZ7RnRoooMoqloMONqWRc-HFULFyqNy942z4MVhm6cYrzpS_umQa/s4608/P1010933.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifr7E0PXeAeQcimdWKezjqCwogkqvbuWtaiTBEQU_KwO3QF44Q3dm5La2v5v9y4ODF7R1D3Lkkkk6-45cEPCW4tPHB8YFjOZ62QzINHJ2ttPRP3QWYibqGlXlLAGZDB9oTN7mBxH4VtZ7RnRoooMoqloMONqWRc-HFULFyqNy942z4MVhm6cYrzpS_umQa/s320/P1010933.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Tradycyjnie robię zdjęcie przy niewielkim obelisku poświęconym braciom Reszke, którzy wybudowali tutaj okazały dwór a także posiadali stadninę koni w położonym nieopodal Skrzydlowie. Nie omieszkałem również zatrzymać się w miejscu gdzie bez mała 10 lat temu miałem wypadek, który zdążył już urosnąć do miana legendarnego. Śmigając przez Karczewice, Pacierzów dotarłem do Kłomnic. Stamtąd odbiłem na miejscowość Zdrowa. Czas miałem bardzo dobry więc tempo było dość rekreacyjne. Nie spiesząc się zbytnio dotarłem do Jackowa. A stamtąd przez Lgotę Małą, w której zrobiłem sobie mały postój ponownie wjechałem na teren powiatu radomszczańskiego. Ze Szczepocic miałem już tylko kilka kilometrów do domu. </span><br /></div>Przemo Teamhttp://www.blogger.com/profile/10263942140687296839noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1357914355527634872.post-77928094054766452852024-02-25T18:32:00.001+01:002024-02-25T18:32:08.961+01:00Rowerowy sezon 2024 zaczynamy w Żłobnicy <div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Nie zawsze udaje mi się zacząć sezon rowerowy już w lutym. Dziś jednak aura okazała się na tyle łaskawa, że można było wyruszyć w pierwszą tegoroczną wycieczkę rowerową. Oczywiście jak to zwykle bywa na początku sezonu nie było to nic spektakularnego, ale ponad 50 kilometrów udało się wykręcić. <br />Generalnie zastanawiałem się nad kierunkiem wycieczki. Finalnie wybór padł na odkrywkę w Kleszczowie. Nie ukrywam, że pierwsze kilometry szły mi całkiem sprawnie. Nie ma się jednak czemu dziwić. Wszak człowiek po zimie spragniony jazdy. Kilometry więc pokonywałem bardzo sprawnie. Dość szybko dotarłem w okolice Kleszczowa. Pomyślałem sobie, że bez sensu będzie jechać na punkt widokowy w tejże miejscowości. W końcu od dłuższego czasu trwa zasypywanie odkrywkowej kopalni węgla brunatnego. Obecnie zdecydowanie lepszy jest na drugim punkcie w Żłobnicy. Skręciłem więc na Żłobnicę. Po dotarciu na miejsce okazało się, że nie tylko ja zdecydowałem się odwiedzić to miejsce. Było też kilku motocyklistów, a i rowerzystów nie zabrakło. <br /></span><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRjMRDwGIyv1Dytk2sfTEbcdlR9b2fRdYCmLR66uZX9UXOhlkJ4lcHvsx5hxuY8pHYMnwmPlj0Rb5JsdESao7AtAH0sbfzSAGOhLqlhYzkYkjCRohGwCbYO5hCkbtW3l_MTfGdvAeJvjST_gJfhpj9tSUxnIcYqYUbL53GAn9FlkgnNOkbEMyrcN0e8KVd/s4608/P1010929.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRjMRDwGIyv1Dytk2sfTEbcdlR9b2fRdYCmLR66uZX9UXOhlkJ4lcHvsx5hxuY8pHYMnwmPlj0Rb5JsdESao7AtAH0sbfzSAGOhLqlhYzkYkjCRohGwCbYO5hCkbtW3l_MTfGdvAeJvjST_gJfhpj9tSUxnIcYqYUbL53GAn9FlkgnNOkbEMyrcN0e8KVd/s320/P1010929.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Niestety zanim jeszcze dotarłem do punktu widokowego w Żłobnicy zaczęło dość mocno wiać. A to nie wróżyło nic dobrego. I miałem rację. W drodze powrotnej szczególnie na otwartych przestrzeniach wiatr mocno dał mi się we znaki. A do tego w końcówce etapu dało o sobie znać zmęczenie. W końcu 50 kilometrów jak na pierwszą wyprawę to solidna odległość. Dramatu jednak nie było i w nawet niezłym czasie udało mi się zamknąć etap. </span><br /></div>Przemo Teamhttp://www.blogger.com/profile/10263942140687296839noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1357914355527634872.post-66730646476190820372024-01-01T07:00:00.001+01:002024-01-01T07:00:00.132+01:00Rozmyślania nad wyprawami na ten 2024 rok<div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Niemal każdego roku łapię się na tym, że jeśli uda mi się zrealizować połowę moich planów rowerowych to już jest dobrze. Ostatnimi czasy zacząłem się zastanawiać nad tym czy ta moja coroczna lista nie jest zbyt długa? Może należy ją zmniejszyć do siedmiu? Doszedłem do wniosku, że dłuższa lista daje więcej możliwości. Pewien wybór zwłaszcza, że w ciągu roku pojawiają się różne sytuacje powodujące zmiany naszych planów. Jak sięgnę pamięcią to chyba tylko raz czy dwa udało mi się zrealizować wszystkie plany. <br />Aż trudno w to uwierzyć, ale rozpoczynający się rok będzie już jedenastym, w którym będę przemierzał nasz kraj Gwidonem. Szmat czasu, tysiące kilometrów wykręconych po naszych drogach. Wiem, że podniosą się głosy, że nie tylko po naszych drogach. Wszak zdarzyło mi się śmigać po Ukrainie czy zahaczyć o Słowację czy Czechy. Na ten rok wymyśliłem coś czego wielu z Was pewnie się nie spodziewało. I od tego mojego najbardziej szalonego pomysłu zacznę moje zestawienie. <br />Zatem zaczynamy...<br /><b><span style="color: red;">Pomorze Zachodnie i Bornholm</span></b> - chyba najmniej dopracowana wyprawa jaką sobie zaplanowałem na ten 2024 rok. Po pierwsze nie wiem czy zdecyduje się na eksplorację duńskiej wyspy Bornholm. Głównie z powodu dość wysokich kosztów jakie pochłonęłaby ta wyprawa. Może się więc zdarzyć, że skończy się jedynie na trzech może czterech dniach jazdy. I tu też nie wiem w jakim kierunku. Czy będzie to w stronę Szczecina i Nowego Warpna, które chciałbym odwiedzić. Czy może skończy się tylko na Wolinie i śmiganiu wzdłuż wybrzeża do Kołobrzegu? <br /></span><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiylA88wFMNyMJu2DejF0fKAsTBd_7vV5NGptrjiC5_8lw3B8629i7jy4hvxZRzil9_0PLjTTa5peXd6tSDF5vk_Jg-jwVDd-brFCQBXGnS8oGV9s8Dny3llzFQXhcYzXALnpiUz_HPvimiAwVSzZrW9XxGuHqb7hlIG8IsRrlLx66FpcUVl24bqpIrmp1f/s4608/P1010465.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiylA88wFMNyMJu2DejF0fKAsTBd_7vV5NGptrjiC5_8lw3B8629i7jy4hvxZRzil9_0PLjTTa5peXd6tSDF5vk_Jg-jwVDd-brFCQBXGnS8oGV9s8Dny3llzFQXhcYzXALnpiUz_HPvimiAwVSzZrW9XxGuHqb7hlIG8IsRrlLx66FpcUVl24bqpIrmp1f/s320/P1010465.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;"><b><span style="color: red;">Dolny Śląsk</span></b> - tutaj takich dylematów nie mam. Wyciągnąłem po prostu pomysł wyprawy rowerowej sprzed dwóch czy trzech lat. W założeniu jest kręcenie wokół Świeradowa Zdrój. W planach choćby dotarcie do zamku Czocha czy do trójstyku granicznego w Porajowie. W przypadku tego drugiego pewnie niezbędne okaże się przejechanie przez teren Czech. Ponadto chciałbym odwiedzić znany przede wszystkim z Samych Swoich Lubomierz. <br /><b><span style="color: red;">Kujawsko-pomorskie</span></b> - kolejna wyprawa, która była na liście bodaj dwa lub trzy lata temu. Będzie okazja wrócić do kilku ciekawych miejsc, które już kiedyś zwiedziłem. Nie zabraknie jednak zupełnie nowych jak choćby Grudziądz, który po prostu chciałbym zobaczyć. <br /><b><span style="color: red;">Krzyżtopór i Sandomierz</span></b> - po wielu latach przerwy chciałbym po raz kolejny zawitać do malowniczego Sandomierza. Wszak nie ostatni raz to byłem tam bodaj dziesięć lat temu. A miejsce bez wątpienia warte jest częstszych odwiedzin. A po drodze rzecz jasna będzie okazja aby znów napawać się monumentalnością ruin zamku Krzyżtopór. <br /><b><span style="color: red;">Velo Czorsztyn</span></b> - choć ta propozycja znajduje się dopiero w połowie mojego zestawienia to bez wątpienia będę chciał ją zrealizować w pierwszej kolejności. Ponoć trasa wokół Jeziora Czorsztyńskiego jest najbardziej malownicza w naszym kraju. To już daje jej wysoką rekomendację. A gdy dołożę do tego dwa zamki, znajdujący się na liście UNESCO kościół w Dębnie Podhalańskim to większych zachęt nie potrzebuję. Ale nie... Przecież nad Jezioro Czorsztyńskie można dojechać piękną trasą VeloDunajec. A w drodze powrotnej przed Nowym Sączem skręcić w VeloPoprad i dojechać aż do Krynicy Zdrój. <br /><b><span style="color: red;">Racławice </span></b>- w rozpoczynającym się roku będziemy obchodzić kolejną rocznicę Powstania kościuszkowskiego. Trzeba będzie to wydarzenie uczcić. A najlepszym na to sposobem będzie wyprawa na miejsce bitwy pod Racławicami. <br /><b><span style="color: red;">Reszel </span></b>- ostatni centralny zlot turystów kolarzy jaki odbył się na Warmii i Mazurach pozostawił u mnie pewien niedosyt. Nie do wszystkich miejsc, które sobie zaplanowałem udało mi się dotrzeć. Jednym z nich jest Reszel ze swoim zamkiem. Stąd to niewielkie warmińskie miasteczko znalazło się na mojej liście. <br /><b><span style="color: red;">Żelazny Szlak Rowerowy</span></b> - ostatnimi czasy natrafiłem na kilka relacji w wypraw tym szlakiem. Opinie wiadomo są różne. Podobno po polskiej stronie rewelacja. Gorzej po czeskiej zwłaszcza jeśli chodzi o oznakowania a te w moich przypadku jak wiadomo są kluczowe. Nie ma co ukrywać, że trochę ciężko będzie dojechać do miejsca, gdzie szlak się rozpoczyna, ale jeśli się zdecyduję to na pewno coś wymyślę. <br /><b><span style="color: red;">Kielce/Zagnańsk</span></b> - w sumie to tę nową trasę rowerową miałem testować już w 2023 roku. Brakło jednak korzystnych okienek pogodowych. Myślę, że w 2024 roku uda mi się przejechać tą dość krótką trasę. <br /><b><span style="color: red;">Wyśmierzyce</span></b> - miejscowość, która chyba ma stałe miejsce w moim zestawieniu. Kilka razy już się nawet przymierzałem aby wreszcie tam pojechać. Zawsze jednak coś stawało na drodze. A to brak pogody, a to inne ciekawe pomysły. Sam jestem ciekaw jak to będzie w tym roku? </span><br /></div><div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjc96bglULFUfJxUpzIGrYc_pGy12Iv-9XDZhsGCgn3PnLC1FzlCa2qIzT4yNNSvQafeF2etCsWnzKhCIWkNNPDpGx2EWAZ8PVcJKDUBHejTjY2XNjvaXypSZoYhyphenhyphenPVWQTsG0WqG_-6jU1GHy2nTkQJzTNtx4zg6-wBhfRbNhhDARKEBR11sulAPwVHz7AS/s4608/P1010854.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjc96bglULFUfJxUpzIGrYc_pGy12Iv-9XDZhsGCgn3PnLC1FzlCa2qIzT4yNNSvQafeF2etCsWnzKhCIWkNNPDpGx2EWAZ8PVcJKDUBHejTjY2XNjvaXypSZoYhyphenhyphenPVWQTsG0WqG_-6jU1GHy2nTkQJzTNtx4zg6-wBhfRbNhhDARKEBR11sulAPwVHz7AS/s320/P1010854.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Już teraz z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę założyć, że nie wszystkie plany uda się zrealizować. Wiem na pewno, z których będzie mi najłatwiej zrezygnować. Z pewnością będzie sporo wycieczek po najbliższej okolicy. Wszakże wycieczka na pstrąga do Złotego Potoku czy też deser lodowy do Kamyka to już niemal rytuał. Bez wątpienia pojawia się wycieczki nieplanowane. W końcu może tradycją staną się coroczne wyprawy do Zielonej Góry, która kusi niesamowitą infrastrukturą rowerową. <br />Choć nie ma jeszcze oficjalnego potwierdzenia wszystko wskazuje na to, że na stałe do kalendarza imprez PTTK wracają centralne zloty. W 2024 roku Centralny Zlot Turystów Kolarzy ma się odbyć na terenie województwa łódzkiego. Będzie więc w miarę blisko i jeśli trasy będą atrakcyjne trzeba będzie się wybrać.</span><br /></div>Przemo Teamhttp://www.blogger.com/profile/10263942140687296839noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1357914355527634872.post-64396840746309659262023-12-31T05:00:00.001+01:002023-12-31T05:00:00.247+01:00Nieszablonowy był ten 2023 rok<div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Trudno uwierzyć, ale właśnie kończy się dziesiąty sezon moich podróży Gwidonem po naszym pięknym kraju. Rzecz jasna znajdą się tacy, którzy stwierdza, że nie tylko po Polsce. To też prawda. Choć tych akcentów zagranicznych jest bardzo mało. A jak wyglądał ten kończący się rok? Po części podobny do poprzednich. Nie brakowało bowiem wypraw zaplanowanych. Jednak bardzo dużo było takich, których w ogóle nie planowałem. <br />Sam sezon rowerowy zacząłem dość późno, gdyż dopiero w połowie marca. Zwykle to już w lutym robię pierwsze przetarcie. Nie zawsze jednak weekendowe okienko pogodowe na to pozwala. Jako się rzekło sezon rozpocząłem w marcu wycieczką do legendarnego Garnka. W tym samym miesiącu po raz pierwszy wziąłem udział w oficjalnych zawodach. Mistrzowskie Otwarcie Sezonu organizowane przez Rajdy dla frajdy było dla mnie nowością a jednocześnie pokazało mi, że jazda aby danym dystans przejechać jak najszybciej jest zdecydowanie nie dla mnie. Przy okazji okazało się, że Gwidon jechał z kontuzją i trzeba było poddać go regeneracji. <br />Słabo wypadły w tym roku kwiecień i maj. W tym pierwszy wyruszyłem w zasadzie jedynie na dwie wyprawy. Przy obu wspierałem się nieco koleją. Pierwszą z nich rozpocząłem w Kielcach by trasą Green Velo dojechać do Oblęgorka. Planowałem dojechać aż do Drzewicy. Niestety Green Velo marnie oznaczone i trzeba było nieco skrócić wyprawę kończąc ją w Końskich. Druga z nich miała być połączeniem groundhoppingu i zwiedzania. O ile udało się zobaczyć mecz po czeskiej stronie Cieszyna o tyle ze zwiedzaniem Skoczowa już tak różowo nie było. Wszystko przez zamknięte muzeum Gustawa Morcinka. Bez rewelacji minął również maj, w którym to odbyłem tradycyjne wycieczki do Złotego Potoku i Kamyka. <br />Dużo lepszy był czerwiec choć długo nic nie zapowiadało ciekawych wycieczek. Nie mniej jednak jeszcze przed zakończeniem roku szkolnego ruszyłem raz jeszcze na mecz do czeskiego Cieszyna a stamtąd pagórkami do Ustronia. Wszak tam mnie Gwidonem jeszcze nie widzieli. W pierwszym zaś tygodniu wakacji sięgnąłem po wyprawę z listy. W końcu udało mi się odwiedzić kopalnię soli w Kłodawie. A przy okazji zawitałem również do miejscowości Chełmno nad Nerem gdzie znajdował się niemiecki obóz zagłady a także do Koła gdzie nad Wartą są zamkowe ruiny. <br />Na początku lipca ruszyłem na pierwszą kilkudniową wycieczkę rowerową. Bazą wypadową był Świdwin. I choć nie udało mi się dotrzeć do wszystkich zaplanowanych miejsc to mimo wszystko wyprawę uznaję za udaną. Po latach przerwy ponownie zawitałem do uzdrowiskowego Połczyna. <br /></span><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQXNcrtn3Gv-42mo7hJW5k9h-E0FgONQqFop2iUzsMwu1Fv0QfV3LuqlF_bvbfgM7m5aKmVLDLDIgCzTeZ1H4n1iD9RTdiBctwu0Lt6Z32-leVY9gOUJwW71J-IK4rXr1JkL_FTr4WAjIBnMElfEDyK7U2cqkqi9CYWcSvRgVJLqQRBOP2stRUvSaTT027/s4608/P1010471.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQXNcrtn3Gv-42mo7hJW5k9h-E0FgONQqFop2iUzsMwu1Fv0QfV3LuqlF_bvbfgM7m5aKmVLDLDIgCzTeZ1H4n1iD9RTdiBctwu0Lt6Z32-leVY9gOUJwW71J-IK4rXr1JkL_FTr4WAjIBnMElfEDyK7U2cqkqi9CYWcSvRgVJLqQRBOP2stRUvSaTT027/s320/P1010471.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Nie zabrakło też Kołobrzegu, do którego ze Świdwina opracowałem aż trzy alternatywne trasy. Zawitałem też do Reska czy skansenu kolejowego w Gryficach. Idąc niejako za ciosem jeszcze w lipcu ruszyłem w kolejną wyprawę z listy. Tym razem po długim oczekiwaniu odwiedziłem Kalisz a także zamek w Gołuchowie. </span><br /></div><div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQZKE72ZD8DyiAylJdJhP3Rz8F6ki0w0skAB9Dt0_tBHzLjgAvkoCrJ8fm59vPqeWDV2Gct87pFGepRq2BvQ_gaXsg37k19jGfHKnQqkaGd89kDwHyG7kRZSDsM-e-UEm9ZlXwr6U5W85-V8L4A5nvwutun3VtUks9Ay9bC-64RZVWMCHozHGGtb3XY1Dh/s4608/P1010505.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQZKE72ZD8DyiAylJdJhP3Rz8F6ki0w0skAB9Dt0_tBHzLjgAvkoCrJ8fm59vPqeWDV2Gct87pFGepRq2BvQ_gaXsg37k19jGfHKnQqkaGd89kDwHyG7kRZSDsM-e-UEm9ZlXwr6U5W85-V8L4A5nvwutun3VtUks9Ay9bC-64RZVWMCHozHGGtb3XY1Dh/s320/P1010505.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">W lipcu planowałem jeszcze start w swoich pierwszych oficjalnych zawodach. Jednak z uwagi na fakt, że niemal w ostatniej chwili organizatorzy Lubuskiej Szosy wydłużyli trasę i niekorzystnie zmodyfikowali jej przebieg zrezygnowałem ze startu. Nie oznacza to jednak, że do Zielonej Góry, która jest rajem dla rowerzystów nie pojechałem. Owszem udałem się do winnego grodu odwiedzając choćby skansen w dzielnicy Ochla. </span><br /></div><div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhn1tDxnzgoXQ8utk0g1vfOd9RXqF6KVp_3rcw2cDRQ7vebQ5JHCxzcCv14i5mQu2FXu85hOaID0Oc23veH_tEo5vsLJzLaR6Zm2d78M7dwxiblRvbRUSvOcrPujYaUWRg6jlghyphenhyphenVEKNZcZdmAooGWTVKbVCUJhMMfOhjBahLDgGQGgWKgsufzt9afb6P_r/s4608/P1010530.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhn1tDxnzgoXQ8utk0g1vfOd9RXqF6KVp_3rcw2cDRQ7vebQ5JHCxzcCv14i5mQu2FXu85hOaID0Oc23veH_tEo5vsLJzLaR6Zm2d78M7dwxiblRvbRUSvOcrPujYaUWRg6jlghyphenhyphenVEKNZcZdmAooGWTVKbVCUJhMMfOhjBahLDgGQGgWKgsufzt9afb6P_r/s320/P1010530.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Przejechałem również, tyle że po swojemu trasę Lubuskiej Szosy zwiedzając m. in. dawnych obóz jeniecki, znany z filmu Wielka ucieczka. Przetestowałem również piękną trasę rowerową wiodącą z Zielonej Góry do Nowej Soli. <br />Jeszcze w lipcu odbyłem dwie jednodniowe etapówki. Jedna wiodła z Lipiec Reymontowskich do Drzewicy a druga nad zalew w Ostrowach nad Okszą. Przy okazji tej pierwszej zawitałem do położonego nad Pilicą Inowłodzu gdzie są ładnie odnowione ruiny dawnego zamku z czasu Kazimierza Wielkiego. </span><br /></div><div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZJtwi2sZYq9G0-Z1AItXMG9Z2WueESYASaZmpbweHAfrB3snX4jGEtV2H3gaHlWOonEtVu7x-iHjvVRmhw7AL459EXKok01XKWY21tDYXKpHtxGk0tgZV-2oePMl4fkLkx9j-wgvzX4kMiG3DQK9mC3C39oF0TYIzdqzPM5SgzwVJwps26nLjgXdouRbQ/s4608/P1010563.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZJtwi2sZYq9G0-Z1AItXMG9Z2WueESYASaZmpbweHAfrB3snX4jGEtV2H3gaHlWOonEtVu7x-iHjvVRmhw7AL459EXKok01XKWY21tDYXKpHtxGk0tgZV-2oePMl4fkLkx9j-wgvzX4kMiG3DQK9mC3C39oF0TYIzdqzPM5SgzwVJwps26nLjgXdouRbQ/s320/P1010563.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Pierwsze dni sierpnia przyniosły zaplanowaną wyprawę do Krosna. Trzeba przyznać, że choć trochę storpedowała ją pogoda to bez wątpienia była to wyprawa obfitująca w mnóstwo atrakcji turystycznych. Z ważniejszych można wyliczyć choćby bunkier kolejowy w Stępinie, dworek Marii Konopnickiej w Żarnowcu, Muzeum Lizaka w Jaśle, zamek w Odrzykoniu, skansen w Bóbrce, pałac w Dukli. Rzecz jasna nie można zapomnieć o uzdrowiskach Iwonicz Zdrój i Rymanów Zdrój a także o morderczym odcinku, które łączy te dwie miejscowości. </span><br /></div><div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitZvCq3edKTl_w18kqRw32YPT0q0UDIvARUc3B-9hIlPHSWSm7Gee3HR81CZaarUN_J9SfH_Gr6UOk5uKDdYsvlrvYa3mrXjAF917IZ0ZeoVR4_OvUfEHGXfP2VDnO4opgXMxZnrRtfJTE5_YiArxTXSWwfaVrS1o3Kxfjm3ABJL170GZnJq8l9Es2_KkE/s4608/P1010615.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitZvCq3edKTl_w18kqRw32YPT0q0UDIvARUc3B-9hIlPHSWSm7Gee3HR81CZaarUN_J9SfH_Gr6UOk5uKDdYsvlrvYa3mrXjAF917IZ0ZeoVR4_OvUfEHGXfP2VDnO4opgXMxZnrRtfJTE5_YiArxTXSWwfaVrS1o3Kxfjm3ABJL170GZnJq8l9Es2_KkE/s320/P1010615.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Sierpień to tradycyjny początek nowego sezonu w niższych ligach również w Czechach. Toteż nie mogło mnie zabraknąć na inauguracyjnym meczu w czeskim Cieszynie. A przy okazji przejechałem się kawałkiem Wiślanej Trasy Rowerowej wiodącym z Ustronia do Wisły. <br />Końcówka wakacji przyniosła także wyprawę na Warmię i Mazury a konkretnie na Centralny Zlot Turystów Kolarzy. Warto zaznaczyć, że był to pierwszy zlot od 2019 roku i choć nie wszystkie trasy były dobrze wytyczone, brakowało oznaczeń a odcinków szutrowych była cała masa to impreza była bardzo udana i obfitowała w atrakcje turystyczne. Na pierwszy ogień poszła leśniczówka, w Praniu gdzie pomieszkiwał choćby Konstanty Ildefons Gałczyński. Bardzo fajna była wycieczka wokół Jeziora Śniardwy. Gdyby jeszcze ktoś kiedyś zrobił tam infrastrukturę rowerową była był rewelacja. </span><br /></div><div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitWEuy_71o0fYrzCb2Rzje9Lfkw7xvzQwCEi5xq9TpwJXP6DdQJ9vYbhyL4a1hrZ0daUGPuaN1qS0OuIaeOsuut0A4fF4cYJET9lrPOPTDpoj39zXrf7kYt7Ndb2a0MnH6KRJB4HUUF0O0FeTzevNV3jk3LBrSs2w_Qzo3evb5vRJi6wk148FPWNos2kdJ/s4608/P1010648.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitWEuy_71o0fYrzCb2Rzje9Lfkw7xvzQwCEi5xq9TpwJXP6DdQJ9vYbhyL4a1hrZ0daUGPuaN1qS0OuIaeOsuut0A4fF4cYJET9lrPOPTDpoj39zXrf7kYt7Ndb2a0MnH6KRJB4HUUF0O0FeTzevNV3jk3LBrSs2w_Qzo3evb5vRJi6wk148FPWNos2kdJ/s320/P1010648.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Podczas zlotu nie brakowało również akcentów związanych z wojskowością. Wymienię choćby Twierdzę Boyen w Giżycku czy Wilczy Szaniec w Gierłoży. Były też takie łatwe odcinki gdzie głównym celem było dotarcie do miejscowości o ciekawych nazwach. </span><br /></div><div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhooZlUbePDavFCdD1Uyq18_POc92epwpXAKfEtrWgvBKdrPy9Jc4BxQATiLgqShlk8jGyp5nBwP7A8NF24n1TrKx4FfCXINgWd78mW6_LMKQsIqqUPdSmSwGvAyAmEUJ5qzSA8fXvYylgGJ9738nMsWn0hW1tDgUJKtnWuQY8OIkQDH5Opvi1WM9_umjJb/s4608/P1010691.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhooZlUbePDavFCdD1Uyq18_POc92epwpXAKfEtrWgvBKdrPy9Jc4BxQATiLgqShlk8jGyp5nBwP7A8NF24n1TrKx4FfCXINgWd78mW6_LMKQsIqqUPdSmSwGvAyAmEUJ5qzSA8fXvYylgGJ9738nMsWn0hW1tDgUJKtnWuQY8OIkQDH5Opvi1WM9_umjJb/s320/P1010691.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Wyjątkowo łaskawy w tym roku dla wycieczek rowerowych okazał się wrzesień. Można powiedzieć, że wykorzystałem ten miesiąc chyba w stu procentach. Korzystając w faktu, że w tym roku rozpoczęcie roku szkolnego było 4 września mogłem pierwszego wziąć udział w uroczystościach upamiętniających bitwę pod Mokrą. Oczywiście nie zabrakło mnie na uroczystościach pod Ewiną. Uczestniczyłem także w otwarciu nowego szlaku rowerowego wiodącego z Zakrzówka Szlacheckiego do Gidel. <br />Na przełomie września i października odbyłem drugą w krótkim czasie wyprawę na Warmię. Celem wycieczki był Lidzbark Warmiński. I choć początek w Olsztynie był ciężki z uwagi na ulewę to potem było już tylko lepiej. Na odcinku z Lidzbarka Warmińskiego do Stoczka Klasztornego mającego statut Pomnika Historii Polski towarzyszyła mi przesympatyczna koleżanka Angelika, którą poznałem wracając pociągiem ze Zlotu w Mikołajkach. </span><br /></div><div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLCKhhMDD4DuSNavV9AdIv6tbJubqVStfr-DyHENeVOI8t-xHvxWm0mPgxO3kQzRu48HkL3iUJ59SqRKEanzUCXxUEapxuMEBtuwf7HBZLKFB7ImQBWOtR3C6KhapbDOtk-wmfDtELfUc2ov81MaQWJhd9CsJMxNV2t4-wOdnrwmGO-VFVTwWiqOuZfnKV/s4608/P1010737.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLCKhhMDD4DuSNavV9AdIv6tbJubqVStfr-DyHENeVOI8t-xHvxWm0mPgxO3kQzRu48HkL3iUJ59SqRKEanzUCXxUEapxuMEBtuwf7HBZLKFB7ImQBWOtR3C6KhapbDOtk-wmfDtELfUc2ov81MaQWJhd9CsJMxNV2t4-wOdnrwmGO-VFVTwWiqOuZfnKV/s320/P1010737.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Sam Lidzbark Warmiński a także okolica sprawiała, że na przyszły rok
planuję tam powrócić Gwidonem a także zabrać moją klasę na Zieloną
Szkołę.W październiku wziąłem także udział w charytatywnym rajdzie do Napoleonowa. I choć aura była marna to w akcji charytatywnej po prostu musiałem wziąć udział. Wykorzystując chyba ostatnie w miarę dobre okienko pogodowe pokręciłem się trochę po Żywcu a także podjechałem do jednego z bunkrów w Węgierskiej Górce. </span><br /></div><div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCID23_E5WlVeA3cykHxtZVq1D-wzQ1B2jxklFiP9Cdo3e_jGF5JZGUaz6pxnWP1J7n_oOnZHWFpVWKTeqleF8hycTaRRTFKw6m4FbycstnuJccEXmNYlp6SJNSoN_ZaSgzbrbgyY0u0dxIqTqZ9JkAlJcH5c9Qmt1-gM4jZ9ZiedEPAZnfLeSGWKI-jfa/s4608/P1010843.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCID23_E5WlVeA3cykHxtZVq1D-wzQ1B2jxklFiP9Cdo3e_jGF5JZGUaz6pxnWP1J7n_oOnZHWFpVWKTeqleF8hycTaRRTFKw6m4FbycstnuJccEXmNYlp6SJNSoN_ZaSgzbrbgyY0u0dxIqTqZ9JkAlJcH5c9Qmt1-gM4jZ9ZiedEPAZnfLeSGWKI-jfa/s320/P1010843.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Sezon zakończyłem w Święto Niepodległości wyprawą po powiecie radomszczańskim podczas której odwiedziłem m. in. Kobiele Wielkie, Żytno czy Borzykową. <br />Na nadchodzący rok coś tam sobie zaplanowałem. Jeśli jesteście ciekawi to zapraszam do lektury już jutro. </span><br /></div>Przemo Teamhttp://www.blogger.com/profile/10263942140687296839noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1357914355527634872.post-68432140437923678462023-11-11T22:06:00.000+01:002023-11-11T22:06:04.161+01:00Niepodległościowa wycieczka po powiecie<div><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;"><span style="font-family: georgia;">Narodowe Święto Niepodległości to dla mnie zwykle koniec sezonu rowerowego w danym roku kalendarzom. Oczywiście wszystko zależne jest od pogody, która o tej porze nie zawsze jest łaskawa dla miłośników jednośladów. Dziś na szczęście warunki do jazdy były przyzwoite i można było ruszyć w trasę. <br />Muszę przyznać, że nie miałem ściśle określonej trasy. Uznałem, że w miarę pokonywanych kilometrów będę sobie wyznaczał kolejne cele. Początkowo ruszyłem w kierunku Kobiel Wielkich. Wszak stamtąd pochodzi jedna z bardziej znanych postaci z naszego powiatu czyli Władysław Reymont. Pokonanie kilkunastu kilometrów nie zmęczyło mnie specjalnie. Po dotarciu do wspomnianych Kobiel Wielkich podjechałem do ławeczki naszego noblisty. Pamiątkowe zdjęcie, łyk gorącej herbaty i można było jechać dalej. <br /></span><br /></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhg4WyaGYZN-OE5olZjW3K1QV5Tl0SAIXTXpSNWk0nqeXZ5OHbZil_V_DdiQnratA8LIxKFmw0lqN86AkIVAztQ3lwrds-3sfYhjbnA_dUnA-zrLZZt4t221ZEc_VHutpeIEjBXumsV787ZNdFEnr8drXMf1zulb7FGWfR_jIharJfEYGZlb_B-Uk0LHk5A/s4608/P1010855.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhg4WyaGYZN-OE5olZjW3K1QV5Tl0SAIXTXpSNWk0nqeXZ5OHbZil_V_DdiQnratA8LIxKFmw0lqN86AkIVAztQ3lwrds-3sfYhjbnA_dUnA-zrLZZt4t221ZEc_VHutpeIEjBXumsV787ZNdFEnr8drXMf1zulb7FGWfR_jIharJfEYGZlb_B-Uk0LHk5A/s320/P1010855.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Wyjątkowo nie przeszkadzał mi wiatr. Zdecydowałem więc, że skoro warunki są całkiem niezłe to pojadę sobie na rubieże powiatu radomszczańskiego czyli na obszar gminy Żytno. Po drodze przypadkowo spotkałem pana Jacka, u którego serwisuję rower. Chwilę rozmawiamy, po czym ruszam dalej. Dobrze mi się kręciło. Stąd sprawnie dotarłem do wspomnianego wcześniej Żytna. Tam zatrzymuje się na dłuższy postój. Zerkam na zegarek. Czas mam niezły, ale ze wstępnych wyliczeń wynika, że przed zapadnięciem zmroku nie wrócę do domu jeśli zdecyduje się na długi objazd gminy Żytno. Po analizie mapy postanowiłem, że dojadę do Borzykowej i stamtąd nie będę już jechał na Maluszyn, tylko pojadę na Silnicę. </span><br /></div><div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKqKzXQ7bMml5xNXUUU7kIZ0PE-gI5wSLfPTbG43YbLpu75ZQaUSrHwa23pZx27NdNbBhZkaYkLQn6kPczvLhORm1SPW_WlmHsNCZuRUs9AF_nx3cTUgjo7Dp0BjtHkbUIusH4UyyYHwY888mcxOATZJiOmy6ffko8ooLIn1YtT_USxtaaP95u61lpuRF7/s4608/P1010856.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKqKzXQ7bMml5xNXUUU7kIZ0PE-gI5wSLfPTbG43YbLpu75ZQaUSrHwa23pZx27NdNbBhZkaYkLQn6kPczvLhORm1SPW_WlmHsNCZuRUs9AF_nx3cTUgjo7Dp0BjtHkbUIusH4UyyYHwY888mcxOATZJiOmy6ffko8ooLIn1YtT_USxtaaP95u61lpuRF7/s320/P1010856.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Na drogach było niemal pusto. Jechało się więc bardzo dobrze. Z Żytna do wspomnianej Borzykowej mam zaledwie kilka kilometrów. W miejscowości gdzie w 1210 roku odbył się synod biskupów połączony ze zjazdem książąt dzielnicowych robię dłuży postój. Następnie zgodnie z przyjętą koncepcją jadę w kierunku Silnicy. Przypominam sobie, że kiedyś już pokonywałem ten odcinek. Po dojechaniu do Polichna jadę drogą wojewódzką do Silnicy. Stamtąd odbiłam na Wielgomłyny. Przejeżdżam niewielki odcinek, po czym zatrzymuje się nad niewielkim zbiornikiem wodnym w Kozim Polu. </span><br /></div><div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHd29yfY1bmDyK2mr4HOAvuqDpfrF5bhODkTWClnzg4P6z2_JpOq8p-GlIJM6TjYQXLea52bvnz0wFDrA4A9a2GozqucAe2Gy1vZsuunSFelNe4gKfdaSHJ3cLptWhA8yR82Rs47BoplJTwIi8wDDYbjDT3Q8-fsuTPik2vWlYAZi5u2m_-ny9aooNTH5N/s4608/P1010859.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHd29yfY1bmDyK2mr4HOAvuqDpfrF5bhODkTWClnzg4P6z2_JpOq8p-GlIJM6TjYQXLea52bvnz0wFDrA4A9a2GozqucAe2Gy1vZsuunSFelNe4gKfdaSHJ3cLptWhA8yR82Rs47BoplJTwIi8wDDYbjDT3Q8-fsuTPik2vWlYAZi5u2m_-ny9aooNTH5N/s320/P1010859.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Chwila odpoczynku i przez Myśliwczów docieram do Wielgomłyn. Licznik rowerowy pokazuje, że co prawda nie uda mi się przejechać stu kilometrów, ale osiemdziesiąt na pewno przekroczę. Na odcinku do Kobiel Wielkich zaczynam odczuwać nieco trudy dzisiejszego etapu. Nie ma się jednak czemu dziwić. W końcu to tegoroczne ostatki a jakby nie patrzeć to prawie miesiąc nie byłem na żadnej dłuższej wycieczce rowerowej. Poważniejszego kryzysu jednak nie było. Na spokojnie przez Kobiele Wielkie z ostatnim dłuższym przystankiem w Orzechowie docieram do Radomska. </span><br /></div>Przemo Teamhttp://www.blogger.com/profile/10263942140687296839noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1357914355527634872.post-16713004132660266582023-10-14T23:04:00.000+02:002023-10-14T23:04:08.102+02:00Jesienny Żywiec z Węgierską Górką w tle<div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Optymistyczne prognozy pogody sprawiły, że sobotę postanowiłem przeznaczyć na wycieczkę rowerową. Rozważałem kilka opcji. Finalnie wybór padł na Żywiec. Raz jeszcze mnie tam Gwidonem nie było a dwa w miarę dobrze są skomunikowane pociągi, którymi nieco trzeba było się wspomóc. Biorąc pod uwagę, że bardzo wcześnie wstałem to i dość szybko znalazłem się w samym Żywcu. Pierwsze wrażenie było raczej marne. Wiadomo, ja większość miejscowości oceniam pod kątem przygotowania na przyjęcie turystów kolarzy. I tu niestety Żywiec wypada beznadziejnie. Próżno bowiem szukać ciągów pieszo-rowerowych, o drogach rowerowych nie wspominając. Mimo tych niedostatków, sprawnie dotarłem na żywieckie rynek skąd udałem się w kierunku zamku. Ten otwierano o 10:00, miałem więc godzinę czasu aby pokręcić się po położonym tuż obok parku. Trzeba przyznać, że park wygląda bardzo przyzwoicie. Warte polecenia są choćby Domek Chiński czy Ogród Różany. <br /></span><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5m_MGkTq5RBId2ad6NsmvMy-EAks3-IkjuH_uVFlEOXjck3_YYNxAj0eIYS0LgQYR7cOmw0NyOgceLO86TBmcCfsz4D1W5UlQNUvMimnUSSY436DivFFDTZkEOiv3o56PmdKUO_pGKPH9F3_E7g43girkNhQpTifI8yP458bvMKS4VlHV6N23qve07IKp/s4608/P1010847.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5m_MGkTq5RBId2ad6NsmvMy-EAks3-IkjuH_uVFlEOXjck3_YYNxAj0eIYS0LgQYR7cOmw0NyOgceLO86TBmcCfsz4D1W5UlQNUvMimnUSSY436DivFFDTZkEOiv3o56PmdKUO_pGKPH9F3_E7g43girkNhQpTifI8yP458bvMKS4VlHV6N23qve07IKp/s320/P1010847.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Warto zaznaczyć, że w pobliżu parku są właściwie dwa zamki. Pierwszy tzw. stary, w którym mieści się aktualnie muzeum a także nowy, który jest niedostępnym dla turystów pałacem rodu Habsburgów. W samym muzeum możemy obejrzeć kilka wystaw rozsianych w trzech budynkach. W sumie aby wszystko spokojnie obejrzeć trzeba wygospodarować przynajmniej godzinę czasu. <br />Po zwiedzaniu zamku ruszyłem z powrotem w kierunku dworca, gdyż to tam prowadzi droga do Węgierskiej Górki, która była drugim moim celem na dziś. Niejako po drodze podjechałem do Muzeum miejscowego browaru aby zapytać o warunki zwiedzania. Przy okazji zarezerwowałem sobie termin zwiedzania. <br />Wspominałem już, że Żywiec rowerowo kompletnie jest nieprzygotowany. Na szczęście odległość do Węgierskiej Górki nie jest zbyt duża, stąd ruch samochodów da się przeżyć. Nie mniej jednak w miejscowości Wieprz odbijam w kierunku centrum aby do miejsca docelowego dotrzeć boczną i nie aż tak ruchliwą drogą. W samej Węgierskiej Górce planowałem zobaczyć nieco inne bunkry. Finalnie jednak jadać bulwarem nad Sołą natrafiłem na drogowskazy prowadzące do ciężkiego schronu bojowego Waligóra. Specjalnie trudno tam trafić nie było, ale trasa była na tyle wymagająca, że przez pewien czas trzeba było Gwidona prowadzić. </span><br /></div><div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqv6-XAjf4LaqIZDRefq-K8g6bTfZ7BpzZNwclSH2vv1G3bBRFQgROKLyJm9pAVsq6qJbpqR85aPCB5TbrKlVozz1IAxqvkSl_UA_rLOpKV3nOkYvxlVXKoCv0uOHvL9prjUyJoZtg8da5gSbKoqof1je55fblOromePUQRPWvzFuvoiVYo92sorkiUBcN/s4608/P1010851.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqv6-XAjf4LaqIZDRefq-K8g6bTfZ7BpzZNwclSH2vv1G3bBRFQgROKLyJm9pAVsq6qJbpqR85aPCB5TbrKlVozz1IAxqvkSl_UA_rLOpKV3nOkYvxlVXKoCv0uOHvL9prjUyJoZtg8da5gSbKoqof1je55fblOromePUQRPWvzFuvoiVYo92sorkiUBcN/s320/P1010851.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Obiekt na pewno wart odwiedzenia zwłaszcza, że w pobliżu rozciąga się ładna panorama nie tylko na samą Węgierską Górkę a także na Beskid Żywiecki. Miłośnicy historii z pewnością wiedzą, że odbyła się tutaj jedna z pierwszych bitew wojny obronnej 1939 roku. <br />Wracając w drogę powrotną na chwilę zatrzymałem się nad Sołą, aby podziwiać ładne krajobrazy najbliższej okolicy.</span> <br /></div><div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiSQDeRT3EBa6CHnARw2LwJbCgJdPIUaHJrDGbQwxLH468d-GaYOZfMvh4tk0alsHBQYK-5SkSAsqze5KVaOadySD7Z0yuiQrF7Otxqs3faPTm0EBx55Sd8vKF7wB77BArRcQ1SgmmWq0CxYA6aLimsqtseJZlX2bbPmZTJ007p5Dem3ru9fueoyMuJwxe9/s4608/P1010854.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiSQDeRT3EBa6CHnARw2LwJbCgJdPIUaHJrDGbQwxLH468d-GaYOZfMvh4tk0alsHBQYK-5SkSAsqze5KVaOadySD7Z0yuiQrF7Otxqs3faPTm0EBx55Sd8vKF7wB77BArRcQ1SgmmWq0CxYA6aLimsqtseJZlX2bbPmZTJ007p5Dem3ru9fueoyMuJwxe9/s320/P1010854.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Odpoczynek nie trwał zbyt długo, gdyż trzeba było sprawnie wracać do Żywca na zwiedzanie muzeum miejscowego browaru. Dotarłem w sam raz. Przede wszystkim przed dużą grupą, z którą nie miałem zamiaru zwiedzać. Udało mi się wejść przed nimi dzięki czemu w spokoju przy pomocy audioprzewodnika poruszałem się po kolejnych salach muzeum. Warto wspomnieć, że w ramach biletu mamy możliwość degustacji złocistego trunku warzonego w żywieckim browarze. Ja z racji jazdy rowerem wybrałem opcję soku. <br />Po zwiedzaniu, które trwało dobrą godzinę w pobliskiej restauracji zatrzymałem się na obiad. Czas miałem bardzo dobry, stąd zdecydowałem, że jeszcze raz podjadę na rynek. Tam przy kawie i serniku można było podsumować tą moją sobotnią wycieczkę. </span><br /></div>Przemo Teamhttp://www.blogger.com/profile/10263942140687296839noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1357914355527634872.post-63330954832383988712023-10-07T22:19:00.003+02:002023-10-07T22:19:22.559+02:00Charytatywnie do Napoleonowa<div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Porywisty wiatr nie zachęcał do wychodzenia z domu, nie mówiąc już o jeździe rowerem. W takie dni jak dziś pogoda schodzi na dalszy plan. Kiedy jest organizowana rowerowa impreza charytatywna po prostu trzeba jechać nie zważając na warunki pogodowe. <br />Dzisiejszy rajd organizowany m. in. przez Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji w Radomsku miał na celu pomoc młodej dziewczynie zmagającej się z białaczką. Na starcie wyznaczonym przed nowym basenem mimo niesprzyjających warunków pogodowych stawiły się najtwardsze jednostki. I tak w gronie kilkunastu osób ruszyliśmy przez miasto w kierunku ulicy Sucharskiego. Dalej jechaliśmy w kierunku Dobryszyc. Wiatr nie odpuszczał i momentami bardzo mocno dawał się nam we znaki ale dawaliśmy radę. Po krótkiej pauzie we wspomnianych Dobryszycach ruszyliśmy dalej na Słostowice, potem przez Gomunice dotarliśmy do Kamieńska skąd pochodzi Ania, dla której był zorganizowany dzisiejszy rajd. <br />Przed miejscowym stadionem mieliśmy nieco dłuższą przerwę oczekując na miejscowych cyklistów a także na tych którzy ruszyli z Kleszczowa. Ostatni odcinek pokonywaliśmy już w nieco większym gronie. Jechaliśmy przez Koźniewice do drogi wojewódzkiej, którą w zasadzie przecięliśmy ruszając przez Aleksandrów, Danielów do głównego celu rajdu czyli Napoleonowa. To tam w gospodarstwie agroturystycznym czekały na nas ciasta a także ognisko gdzie można było upiec sobie kiełbaski. Nie zabrakło też grilla, z którego serwowano karczek. Każdy z obecnych mógł wesprzeć Anię wrzucając dowolną kwotę do puszek, które przygotowali organizatorzy. <br /></span><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGUSMnhyTQtOHmYJFf4Mg1OgcpbxzD7fGhJqr7UKLPo42HJWBYRbbRBKrPD-sV_e_AndC48FfniKYEi1NhuG8JB-7wrTy-_y_C1RCUvmudQkBs8N1aluFK4AYVemvmhEvZPAL8XDZaoAN_luP7rVzAg-QTQ4DSDrpBzMx-aput3UiMeOzzOPtXDHv6R6S8/s4608/P1010779.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGUSMnhyTQtOHmYJFf4Mg1OgcpbxzD7fGhJqr7UKLPo42HJWBYRbbRBKrPD-sV_e_AndC48FfniKYEi1NhuG8JB-7wrTy-_y_C1RCUvmudQkBs8N1aluFK4AYVemvmhEvZPAL8XDZaoAN_luP7rVzAg-QTQ4DSDrpBzMx-aput3UiMeOzzOPtXDHv6R6S8/s320/P1010779.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Z uwagi na to, że obiecałem koleżance podrzucić kilka zdjęć z trasy rajdu a także z samego Napoleonowa ruszyłem nieco wcześniej w drogę powrotną. Początkowo jechałem tak jak przyjechaliśmy. Dopiero w Koźniewicach nie skręciłem na Kamieńsk a na Pytowice, skąd dość szybko dotarłem do Słostowic. W drodze powrotnej znów zaczęła o sobie dawać znać niekorzystna aura. Może już tak bardzo nie wiało, ale za to zaczęło padać. Początkowo lekko ale na ostatnich dziesięciu kilometrach już na tyle intensywnie, że dojechałem do domu mokry. Ale dałem radę, wykręcając łącznie 73 kilometry. W końcu nie raz i nie dwa jechało się w gorszych warunkach jak dziś. </span><br /></div>Przemo Teamhttp://www.blogger.com/profile/10263942140687296839noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1357914355527634872.post-53977254320531047472023-10-01T23:34:00.003+02:002023-10-01T23:34:22.977+02:00U biskupów w Lidzbarku Warmińskim <div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Niedzielny poranek przywitał mnie dość ładną pogodą. Zanim ruszyłem w drogę powrotną do Olsztyna zawitałem do dawnego zamku biskupów warmińskich. Początki zamku sięgają połowy XIV wieku kiedy to budowę rozpoczął Jan Miśni. Pracę nad tą gotycką warownią trwały mniej więcej pół wieku. Z czasem zamek stracił swoją funkcję obronną i stał się monumentalnym dworem. Warto zaznaczyć, że ostatnim biskupem rezydującym w Lidzbarku Warmińskim był Ignacy Krasicki. Dziś część zamkowa pełni rolę Muzeum Warmii i Mazur, a część pałacowa jest hotelem. Bilet wstępu kosztuje nas 26 złotych, ale warto dopłacić jeszcze 12 złotych aby wejść na wieżę widokową. To z niej z kilku okiennic możemy podziwiać piękne panoramy różnych części miasta. W samym zamku można zaś poznać nie tylko jego historię, ale zobaczyć kolekcję broni, mnóstwo obrazów a także pamiątek po dawnych rezydenta zamku. Warto też wspomnieć, że obecnie trwa na terenie zamku remont. W ramach wykonywanych prac ma zostać odtworzony ogród, który usytuowany był w suchej fosie, która oddziela część zamkową od pałacowej. <br /></span><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZ-x3XHOgBgsTUQkmeTnBmep78oQR8PywmJB9UIJREYjPXrvfIAlzAUTkr812T03cbZaTsVeUlRmtbhDYEoiC9HTSjQWroi-cInllO3qsZzLV1Aqqapc2Ki2IPiiLzQ3bx-3qnvLhh5_yuRFBpTVoOmzUrrSlSEl27vHGzJ4A1s9vY9YakTb1LQKb6oEl_/s4608/P1010760.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZ-x3XHOgBgsTUQkmeTnBmep78oQR8PywmJB9UIJREYjPXrvfIAlzAUTkr812T03cbZaTsVeUlRmtbhDYEoiC9HTSjQWroi-cInllO3qsZzLV1Aqqapc2Ki2IPiiLzQ3bx-3qnvLhh5_yuRFBpTVoOmzUrrSlSEl27vHGzJ4A1s9vY9YakTb1LQKb6oEl_/s320/P1010760.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Po zwiedzaniu można było ruszać w drogę powrotną do Olsztyna. Pogoda dopisywała, mimo że momentami nieco mocniej wiało. Ruch na drogach był znikomy, stąd mimo licznych pagórków sprawnie pokonałem odcinek do Jezioran. Tam skręt w prawo i kilkanaście kilometrów w kierunku miejscowości Gradki. Im bliżej Olsztyna tym ruch na drodze był nieco większy, ale bez dramatu. Zdarzały się nawet odcinki dróg rowerowych. Już w samym Olsztynie aby uniknąć jazdy coraz ruchliwszą drogą, jechałem równoległą leśną. Na dworzec PKP dotarłem mniej więcej na godzinę przed odjazdem pociągu. Było więc trochę czasu aby coś zjeść i nieco odpocząć przed podróżą pociągiem. </span><br /></div>Przemo Teamhttp://www.blogger.com/profile/10263942140687296839noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1357914355527634872.post-45756623673679166592023-09-30T18:39:00.005+02:002023-11-12T10:19:33.428+01:00Sobotnia wizyta w Stoczku Klasztornym <div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Bardzo trudny początek roku szkolnego a zwłaszcza ostatnie dni sprawiły, że musiałem gdzieś pojechać rowerkiem. Ponadto dzień jest coraz krótszy a co za tym idzie będzie mniej okazji do wypraw rowerowych. Założenia mojej dzisiejszej wycieczki rowerowej były nieco inne ale to pogoda dziś rozdawała karty. Jeszcze dobrze nie wysiadłem z pociągu na dworcu w Olsztynie a już z ołowianych chmur zaczęło padać. Najpierw lekko a już po wyjeździe z miasta bardzo intensywnie. I tak aż do mniej więcej dwudziestego kilometra. A to wystarczyło abym był cały mokry. Na szczęście pogoda najwyraźniej postanowiła się nade mną zlitować i w końcu deszcz całkowicie ustał. Chcąc uniknąć drogi krajowej jechałem do Lidzbarka Warmińskiego drogami bocznymi. Najpierw na miejscowość Tuławki a następnie na Jeziorany. Nazwa tej miejscowości kojarzy mi się przede wszystkim ze słuchowiskiem radiowym, które można niezmiennie słuchać od 1960 roku. Jedną z największych atrakcji jest dawny zamek, w którym dziś mieści się Urząd Miejski. <br />Wyjeżdżając z Jezioran wyraźnie zaczęła poprawiać się pogoda. Co prawda pojawił się dość silny wiatr ale przegonił on chmury na tyle, że pojawiło się słoneczko. I już przy coraz lepszej pogodzie boczną drogą dotarłem do Lidzbarka Warmińskiego. Zatrzymuję się w centrum na małą kawę oraz szarlotkę. Odpoczywam dłuższą chwilkę po czym ruszam z powrotem do skrętu na Jeziorany. Tam dołącza do mnie moja przesympatyczna koleżanka Angelika i wspólnie ruszamy w kierunku Stoczka Klasztornego. Pierwotnie był pomysł aby pojechać aż do Bartoszyc, ale wiatr nieco dokuczał, stąd wybraliśmy wersję skróconą. Jechaliśmy fragmentem trasy szlaku Green Velo. Choć niemal w całości był on szutrowy to na tyle dobrze utwardzony, że nie przeszkadzał nam w jeździe. Po kilkunastu kilometrach dotarliśmy na miejsce. Przywitały Nas Dzwon Życia oraz Warmiński Dzwon Pokoju. <br /></span><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZyQXIYpvzjjmdhQ2Y1X5X2IvuMAgabL8ejVzuoo5IV0pNalrxTR67vgR98VP7bzdoafJ_9-qMXuUMvD4TYSjwGspRolxCVQuKn5xinjvbUBCVCAR4-BzZYdfl0pP02fiQPe0dxqk6ZWx9A-S4w_4PVlO2vBJhveqxHps6545RgAGYB07dFjeI99bUuYsd/s4608/P1010734.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZyQXIYpvzjjmdhQ2Y1X5X2IvuMAgabL8ejVzuoo5IV0pNalrxTR67vgR98VP7bzdoafJ_9-qMXuUMvD4TYSjwGspRolxCVQuKn5xinjvbUBCVCAR4-BzZYdfl0pP02fiQPe0dxqk6ZWx9A-S4w_4PVlO2vBJhveqxHps6545RgAGYB07dFjeI99bUuYsd/s320/P1010734.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Odwiedzamy miejsce za pamiątkami, gdzie stempluję swoje książeczki turystyczne. Zwiedzamy celę, w której przetrzymywany był w latach 50-tych kardynał Stefan Wyszyński. Potem spacer po ogrodzie a także podziwianie wnętrza kościoła wchodzącego w skład Sanktuarium w Stoczku Klasztornym. Warto zaznaczyć, że ten piękny obiekt o barkowej architekturze od pewnego czasu znajduje się na liście Pomników Historii. Jest więc jednym z najważniejszych zabytków naszego kraju. Po zwiedzaniu ruszamy w drogę powrotną. Przez wiejący wiatr robi się trochę chłodno, ale jest też słoneczko więcej dajemy radę. Zresztą trasa jest bardzo malownicza. </span><br /></div><div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwfkJ5qPiQ0npqZSQxhg2J5fUYiXouMvjS33jiF_nsIeI_vZ0Y9gBcpKYtheDNS59Z2KpSKikeZ9AQFxv1u9yIw765xf0elvaD1S-TCgCsDCiiRq57lVJrFN1yB2jmO_5FKDh_gOd61Vm3SZ_Ik_0PMXme8N6iyPPORHg8e5AQ7CqRBj7CXeFn3Cf54sF_/s4608/P1010737.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwfkJ5qPiQ0npqZSQxhg2J5fUYiXouMvjS33jiF_nsIeI_vZ0Y9gBcpKYtheDNS59Z2KpSKikeZ9AQFxv1u9yIw765xf0elvaD1S-TCgCsDCiiRq57lVJrFN1yB2jmO_5FKDh_gOd61Vm3SZ_Ik_0PMXme8N6iyPPORHg8e5AQ7CqRBj7CXeFn3Cf54sF_/s320/P1010737.JPG" width="320" /></a></div><p style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Już w samym Lidzbarku Warmińskim robimy małą rundę bulwarem nad rzeką Łyną. Potem jadąc w kierunku miejsca gdzie mam zarezerwowany nocleg podjeżdżam jeszcze do pomnika Napoleona. </span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXghyphenhyphenhyphenhypheno900zuYJLS5On6-1XPBmR1ByQnQO5FSh58_3_oCLuQmo-uGAH5Z6dDhQxsSy5UiuWGN-I9rEHlRYTF-QE48UHpPM3iGc4KcWd4Ogn0CrKEe76tZTENl0nFQmTPsUYeaRbPY5gZ95k6x3mBaNKESGMIS3S5Qe_YOsYP7WMmLlj2ZU1zYJSH7WMZs/s4608/P1010746.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXghyphenhyphenhyphenhypheno900zuYJLS5On6-1XPBmR1ByQnQO5FSh58_3_oCLuQmo-uGAH5Z6dDhQxsSy5UiuWGN-I9rEHlRYTF-QE48UHpPM3iGc4KcWd4Ogn0CrKEe76tZTENl0nFQmTPsUYeaRbPY5gZ95k6x3mBaNKESGMIS3S5Qe_YOsYP7WMmLlj2ZU1zYJSH7WMZs/s320/P1010746.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Sam pomnik znajduje się w Lidzbarku Warmińskim nie przypadkowo. Wszak to tutaj odbyła się jedna z najważniejszych bitew 1807 roku. <br />Spod pomnika zawracam do drogi głównej. Dojeżdżam do miejsca noclegowego zamykając dzisiejszy etap wynikiem 90 km.</span><br /></div>Przemo Teamhttp://www.blogger.com/profile/10263942140687296839noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1357914355527634872.post-11592591933883821742023-09-17T20:48:00.000+02:002023-09-17T20:48:00.193+02:00Inauguracja szlaku rowerowego Zakrzówek Szlachecki - Gidle<div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Trzeba przyznać, że ostatnimi czasy coś zaczyna drgać w kwestii rozwoju szeroko rozumianej turystyki rowerowej. Co prawda od wielu regionów naszego kraju dzielą Nas lata świetlne, ale od czegoś trzeba zaczynać. Może kiedyś nadejdzie czas, że powstaną kolejne części szlaków rowerowych, które będą kontynuacją już tych istniejących. A dziś Starostwo Powiatowe w Radomsku zaprosiło miłośników jednośladów na inaugurację szlaku rowerowego z Zakrzówka Szlacheckiego do Gidel. <br />Rzecz jasna do Zakrzówka Szlacheckiego trzeba było dotrzeć. Organizatorzy rajdu zbiórkę wyznaczyli pod Starostwem skąd w kilku grupkach ruszyliśmy w stronę Zakrzówka Szlacheckiego. Nie bardzo rozumiałem dlaczego nie pojechaliśmy przez Lipie i Szczepocice tylko odbiliśmy w kierunku miejscowości Brodowe by po przejechaniu nad autostrada wpakować się w jakieś szutry i koszmarne odcinku leśne. Jeśli celem było wykręceni większej ilości kilometrów to nie miałbym nic przeciwko gdyby nie fakt, że jechaliśmy po piachach by finalnie wyjechać w okolicach Jankowic, do których można było jechać normalnie drogą asfaltową. Na szczęście od Jankowic już nad zbiornik w Zakrzówku Szlacheckim jechaliśmy tak jak winno się jechać od początku. <br />Nie powiem już w samym Zakrzówku Szlacheckim byłem mocno zaskoczony, że na otwarciu szlaku rowerowego nie było żadnego kandydata marzącego o tym by dostać się na ulicę Wiejską w Warszawie. <br /></span><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwHWgEpdlvxlS61Q8JhESIa_fouzsNmqJW25NyLl7gmEDaE8pwhRxAixQBlSCkvK6qm9CQ7XoydDQVq-d3wX6m_y47UIRanFTKVL0S2LvOeowzbnsLW9nRFuEWx_yXLfRQylsywI2QMejjvrRAfroATH0_Bh66MriGJw5-pV37MAK5QZjtaOWBImJXr9W2/s4608/P1010728.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwHWgEpdlvxlS61Q8JhESIa_fouzsNmqJW25NyLl7gmEDaE8pwhRxAixQBlSCkvK6qm9CQ7XoydDQVq-d3wX6m_y47UIRanFTKVL0S2LvOeowzbnsLW9nRFuEWx_yXLfRQylsywI2QMejjvrRAfroATH0_Bh66MriGJw5-pV37MAK5QZjtaOWBImJXr9W2/s320/P1010728.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Poza tym zacząłem się zastanawiać jakimi to oczeretami będą organizatorzy prowadzić nas z Zakrzówka Szlacheckiego do Gidel. Finalnie zerknąłem na mapę i postanowiłem sobie oszczędzić jeżdżenia po piachach i samotnie ruszyłem w stronę Gidel. Trasa, którą wybrałem praktycznie cały czas prowadziła asfaltem. Z Zakrzówka Szlacheckiego w kierunku Szczepocic, dalej przez Bobry do DK 91. Tam zastanawiałem się czy nie przejechać krótkiego odcinkach DK 91 aby na wysokości miejscowości Borki odbić w lewo w kierunku Pławna. Ostatecznie pojechałem tak jak prowadził szlak. I trzeba przyznać, że droga leśna od DK 91 do pierwszych zabudowań na Gowarzowie jest marna. Ale jeśli by ten niezbyt długi odcinek utwardzić to było by całkiem znośnie. Droga asfaltowa ponownie pojawiła się na rogatkach Gowarzowa. A stamtąd to już było całkiem blisko do Pławna. Tam przejechałem fragmentem remontowanej drogi wojewódzkiej i dalej ścieżką rowerową do Gidel. <br />W Gidlach zatrzymałem się na lody i kawę a potem czekałem aż przyjedzie główna grupa rajdu. Przy okazji rozmów z przedstawicielami Starostwa zasugerowałem aby naczelnik od drogownictwa podjął rozmowy z nadleśnictwem celem utwardzenia leśnego odcinka wiodącego od DK 91 do Gowarzowa. <br />Po dłuższym oczekiwaniu pojawiali się rajdowicze. Niektórzy czego się spodziewałem narzekali na drugą porcję piachów jaką zaserwowali organizatorzy. Na Placu Dominikańskim przywitała Nas przedstawicielka Urzędu Gminy w Gidlach zapraszając na mały poczęstunek. <br />Posilając się nieco powoli można było ruszać w kierunku Radomska. Śmigałem na Niesulów i dalej na Ojrzeń. Następnie już leśnymi duktami ale w niezły stanie dotarłem do Suchej Wsi. A stamtąd ostatni odcinek przez miasto. Finalnie wycieczkę zamknąłem 75 kilometrami. </span><br /></div>Przemo Teamhttp://www.blogger.com/profile/10263942140687296839noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1357914355527634872.post-64542209735130306302023-09-10T19:47:00.009+02:002023-09-10T19:47:59.210+02:00Ewina 2023 czyli podtrzymywanie tradycji <div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Najwyraźniej pogoda postanowiła zrekompensować mi ubiegły rok, kiedy to w czasie jazdy na uroczystości na Ewinie padało niemiłosiernie. Dziś od rana była piękna, słoneczna pogoda. I to z taka aurą zwykle kojarzą mi się wyprawy na Ewinę. A w uroczystościach upamiętniających partyzancką potyczkę z czasów II Wojny Światowej biorą udział regularnie od co najmniej kilkunastu lat. Podobnie jak przed rokiem dziś ruszyłem na Ewinę z towarzystwie kolegi Mirosława. <br />Ruszyliśmy spod Starostwa Powiatowego i pojechaliśmy ciągiem rowerowo-pieszym w kierunku Suchej Wsi. A potem dalej już leśnymi szutrami w nieco lepszym i gorszym stanie w kierunku Ojrzenia. Po drodze żartujemy sobie, że możemy się długo nie widzieć ale są stałe wydarzenia, na których się po prostu jesteśmy. A do tych zalicza się właśnie Ewina. Droga mija na szybko w końcu nie jest ona jakoś specjalnie długa. Wszak liczy jakieś 20 kilometrów. A propos drogi to po raz kolejny zrobiono nową nakładkę od Niesulowa do Ewiny. Tak swoja drogą zastanawiam się ile czasu wytrzyma? <br />Po dotarciu na miejsce żartujemy, że trafiliśmy idealnie gdyż w momencie naszego przyjazdu zaczęto odgrywać hymn państwowy. <br />Same uroczystości nawiązują do partyzanckiej potyczki z września 1944 roku. Od lat prócz składnia wiązanek kwiatów pod pomnikiem upamiętniającym tamto wydarzenie, zobaczyć można choćby pojazdy wojskowe czy skosztować wyrobów lokalnych kół gospodyń wiejskich. <br /></span><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzeMjP_CvOwiTpn5eCgOw9-T_fLZT4jlLn6glVPPbgIq0qssw1ftXWcYPlkVLlzbkRDN3CCz6sUhi7MMMNHWJScyI1RZTthVIHX2wdbJUJ86ySmmcP6RhTLNrUEQ0iovYwV4gYXRtypAKMiJr8T-Snajv8VaTf3wapYvbF3iuD7BQLQ94Uih6Kj5Tp5evy/s4608/P1010725.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzeMjP_CvOwiTpn5eCgOw9-T_fLZT4jlLn6glVPPbgIq0qssw1ftXWcYPlkVLlzbkRDN3CCz6sUhi7MMMNHWJScyI1RZTthVIHX2wdbJUJ86ySmmcP6RhTLNrUEQ0iovYwV4gYXRtypAKMiJr8T-Snajv8VaTf3wapYvbF3iuD7BQLQ94Uih6Kj5Tp5evy/s320/P1010725.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">W tym roku z racji zbliżających się wyborów nie zabrakło elementów kampanii wyborczej. Ale w sumie nie ma się co dziwić. Został nieco ponad miesiąc do święta demokracji to każde miejsce wydaje się dobre aby zyskać przychylność potencjalnych wyborców. <br />Na miejscu spotykamy sporą grupę rowerzystów, którzy dotarli na miejsce już w trakcie uroczystości. Wśród nich byli również i Ci, z którymi kręciliśmy na Centralnym Zlocie Turystów Kolarzy. <br />Jedną z wielu tradycji uroczystości na Ewinie jest degustacji wojskowej grochówki, która rok rocznie cieszy się olbrzymim zainteresowanie. A smakuje ona zawsze jeszcze lepiej jak spożywa się ją na czołgu. <br />Wspomniana degustacja jest też tradycyjnie ostatnim punktem uroczystości, po którym spokojnym tempem można było wracać do Radomska. </span><br /></div>Przemo Teamhttp://www.blogger.com/profile/10263942140687296839noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1357914355527634872.post-5144954514830195092023-09-01T22:12:00.000+02:002023-09-01T22:12:23.438+02:00W rocznicę bitwy pod Mokrą<div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Wykorzystując fakt, że rok szkolny 2023/2024 został przesunięty na najbliższy poniedziałek oraz całkiem ładną pogodę postanowiłem wybrać się na małą wyprawę rowerową. Oczywiście nawiązywała ona do 84. rocznicy wybuchu II Wojny Światowej. Ruszyłem bowiem w okolice Kłobucka a konkretnie pod Mokrą gdzie miała miejsce jedna z pierwszych bitew oddziałów polskich z niemieckim najeźdźcą. <br />Przed południem trochę przeszkadzał wiatr, ale było całkiem słonecznie w związku z czym można było ruszać. Na pierwszych kilometrach przypomniałem sobie, że nie wziąłem ze sobą mapy. Ale w końcu pod Mokrą byłem już kilka razy w związku z powyższym nie było sensu cofać się po mapę. <br />Ostatnimi czasy w kierunku Nowej Brzeźnicy jeżdżę bocznymi drogami przez Wierzbicę i Wolę Blakową. Dość szybko dotarłem do Nowej Brzeźnicy stąd już nieco bardziej ruchliwą drogą śmigałem w kierunku Ważnych Młynów i dalej w kierunku miejscowości Ostrowy. To na obrzeżach tej ostatniej miejscowości rozpoczyna się oznaczony szlak bojowy Wołyńskiej Brygady Kawalerii. Za Ostrowami ruszam na Miedźno skąd mam już całkiem blisko w okolice pomnika bitwy pod Mokrą. Po drodze zatrzymałem się w miejscowości Wapiennik gdzie na cmentarzu znajduje się największa zbiorowa mogiła żołnierzy walczących pod Mokrą. <br />Jadąc dalej mijam dwa obeliski przypominające o szlaku bojowym wołyńskich kawalerzystów. Minąłem również jadących konno rekonstruktorów, którzy również udawali się pod Mokrą. Po dotarciu na miejsce pod pomnikiem trwały ostatnie przygotowania do uroczystości upamiętniającej rocznicę bitwy pod Mokrą</span>. <br /><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKam0N-Rj4aThCnVkun2_2M-GyUdMBEnjwdgqKbV1uoCrTyV2OkDsdD-UbUR3-eKMVQYfxYh84w8Lbe7fGZYj8605nxs9Xlu9cfceqz9hofcWIb7M__lbqnKPR1wlROD2-BAKkyZ6fD1fGD3lh0X7q4QzGrinjGRGCjsIfe4lQGbT3wglMC4_ZkylVSkWR/s4608/P1010705.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKam0N-Rj4aThCnVkun2_2M-GyUdMBEnjwdgqKbV1uoCrTyV2OkDsdD-UbUR3-eKMVQYfxYh84w8Lbe7fGZYj8605nxs9Xlu9cfceqz9hofcWIb7M__lbqnKPR1wlROD2-BAKkyZ6fD1fGD3lh0X7q4QzGrinjGRGCjsIfe4lQGbT3wglMC4_ZkylVSkWR/s320/P1010705.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Korzystając z faktu, że do uroczystości zostało nieco czasu podjeżdżam jeszcze do usytuowanej tuż obok miejscowej szkoły izby pamięci poświęconej bitwie pod Mokrą. <br />W tym roku uroczystości miały raczej skromny charakter ale najważniejsze, że pamięta się o tym wydarzeniu i przekazuje się wiedzę o nim kolejnym pokoleniom. <br />Na uroczystościach spotykam znajomego kawalerzystę-rekonstruktora, z którym rozmawiamy dłuższą chwilę. Po zakończeniu zaś zostaję aby zrobić kilka pamiątkowych zdjęć. <br />Następnie można było wracać z powrotem do Radomska. </span><br /></div>Przemo Teamhttp://www.blogger.com/profile/10263942140687296839noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1357914355527634872.post-7289590483592895072023-08-26T22:04:00.008+02:002023-08-26T22:04:50.791+02:00Zlotowe ostatki wzdłuż Jeziora Roś<div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Błyskawicznie minął tydzień Centralnego Zlotu Turystów Kolarzy. Wiele kilometrów wykręconych, mnóstwo niezapomnianych widoków. Wreszcie wiele miejsc odwiedzonych. Część z nich odwiedziłem po raz pierwszy, inne po wielu latach. Jeszcze innych, do których się przymierzałem zwizytować się nie udało. Może to i dobrze gdyż będzie pretekst aby jeszcze raz zawitać w te rejony. <br />Oczywiście dzisiejszy dzień trzeba było jeszcze wykorzystać aby pokręcić trochę kilometrów. Już wcześniej miałem założone, że ruszam rano z jakże gościnnych Wejsun i śmigam w kierunku Białej Piskiej. Pierwsze kilka kilometrów upływa mi wśród sosnowych lasów, które po porannym deszczu pachniały jeszcze bardziej intensywnie. Relaksacyjna jazda skończyła się wraz z dojazdem do drogi krajowej, która trzeba było przejechać. Odcinek na szczęście malutki więc szybko dotarłem do Snopków a stamtąd już drogą rowerową do Pisza. Do Białej Piskiej mam jeszcze kilkanaście kilometrów ale rzecz jasna nie będę jechał droga krajową. Jadę nieco bokiem przez Łupki docieram do miejscowości Rybitwy. Tam oczywiście pojechałem nieco za daleko i trzeba było jechać sporo kilometrów lasem nieco na azymut. Nie mniej jednak jechałem dobrze co potwierdzały samochody, które co jakiś czas mnie mijały. W końcu wydostałem się na drogę asfaltową. A to oznaczało, że mogę śmigać w kierunku Kaliszek. W grę wchodziła jeszcze jazda przez Rudę. Ja zgodnie z założeniem dotarłem do drogi krajowej w Kaliszkach. I podobnie jak do Pisza tak i teraz do Białej Piskiej musiałem trochę tą krajówką przejechać. W sumie były to może raptem trzy kilometry, a więc niedużo. Sama Biała Piska to niewielkie miasteczko, które reklamuje się jako miasto trzech wież. <br /></span><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRVNtJD0Ka2bAsrBePDwvPQN-wTQ0cqTyeoAVfNa3wn7v4TdlaUde4FgZpImApW5r1Q4KlYfHmF2gHYR4Qtcsebg9s9d278DchU_Zgm-iUkf9t4jCSz6em8a_1xxnQXetK8lh1MTQMl1f0VkQ-gGb0rol5XOXsfMfsHFSvwUd3X9wueIC9PjZeJI9AGtqz/s4608/P1010701.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRVNtJD0Ka2bAsrBePDwvPQN-wTQ0cqTyeoAVfNa3wn7v4TdlaUde4FgZpImApW5r1Q4KlYfHmF2gHYR4Qtcsebg9s9d278DchU_Zgm-iUkf9t4jCSz6em8a_1xxnQXetK8lh1MTQMl1f0VkQ-gGb0rol5XOXsfMfsHFSvwUd3X9wueIC9PjZeJI9AGtqz/s320/P1010701.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">I te trzy wieże faktycznie są: pierwsza wieża ciśnień, druga kościelna i trzecia ratuszowa. Jest też niewielki skwer gdzie można odpocząć. Jadąc w kierunku stacji kolejowej odwiedzam lokalny sklepik, gdzie zaopatruje się w prowiant na drogę powrotną. <br />A dalej już najpierw pociągiem do Olsztyna i stamtąd kolejnym w miłym towarzystwie do Radomska.</span> <br /></div>Przemo Teamhttp://www.blogger.com/profile/10263942140687296839noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1357914355527634872.post-42063141308913171012023-08-25T19:19:00.009+02:002023-08-25T19:19:58.139+02:00W poszukiwaniu Juranda i pradawnych Galindów<div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Długo zastanawiałem się gdzie dziś wyruszyć. Chodził mi po głowie pomysł aby zawitać do Mrągowa. Ale chyba jeszcze nie czas. Od nałożenia sankcji minęło zbyt mało czasu. Rozważałem również przejechanie części etapu, który był zaplanowany przez organizatorów na dziś. Finalnie jednak znów trasę ułożyłem sobie sam. Pierwszy odcinek był taki sam jak wczoraj. Jazda do Rucianego-Nidy i dalej na Karwicę. Dopiero tam zaczynam jazdę po terenie jeszcze mi nie znanym. Ważne, że cały czas droga była asfaltowa. I tak dotarłem do miejscowości Faryny, gdzie odbijam do miejscowości aby uniknąć jazdy drogą krajową. Zatrzymuje się na chwilę w sklepie i ruszam dalej. Przecinam drogę krajową i jadę dalej mało uczęszczaną drogą do Kolonii. Dopiero tam zaczyna się większy ruch. Ale pewnie dlatego, że nowa droga i wiedzie do krajówki. Jazda idzie bardzo sprawnie, toteż szybko docieram do Spychowa gdzie obok nadleśnictwa mamy drewnianą rzeźbę Juranda. Obok są ławeczki, na których można odpocząć mając widok na Jezioro Spychowskie. <br /></span><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzUSxtyxnu_R-32Zf3y7glT4PzbLCbtyeLrxCe7okpjNFjrI_B1N0p1Cian2mKBNDa4eO6hjII6_W12Vy6OzyWPOLhYhAcYAI5HwjsdFM6b_44oGphWC30tvk9EO0S_wTCWagxpdEJUp3T8OdO-x8RfjohyRynJTCTYBxZf6_KPDhi0hmBI9iudxMR4kHJ/s4608/P1010689.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzUSxtyxnu_R-32Zf3y7glT4PzbLCbtyeLrxCe7okpjNFjrI_B1N0p1Cian2mKBNDa4eO6hjII6_W12Vy6OzyWPOLhYhAcYAI5HwjsdFM6b_44oGphWC30tvk9EO0S_wTCWagxpdEJUp3T8OdO-x8RfjohyRynJTCTYBxZf6_KPDhi0hmBI9iudxMR4kHJ/s320/P1010689.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Ze Spychowa odbijam w prawo na miejscowość Koczek. Przez jakiś czas jadę drogą asfaltową, ale za Koczkiem muszę skręcić w prawo w leśną drogą. Na szczęście jest ona nawet w niezłym stanie. Poza tym leśny odcinek jest dość krótki. Po wyjeździe z lasu witają mnie pierwsze zabudowania miejscowości Zgon. Zatrzymuje się nad Jeziorem Mokre. </span><br /></div><div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6qTeLctUsztxWvPSHB2aULuSxuy1uCV3S05EU-_33CPgE4bim-wDK2hYnvh1uKwoecO0nRPnZUJUCQ0fjUjypROWRFdgvoMjRY_y-bCBDrVuXaoUzzVS9YTuoFhw3KbBT48gDq2sg2c57wZLkm6Oa-jNGNTkWAHnYs1Q57QQUST3CONd3eM7-H5JXrZen/s4608/P1010690.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6qTeLctUsztxWvPSHB2aULuSxuy1uCV3S05EU-_33CPgE4bim-wDK2hYnvh1uKwoecO0nRPnZUJUCQ0fjUjypROWRFdgvoMjRY_y-bCBDrVuXaoUzzVS9YTuoFhw3KbBT48gDq2sg2c57wZLkm6Oa-jNGNTkWAHnYs1Q57QQUST3CONd3eM7-H5JXrZen/s320/P1010690.JPG" width="320" /></a></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;"><br />Przy okazji w lokalu obok sklepu zamawiam sobie pierogi. Dłuższa przerwa bardzo się przydała, gdyż czekają mnie teraz trudne odcinki leśne. Pierwszy z nich wiódł do Krutyńskiego Piecka. Przez chwilę jadę drogą rowerową do miejscowości Krutyń. Tam zatrzymuje się aby zobaczyć wystawę przyrodniczą, po czym ruszam na bodaj najtrudniejszy bardzo piaszczysty odcinek wiodący do Gałkowa. W Gałkowie przecinam drogę główną i znów szutrami tym razem znośnymi dojeżdżam do Kadzidłowa. Niestety Park Dzikich Zwierząt można zwiedzać tylko z przewodnikiem więc muszę to odłożyć na inny czas. Ruszam więc szutrówką do drogi głównej, którą docieram do skrętu na Iznotę. Tam wreszcie odwiedzam Galindię a więc miejsce stylizowane na dawną osadę jednego z ludów, które zamieszkiwały Krainę Tysiąca Jezior. Miejsce na rewelacyjne położenie. Przy brzegu Jeziora Bełdany można spróbować choćby zupy galindowej. Tanio może nie jest, ale warto jeśli ktoś lubi posmakować lokalnej kuchni. Niestety nie udało mi się wydobyć przepisu na tę bałtyjską strawę. </span></div><p style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgG7m86vIPNiM4x2NrexglQ4rAbKa8h4LqYjmOOKfZOlFX0iFrO2rfTMRw0-raMPl5aayanzDRLhm6Hpin0TSBxAPBLgJ3iQgaQIAU5ARNcHDCaLEmkMxa1w6vCivu49Vea_LFB8VQDjnxlvuK7XFilZspPYMdUmX62MSXtZGpyjkRYDGh6JgcRMRn8ggey/s4608/P1010697.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgG7m86vIPNiM4x2NrexglQ4rAbKa8h4LqYjmOOKfZOlFX0iFrO2rfTMRw0-raMPl5aayanzDRLhm6Hpin0TSBxAPBLgJ3iQgaQIAU5ARNcHDCaLEmkMxa1w6vCivu49Vea_LFB8VQDjnxlvuK7XFilZspPYMdUmX62MSXtZGpyjkRYDGh6JgcRMRn8ggey/s320/P1010697.JPG" width="320" /></a><br /></p><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Choć samo wejście na obiekt kosztuje 15 złotych to warto wydać te pieniądze. A kim byli owi Galindowie? Wychodzili się z ludów bałtyjskich i dawno temu zamieszkiwali obszar Mazur. Na terenie obiektu warto nie tylko trochę odpocząć, ale również zajrzeć do grot Perkuna czy też zawitać na Polanę Staropruskich Obrzędów i Świętego Gaju. Warto wspomnieć, że na terenie jest spora ilość drewnianych rzeźb przypominających o staropruskich bóstwach czy też imitujących dawnych wojów. <br />Po tym swoistym tunelu czasu można było wracać do rzeczywistości. Z Iznoty najpierw drogą rowerową do Wygryn. Tam mała przerwa na lody. I dalej ostatnim odcinkiem do Wejsun. </span><br /></div></div>Przemo Teamhttp://www.blogger.com/profile/10263942140687296839noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1357914355527634872.post-7515763638951358412023-08-24T18:59:00.008+02:002023-08-28T09:58:37.059+02:00Pętla wokół Jeziora Nidzkiego <div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Dwa ostatnie dni mocno dały mi się we znaki. Nie ma się jednak co dziwić. W końcu przejechałem w tym czasie bez mała 300 kilometrów. A trzeba dodać jeszcze, że część to były odcinki szutrowe. Dziś więc postawiłem na pełną rekreację i ruszyłem na małą wyprawę wokół Jeziora Nidzkiego. <br />Pierwszy odcinek trasy pokonywałem już w minioną niedzielę. Wiódł on przez Ruciane-Nida, gdzie zatrzymałem się na chwilę w punkcie informacji turystycznej umiejscowionym w dawnej wieży ciśnień. Następnie ruszyłem w kierunku miejscowości Karwica. Jazda piękną drogą asfaltową wśród lasów pozwalał zapomnieć o trudach ostatnich dwóch etapów. W Karwicy w sklepiku zatrzymuję się na drobne zakupy i ruszam dalej. Tym razem czeka na mnie dość długi szutrowy odcinek. Na szczęście droga jest w miarę dobrze utwardzona, więc tragedii nie ma. Mijając kolejne odcinki w końcu po lewej stronie wyłania się Jezioro Nidzkie. Za chwilę trafiam na niewielką polankę, która służy również jako miejsce biwakowe. Nigdzie mi się nie spieszy więc zatrzymuje się i odpoczywam, delektując się nie tyle jagodzianką co cudnym widokiem na jezioro. </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;"> </span><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqzDLzuAUx9KErA4kQqdSfzi_-qJv5TRGe1tLx4-Wgj5yx1fWxMwH8PQ7Yghhd4i2ZQTj8nfkbqGmHE_KR4WBDPIUY9kzRGEmBMnpPJAKhFM1ujmhSSzxzL4d_WtLDV3ZLncViALB23BMvX7ASzFaQRb4qMl-wB5vUachwB_tU9w9b7T_QdEVwYUs8QZm4/s4608/P1010686.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqzDLzuAUx9KErA4kQqdSfzi_-qJv5TRGe1tLx4-Wgj5yx1fWxMwH8PQ7Yghhd4i2ZQTj8nfkbqGmHE_KR4WBDPIUY9kzRGEmBMnpPJAKhFM1ujmhSSzxzL4d_WtLDV3ZLncViALB23BMvX7ASzFaQRb4qMl-wB5vUachwB_tU9w9b7T_QdEVwYUs8QZm4/s320/P1010686.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">W sumie można byłoby posiedzieć dłużej nad tym jeziorkiem ale kilometry same się nie przejadą. Ruszam więc dalej. Niedługo skończył się odcinek szutrowy i dalej jechałem już droga asfaltową. Wkrótce czekała mnie miła niespodzianka. Dojeżdżam do ronda, od którego wzdłuż drogi powiatowej do samego Pisza sunę piękną drogą rowerową. I tradycyjnie żal człowiekowi, że w powiecie radomszczańskim próżno szukać takiej infrastruktury rowerowej. Sam Pisz nie jest zbyt dużym miastem więc nie ma problemów z dotarciem do centrum. Próbuję zlokalizować punkt informacji turystycznej ale takowego od dwóch lat nie ma. Jadę więc do Muzeum Ziemi Piskiej. Do zwiedzania mamy dwie części. Pierwsza poświęcona jest przyrodzie w końcu jesteśmy na terenie Puszczy Piskiej. Druga zaś nawiązuje do historii miejscowości. <br />Przy okazji zwiedzania chwilę rozmawiam z pracownikiem muzeum, który potwierdza konieczność przywrócenia punkty informacji turystycznej. Póki co pracownicy muzeum sami z siebie podpowiadają co i gdzie zobaczyć, czy jak jechać. Przy okazji otrzymałem mapę leśną okolicy. A taka przyda mi się do jazdy w dniu jutrzejszym. <br />Na rynku w Piszu zatrzymuje się jeszcze na kawę i dalej jadę ciągiem rowerowo-pieszym do Snopek. Następnie czeka mnie malutki odcinek krajówką, z której odbijam na Wejsuny. </span><br /></div>Przemo Teamhttp://www.blogger.com/profile/10263942140687296839noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1357914355527634872.post-61431457663753516322023-08-23T21:01:00.008+02:002023-08-23T21:01:57.067+02:00Zlotowy tour do Wilczego Szańca<div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Nauczony doświadczeniem pierwszych dni Centralnego Zlotu Turystów Kolarzy dzisiejszy etap postanowiłem ułożyć po swojemu. Oczywiście wszystko po to aby w miarę możliwości wyeliminować odcinki szutrowe. Oczywiście te, które się da. Plan zlotowego etapu zakładał jadę do Mrągowa i dalej na Świętą Lipkę, Kętrzyn i Gierłoż. Wiadomo, że ja jestem bardzo pamiętliwy i rano przypomniałem sobie, że Mrągowo dostało swoiste embargo za bezmyślność w tworzeniu dróg rowerowych. Może gdybym stacjonował w Mikołajkach to po drobnych korektach zrealizowałbym zakładana trasę. A tak postanowiłem, że Świętą Lipkę trzeba odłożyć i skupić się na Kętrzynie i Gierłoży. <br />Podobnie jak wczoraj wczesnym rankiem ruszyłem w stronę Mikołajek. Droga minęła całkiem przyjemnie. Nawet odcinek szutrowy już przestał mi przeszkadzać. W Mikołajkach podjeżdżam do bazy zlotu, gdzie odbieram premię punktową za udział w zlocie. Dalej tak samo jak wczoraj przez Tałty kieruję się w stronę Rynu. Odcinek szutrowo-brukowy trochę mnie spowolnił, ale czas miałem przyzwoity. Po dojechaniu do Rynu podjeżdżam do zamku, który pełni obecnie rolę hotelu. Pewne części są udostępniane do zwiedzania, ale to zaczyna się dopiero o 11:00. A blisko półtorej godziny oczekiwania nie wchodziło w grę. Ruszyłem więc bocznymi drogami w kierunku Kętrzyna. Teren wyraźnie zrobił się pagórkowaty. Zaczął mnie też łapać drobny kryzys, stąd droga trochę mi się dłużyła. W końcu jednak udało mi się dotrzeć do Kętrzyna gdzie zawitałem do dawnego zamku krzyżackiego, w którym obecnie mieści się m. in. muzeum. Można w nim zapoznać się z historią zamku jak i samej miejscowości. Nie brakuje też wystawy poświęconej Wojciechowi Kętrzyńskiemu a więc patronowi muzeum. <br />Z Kętrzyna mam już całkiem blisko do Gierłoży, w której zlokalizowany jest słynny Wilczy Szaniec. Prowadzi do niego dość wąska a z uwagi na zainteresowanie turystów bardzo ruchliwa droga. Kiedy pierwszy raz byłem w Wilczym Szańcu pod koniec lipca 2014 roku terenem zarządzała prywatna spółka, która dzierżawiła go od Nadleśnictwa Srokowo. W wyniku braku realizacji części zapisów umowy oraz zaległości finansowych względem Nadleśnictwa to ostatnie jakiś czas temu wypowiedziało umowę i po długiej batalii sądowej sprawę wygrało. I trzeba przyznać, że obiekt bardzo się zmienił. Są punkty gastronomiczne, sklepik z pamiątkami. Biorąc pod uwagę fakt, że czekał mnie dość długi spacer po obiekcie trzeba było zacząć a jakże od wojskowej grochówki. A potem można było ruszyć na zwiedzanie. Sam bilet kosztuje 25 złotych, dodatkowo można sobie wypożyczyć słuchawki a rodzajem audiobooka. Można zwiedzać samemu albo z przewodnikiem. Co prawda z biletem wstępu nie dostaniemy mapki terenu ale jest on tak znakomicie oznaczony i opisany, że w zasadzie jest ona do niczego nie potrzebna. Trzeba zaznaczyć, że sam obiekt, mimo iż większość bunkrów została wysadzona pobudza wyobraźnię. <br /></span><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFDjpM9ZxyO49i7SaYZs1Uigx7KkuUyeKnBxciLdQnlrb39WmSZIPBzCdFLkoI7bq99FSaN3RSjmKpNXo-obE5SrbnJwGnIvU75oeG1TvHlxKcrrSEqPbAWss5akwUEKgfYRBA3R-aDz55xyqUQQbojPfO1M26tfm-Haae5tNOcLg31aUGn3QmdX5T1Pyl/s4608/P1010667.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFDjpM9ZxyO49i7SaYZs1Uigx7KkuUyeKnBxciLdQnlrb39WmSZIPBzCdFLkoI7bq99FSaN3RSjmKpNXo-obE5SrbnJwGnIvU75oeG1TvHlxKcrrSEqPbAWss5akwUEKgfYRBA3R-aDz55xyqUQQbojPfO1M26tfm-Haae5tNOcLg31aUGn3QmdX5T1Pyl/s320/P1010667.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Rozmach i monumentalność głównej kwatery Adolfa Hitlera nawet na największym dyletancie zrobi wrażenie. Podczas spaceru można zobaczyć nie tylko pozostałości po bunkrach ale także zobaczyć wystawy w tym jedna poświęconą powstańczej Warszawie. Bo to właśnie tu zapadały kluczowe decyzje dotyczące stłumienia powstania i dalszych losów naszej stolicy. Sam wódz Trzeciej Rzeszy przebywał w Wilczym Szańcu około 800 dni. Tu też miał miejsca chyba najsłynniejszy zamach na jego życie. Samo miejsce, w którym go dokonano jest specjalnie upamiętnione. Poza Adolfem Hitlerem w Wilczym Szańcu mieszkali bądź gościli najbliżsi współpracownicy wodza Trzeciej Rzeszy. <br />Wzmocniony dawką historii mogłem ruszać z powrotem. Zamierzałem nieco skrócić drogę powrotną i jechać na Kwiedzinę i dalej Owczarnię ale panowie w kasie biletowej z uwagi na jakość drogi skutecznie mi to odradzili. Ruszyłem więc tą sama drogą, którą przyjechałem. O dziwo odcinek z Kętrzyna do Rynu minął mi zdecydowanie szybciej niż rano. Może dlatego, że było więcej elementów zjazdowych a możne tylko tak mi się wydawało. tak czy inaczej bardzo sprawnie dotarłem do Rynu. Tam na postoju spotykam zaprzyjaźnionych zlotowiczów. Krótki odpoczynek i ruszam na Mikołajki i dalej w kierunku Wejsun. Na końcówce etapu na obrzeżach Rucianego-Nidy zatrzymuję się na rybkę. A potem już tylko do mojej bazy wypadowej. </span><br /></div>Przemo Teamhttp://www.blogger.com/profile/10263942140687296839noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1357914355527634872.post-48045016659399693232023-08-22T21:02:00.003+02:002023-08-22T21:02:32.333+02:00Atak na Twierdzę Boyen w Giżycku <div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Spodziewałem się, że dzisiejszy etap do łatwych nie będzie należał. Jednak nie przypuszczałem, że momentami będzie bardzo ciężko. <br />Zważywszy na fakt, że prom w Wierzbie zaczyna pływać dopiero od 11:00 ruszyłem nieco okrężną drogą do Mikołajek. To, że wyszło więcej kilometrów niż z wykorzystaniem promu nie oznacza, że było źle. Wręcz przeciwnie, gdyż od Rucianego-Nidy aż do Iznoty przez większość odcinka miałem piękną, świeżo położoną drogę rowerową. W samych Mikołajkach trochę pokręciłem zanim trafiłem na drogę wiodącą do miejscowości Tałty. Nie będę wspominał, że wszędzie towarzyszyły mi mazurskie jeziorka. Przyzwoita jazda zakończyła się za Tałtami i pojawiła się pierwsza porcja szutrów. A to oczywiście spowalniało jazdę i dodatkowo mnie męczyło. A jakby tego było mało to aby dojechać do Ławek trzeba było jechać drogą z polnych otaczaków. Z Ławek niby organizatorzy zlotu wytyczyli jakiś szlak ale brak oznakować sprawił, że zdecydowałem się jechać swoim wariantem. Ruszyłem na Ryn, następnie na rogatkach tegoż miasteczka skręt w prawo na Starą Rudówkę i jazda piękną drogą asfaltową. Kolejny odcinek jaki przyszło mi pokonać znów był szutrowy. Najpierw dojazd do Monetek a następnie do Kozina. Tam krótki odcinek drogą wojewódzką i w Bogaczewie wskakuję na Mazurską Pętlę Rowerową, która akurat tam dopiero się pojawiła a wraz z nią porządną infrastruktura. I tak drogą rowerową jak po sznurku przez Wilkasy dojechałem do głównego celu dzisiejszego dnia czyli Giżycka. Najpierw trafiłem w miejsce dawnego zamku, który dziś jest hotelem. Rzut oka na architekturę budynku i jadę do Twierdzy Boyen. <br /></span><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAKHOuF8a2HDdlpsBowYIEA3YHI026sb9k_jz2D1t6HZ-W9KyvmuJN_SeP0HF36yFci4FLJFbrcBlneu7-K3mXtUdLtqpXPHzF882BNED7IE3Ao18866-iUFDQQmZLpMXwl17Q94C7r6Z-Dj79__H9_lKFqV68J1iDofr13G6-jq0wa6IoctDUMIqgzY8I/s4608/P1010660.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAKHOuF8a2HDdlpsBowYIEA3YHI026sb9k_jz2D1t6HZ-W9KyvmuJN_SeP0HF36yFci4FLJFbrcBlneu7-K3mXtUdLtqpXPHzF882BNED7IE3Ao18866-iUFDQQmZLpMXwl17Q94C7r6Z-Dj79__H9_lKFqV68J1iDofr13G6-jq0wa6IoctDUMIqgzY8I/s320/P1010660.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Obiekt momentami sprawia wrażenie nieco zaniedbanego ale widać sukcesywne prace. Mają one na celu zahamowanie postępu degradacji tego co by nie powiedzieć imponującego obiektu, który swoje lata świetności miał na przełomie XIX i XX wieku. Zakupując bilet wstępu możemy ruszyć na zwiedzanie. Do wyboru mamy trzy trasy w zależności od tego ile czasu chcemy poświęcić na zwiedzanie tegoż obiektu. ja wybrałem taki wariant pośredni. Trzeba przyznać, że zbudowana w kształcie gwiazdy twierdza imponuje rozmachem. Na stronie poświęconej obiektowi możemy zapoznać się z jego historią. <br />Kończąc spacer po twierdzy można było ruszać w drogę powrotną. Rano założyłem, że nie będę wracał tą samą drogą. Czy słusznie? Tego do końca nie jestem pewien. Nie mniej jednak zanim zacząłem jazdę nowym odcinkiem zatrzymałem się na obiad w Woli Bogaczewskiej. A już w samym Bogaczewie ruszyłem na nieznany mi odcinek Mazurskiej Pętli Rowerowej. Początkowo była nawet infrastruktura rowerowa, która w pewnym momencie prowadziła w las. Ja założyłem, że skrócę jazdę tą trasą rowerową i pojadę przez Paprotki na Przykop. I trzeba przyznać, że był do bardzo dobry pomysł. Najbardziej podobał mi się odcinek od Przykop. Droga asfaltowa, z lewej strony jeziora, z prawej pola i pagórkowaty teren. Mogłem zachwycać się widokami. Z sielanki wyrwał mnie dopiero koniec drogi asfaltowej na końcu Marcinowej Woli. I znów jazda koszmarnymi szutrami. O ile do miejscowości Cierzpięty dojechałem bez przeszkód to tam zaczęły się problemy. Nikt z autochtonów nie potrafił mnie powiedzieć jak dojechać do Wężewa, tudzież do Okartowa. Koniec, końców po analizie mapy wyszło mi, że trzeba jechać jakąś drogą leśną mając cały czas po lewej ręce Jezioro Tyrkło. I tak nieco na azymut pokonywałem kolejne kilometry. Po wyjechaniu na drogę główną okazało się, że nawet nieco skróciłem sobie trasę. A z Okartowa to już wiedziałem jak jechać. W końcu ten odcinek pokonywałem wczoraj. Większość trasy wiodła drogami rowerowymi i asfaltowymi. Szutry ale znośne pojawiły się praktycznie dopiero za Karwikiem. Po drodze mogłem nieco skrócić etap, ale zerkając na licznik wiedziałem, że jak pojadę na Niedźwiedzi Róg to przekroczę 150 kilometrów. I tak zrobiłem osiągając ostatecznie 153 kilometry. </span><br /></div>Przemo Teamhttp://www.blogger.com/profile/10263942140687296839noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1357914355527634872.post-37098066979658671342023-08-21T19:06:00.004+02:002023-08-21T19:11:02.448+02:00Zlotowy tour wokół Jeziora Śniardwy <div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">O ile wczoraj od rana było bardzo słonecznie o tyle dzisiejszy poranek przywitał mnie dość pochmurno. W sumie może to i lepiej gdyż zdecydowanie przyjemniej się jechało. Z uwagi na fakt, że prom w Wierzbie pływa dopiero od 11:00 na wyprawę wokół Jeziora Śniardwy ruszyłem w odwrotną stronę niż większość uczestników zlotu, która stacjonuje w Mikołajkach. Początkowo jechałem sobie mało ruchliwą drogą asfaltową w kierunku miejscowości Niedźwiedzi Róg. Tam zrobiłem sobie mały postój i ruszyłem dalej. Przez pewien moment jechałem bardzo blisko brzegu jeziora. Kolejny fragment przyszło mi jechać drogą leśną ale porządnie utwardzoną i przede wszystkim oznaczoną. A to bardzo ważne, gdyż dzięki temu nie musiałem się stresować czy aby na pewno dobrze jadę. W Karwiku nieoczekiwanie przywitał mnie asfaltowy ciąg rowerowo-pieszy, którym to dotarłem do Jeglina. Tam malutki fragmencik krajówką i wskakuję na odcinek Mazurskiej Pętli Rowerowej. Trasa rowerowa, która ostatnio została zainaugurowana przez chyba wszystkich notabli nie zachwyca. Krótko mówiąc jest po prostu nie gotowa. W większości miejsc brakuje oznakowań, zwłaszcza w newralgicznych odcinkach. Ale za to jest niezła infrastruktura. Momentami jedzie się zwykłą drogą by za chwilę wskoczyć na drogę asfaltową dla rowerów gdzie tuż obok biegnie szutrowa dla samochodów. Coś takiego w Nas w Polsce jest ewenementem. Tak dotarłem do Nowych Gutów, gdzie musiałem sobie zrobić krótki postój aby podelektować się widokiem na Śniardwy. <br /></span><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7K6L3GKrA33bJutLqkoSMAdzBfUoVN6yvU858G0w9NJpVBbig-2A-4WEG2YolNMCHlBxcxoHYMBjtJdz242AvlZNlumkkOb0GRMXRRmvY_enE8_qiFkIbOl1EdS4bRCeCe7vBhw6e1QcetImJMnmVWo1aKcoWvuEJG_7zAIbbF0SuRPih26vBsbqQGRgn/s4608/P1010647.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7K6L3GKrA33bJutLqkoSMAdzBfUoVN6yvU858G0w9NJpVBbig-2A-4WEG2YolNMCHlBxcxoHYMBjtJdz242AvlZNlumkkOb0GRMXRRmvY_enE8_qiFkIbOl1EdS4bRCeCe7vBhw6e1QcetImJMnmVWo1aKcoWvuEJG_7zAIbbF0SuRPih26vBsbqQGRgn/s320/P1010647.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Dalej bez większych kłopotów trzymając się mimo wszystko Mazurskiej Pętli Rowerowej dotarłem do miejscowości Wężewo. I tu zaczęły się schody. Trasa rowerowa wiedzie bowiem w kierunku Giżycka a ja miałem zawinąć w stronę Mikołajek. Od autochtonów dowiedziałem się mniej więcej jak jechać gdyż lokalni włodarze do tej pory nie wpadli na to aby oznaczyć trasę wokół Jeziora Śniardwy. Po tym jak skoczyła się droga asfaltowa zaczęła się koszmarna piaszczysta droga, która miała mnie doprowadzić do Suchego Rogu. W pewnym momencie miałem już jej tak dosyć, że jak tylko pojawił się kawałek drogi asfaltowej od razu w nią skręciłem. Od przypadkowo napotkanych zlotowiczów dowiedziałem się, że droga prowadzi na Chmielewo dzięki czemu uniknę kolejnego piaszczystego odcinka. rzut oka na mapę i już wiem gdzie jestem. Śmigam marnej jakości drogą asfaltową, którą docieram do skrętu na Mikołajki. Krótko mówiąc jestem już na końcówce etapu. Ale za to czekała mnie jazda po drodze, która większości była zrobiona z polnych otaczaków. Koszmarnie się jechało. Od razu podjąłem decyzję, że jutro na pewno tędy raz jeszcze jechał nie będę. Trzeba będzie nieco zmodyfikować jutrzejszą trasę. Koszmarny odcinek skończył się dopiero za miejscowością Łuknajno. Droga zdecydowanie się polepszyła, choć i tak była szutrowa. Dopiero przed samymi Mikołajkami znów pojawił się asfalt. Docieram do centrum miejscowości. Odwiedzam miejscową informację turystyczną. Nieco narzekam na jakość dróg i brak jakichkolwiek oznaczeń jeśli chodzi o turystykę rowerową. Podjechałem też do portu, gdzie zatrzymałem się na obiad. </span><br /></div><div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEht191pEk_xcnH2tno8QDTduMEl_Bk9jH6jo0DsBBkmL-BpgrNebuubJ0pQWovIWwd_X1y4RcM-5aPuA8kAvVq77LmCK7WfKQ_PudaQkhtjIDG_letgE04D9M4sX1fw9sLg8_5l0vQBnBNz0YH6_ea1Grsb9hW_Hc_wBF-t3PGCmvclFt-aV8A1ikqyYgH-/s4608/P1010648.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEht191pEk_xcnH2tno8QDTduMEl_Bk9jH6jo0DsBBkmL-BpgrNebuubJ0pQWovIWwd_X1y4RcM-5aPuA8kAvVq77LmCK7WfKQ_PudaQkhtjIDG_letgE04D9M4sX1fw9sLg8_5l0vQBnBNz0YH6_ea1Grsb9hW_Hc_wBF-t3PGCmvclFt-aV8A1ikqyYgH-/s320/P1010648.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Po nabraniu sił gdyż od południa znów słoneczko zaczęło mocno przygrzewać przez wiszący most kieruję się już w stronę przeprawy promowej. Mijam główną bazę zlotu po czym znaną mi już leśną drogą, ale niezłej jakości jadę do przeprawy promowej. Niedaleko od niej spotykam jadących z przeciwnej strony kolegów z Przedborza i Radomska. Zatrzymujemy się. Chwilę rozmawiamy. Żartujemy, że w Radomsku czy powiecie trudno się spotkać na rowerowym szlaku a udało się to na Centralnym Zlocie Turystów Kolarzy. Dalej jadę na prom. I mam szczęście gdyż załapałem się na niego dosłownie chwilę przed odpłynięciem. Dzięki czemu nie musiałem czekać. A z miejscowości Wierzba najpierw drogą rowerową a następnie asfaltową docieram do Wejsun zamykając etap wynikiem 84 kilometry. </span><br /></div>Przemo Teamhttp://www.blogger.com/profile/10263942140687296839noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1357914355527634872.post-5406556478978905852023-08-20T19:16:00.005+02:002023-08-20T19:16:48.237+02:00Niedzielna wizyta w leśniczówce u Gałczyńskiego <div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Poranne słoneczko jasno pokazywało, że będzie dziś mocno grzało. Pocieszałem się, że większość trasy przyjdzie pokonać mi wśród okolicznych lasów, które z pewnością nieco osłonią od ostrych promieni słonecznych. A gdzie w ogóle dziś ruszyłem. Otóż na pierwszą zlotową trasę wyruszyłem do leśniczówki Pranie, gdzie tworzył Konstanty Ildefons Gałczyński. <br />Z Wejsun ruszyłem na Ruciane Nida, do których miałem ledwie kilka kilometrów. Jechałem dość wcześnie rano stąd ruch w samym miasteczku był niebyt duży. Po miejskiej rundzie jadę wśród sosnowych borów w kierunku miejscowości Pranie. Do samej leśniczówki trzeba z drogi głównej skręcić w lewo w leśną drogą pokonać niewielki odcinek aby dotrzeć do miejsca docelowego. Samo muzeum mieści się w budynku dawnej leśniczówki wybudowanej z czerwonej cegły. Za bilet zapłacimy 15 złotych. Do dyspozycji mamy kilka sal, w tym część multimedialnych. Można w nich zapoznać się z życiorysem naszego poety czy wysłuchać fragmentów jego wierszy. <br /></span><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbwfrGe-SZIbcqR-M66rzWTMlLpa_ybFSnnLXhO4jE7tSBEJ0dKpZWH-v_Er_WY3mS2shFOev2yb_Pc6hSg9df31S55ym4oC6lT4dPi6ED1XkOqe0KSVgrBBgBVwp98mgJPFDr2dNrAlcJfNy6Hc8ATHlBdfrHSceoSoOkAOX7NoCtk-9Rc1pMJ2vcdyvk/s4608/P1010642.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbwfrGe-SZIbcqR-M66rzWTMlLpa_ybFSnnLXhO4jE7tSBEJ0dKpZWH-v_Er_WY3mS2shFOev2yb_Pc6hSg9df31S55ym4oC6lT4dPi6ED1XkOqe0KSVgrBBgBVwp98mgJPFDr2dNrAlcJfNy6Hc8ATHlBdfrHSceoSoOkAOX7NoCtk-9Rc1pMJ2vcdyvk/s320/P1010642.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Na zewnątrz mamy pomnik Gałczyńskiego, który siedzi sobie na pieńku. Niedaleko jest ławeczka, na której możemy chwilę odpocząć i wysłuchać głosu naszego poety. <br />Kawałeczek dalej można zejść drewnianymi schodami na niewielki pomost, z którego rozciąga się piękny widok na Jezioro Nidzkie. Przy okazji można wysłuchać głosu córki Gałczyńskiego, która opisuje pierwsze chwile swojego ojca w leśniczówce w Praniu. <br />Skoro cel dzisiejszego dnia został zrealizowany w zasadzie można byłoby wracać, ale trzeba było się mimo wszystko pokręcić po okolicy a przede wszystkim podjechać do Mikołajek aby odebrać pakiet uczestnika Centralnego Zlotu Turystów Kolarzy. Niby w internecie była zaznaczona trasa, ale w terenie próżno szukać oznaczeń. Byłem więc zdany na swoją mapę. Jazda leśnymi drogami bez oznaczeń nie wchodziła w grę. Trzeba było więc po prostu jechać najprościej jak się dało czyli bocznymi asfaltowymi drogami. Oczywiście liczyłem się z tym, że wykręcę więcej kilometrów niż pokazane było na mapie internetowej. Ale w sumie nikt mnie nie gonił. Nie spiesząc się zbytnio jechałem najpierw na Karwicę a potem na Krutyń. Z powodu upału szybko zaczęły kończyć się zapasy płynów. Po przebiciu drogi krajowej mam już całkiem blisko do Krutyni. Po drodze mijam mnóstwo kajakarzy, którzy śmigają rzeką o nazwie Krutyń. Przy jednej z wypożyczalni na chwilę się zatrzymuję i pytam o szczegóły spływu. W sumie może któregoś dnia połączę jazdę rowerkiem ze spływem kajakowym. W samej Krutyni czekają na mnie dwie niemiłe niespodzianki. Pierwsza to fakt, że jedyny sklep w miejscowości dziś akurat jest zamknięty. A droga to fakt, że w stronę Gałkowa przyszło mi jechać fatalną, piaszczystą drogą leśną a potem polną. Przez to tempo jazdy mocno mi spadło i tylko wyczekiwałem chwili aż wyjadę wreszcie na drogę asfaltową. Kiedy wreszcie to się stało była tez tabliczka, że niedaleko jest sklep. Robię spore zapasy picia. W końcu po drodze do Mikołajek to mogę nigdzie niczego już nie kupić. <br />Po odpoczynku wyjeżdżam na drogę główną w Ukcie gdzie czeka mnie jazda fragmentem bardzo ruchliwej drogi wojewódzkiej wiodącej na Mikołajki. Pokonując kolejne kilometry wyczekuję jedynie skrętu w prawo na Iznotę. Zastanawiałem się w ogóle czy będzie jakieś oznaczenie bo z tym bywa różne. Ale wreszcie pokazał się skręt na Iznotę. Uciekam więc w tę dróżkę, która do samej Iznoty jest na szczęście asfaltowa. Zerkam na czas i okazuje się, że przez piaszczyste odcinki nie zdążę na mecz piłkarski w Mikołajkach. Trudno się mówi. Jadę dalej, najpierw drogą asfaltową a potem szutrową już do Mikołajek. Przed główną bazą Zlotu pojawia się na trasie coraz więcej miłośników jednośladów. To z nimi docieram do biura Zlotu gdzie odbieram swój pakiet uczestnika. Jest tam również mapa z zaznaczonymi trasami przygotowanymi przez organizatorów. Ale już pierwsze oględziny pokazały, że niektóre odcinki trzeba będzie modyfikować po swojemu. Z bazy Zlotu leśnym duktem na szczęście w miarę dobrym docieram do przeprawy promowej w miejscowości Wierzba. I tu kolejną mało optymistyczna wiadomość, że prom pływa dopiero od 11:00 a to oznacza, że do południa do Mikołajek trzeba będzie jeździć nieco na około. Samo skorzystanie z promu kosztuje mnie symboliczne trzy złote. </span><br /></div><div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmefB2HQX-gDaN41npWyztYBB5ld_wyNcRfrUEJODCee_BJqwLoQh6qWBpAah4aueeh33kNBel0LoQ6zQJpkF1IbXohqdlKicLOjXCFWXWwcqcckN13KXlgNezx1sw2hEfLVSvpIF-EHpwbx11naJYKqKxd8k-tx6cGa4MyI7m8LRAFEdGzRK0mc0HFzoD/s4608/P1010645.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmefB2HQX-gDaN41npWyztYBB5ld_wyNcRfrUEJODCee_BJqwLoQh6qWBpAah4aueeh33kNBel0LoQ6zQJpkF1IbXohqdlKicLOjXCFWXWwcqcckN13KXlgNezx1sw2hEfLVSvpIF-EHpwbx11naJYKqKxd8k-tx6cGa4MyI7m8LRAFEdGzRK0mc0HFzoD/s320/P1010645.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Z Wierzby w kierunku Wejsun jadę piękną, asfaltową drogą rowerową. Ostatni fragment pokonuję już normalną drogą. W Wejsunach zatrzymuję się najpierw w sklepie aby zrobić zakupy a następnie w restauracji na obiedzie. A potem już tylko dojazd do bazy noclegowej i zamknięcie etapu wynikiem 83 kilometry. </span><br /></div>Przemo Teamhttp://www.blogger.com/profile/10263942140687296839noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1357914355527634872.post-32777486318954153142023-08-19T22:20:00.002+02:002023-09-29T21:48:37.504+02:00Sosnowymi borami na zlot turystów kolarzy<div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Przyszedł czas wyruszyć na Centralny Zlot Turystów Kolarzy. Impreza wróciła do kalendarza po kilku lata przerwy. Tegoroczny Zlot odbywa się w Mikołajkach. Oczywiści dojazd bezpośrednio do tej miejscowości zająłby dwa, trzy dni. Ale w takich przypadkach zawsze można posiłkować się polskimi kolejami. Tak też zrobiłem. Rano ruszyłem pociągiem do Olsztyna gdzie wciąż trwa remont dworca. W stolicy Warmii i Mazur miałem blisko dwie godziny przerwy na pociąg w kierunku Ełku. Poza mną z dojazdu kolejną skorzystało jeszcze kilka osób jadących na Zlot. Mimo małej przestrzeni udało się poukładać wszystkie rowery. Zgodnie z moimi przewidywaniami wszyscy jadący na zlot wysiedli w miejscowości Ruciane-Nida. Ja aby się nie stresować i jednocześnie przejechać kilkanaście kilometrów wysiadłem w miejscowości Pisz. Stamtąd do miejsca gdzie miałem zarezerwowane noclegi miałem około 15 kilometrów. Ponieważ w okolicy Pisza znajduje się miejscowość o nazwie Wąglik to postanowiłem również tam podjechać. Dopiero w Snopkach wyjechałem na DK 58. Jechałem nią jednak w miarę krótko po czym odbiłem w prawo na Wejsuny. W pięknych okolicznościach natury wśród sosnowego lasu pokonywałem kolejne kilometry. Rzecz jasna nie mogłem sobie odmówić chwili przerwy nad jednym z okolicznych jezior. <br /></span><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVs7-LuTbl0zVTukA4sdFdnmbqRm6A0oSuEN6zKbNQwjAw7ltVvuNd2cmhkTPHmZcr3UMpxRXIyWJmTeMyd6g9I67HtunNXua_8HvnicYW1ZJg0Ry2r6SwwtBFrqc2gZyS177vv1YKJFLa6gGBf1X1fTNH1IrVGc5W1cwBGyfpnWUUXdWKEztbxWLzlkGC/s4608/P1010638.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVs7-LuTbl0zVTukA4sdFdnmbqRm6A0oSuEN6zKbNQwjAw7ltVvuNd2cmhkTPHmZcr3UMpxRXIyWJmTeMyd6g9I67HtunNXua_8HvnicYW1ZJg0Ry2r6SwwtBFrqc2gZyS177vv1YKJFLa6gGBf1X1fTNH1IrVGc5W1cwBGyfpnWUUXdWKEztbxWLzlkGC/s320/P1010638.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Po dotarciu do Wejsun szybko zlokalizowałem bazę noclegową, gdzie przesympatyczni właściciele udostępnili miejsce w garażu dla Gwidona. Krótki odpoczynek i ruszam na obiad i małe zakupy. A wieczorem zostałem jeszcze ugoszczony kolacją. <br />Dziś kilometrów przejechałem zaledwie kilkanaście. Prawdziwe kręcenie zlotowe zaczniemy dopiero jutro. </span><br /></div>Przemo Teamhttp://www.blogger.com/profile/10263942140687296839noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1357914355527634872.post-82561259413829743132023-08-12T22:47:00.002+02:002023-08-12T22:47:11.267+02:00Krótki rajd po Beskidach<div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Wreszcie pogoda poprawiła się na tyle, że można było ruszyć na mały trening przed czekającym mnie Centralnym Zlotem Turystów Kolarzy. Zaplanowałem sobie na dziś małą wycieczkę, w czasie której zamierzałem zawitać do Cieszyna, Ustronia i Wisły. Oczywiście bezpośrednio rowerem nie pojechałem w tamte rejony. Na pewnym etapie posiłkowałem się pociągami. O ile do Częstochowy dotarłem bez problemów o tyle komfort jazdy w kierunku Wisły był praktycznie żaden. Pociąg był nabity ludźmi niczym fuzja myśliwego. Na szczęście udało mi się jakoś wysiąść na stacji Goleszów skąd już Gwidonem ruszyłem do Cieszyna. Odległość jaką miałem do pokonania nie była wybitnie duża. Ot kilkanaście kilometrów do wykręcenia. Trasę tę pokonywałem już dwukrotnie więc mniej więcej wiem gdzie czekają mnie podjazdy a gdzie będzie zjazd. Dość szybko dotarłem do Cieszyna. Wymieniłem walutę i ruszyłem na czeską stronę aby obejrzeć pierwszy mecz w nowym sezonie miejscowego FK Cesky Tesin. Rywalem była ekipa SK Stonava. Gospodarze z przebiegu meczu byli wyraźnie lepsi, choć prowadząc 2:0 w końcówce stracili gola z rzutu wolnego. Wydawało się, że może goście rzutem na taśmę wyszarpią remis ale nic z tego. W doliczonym czasie gry bramkarz gości przy próbie wybicia piłki przewrócił się. Z prezentu skorzystał rezerwowy gospodarzy ustalając wynik na 3:1. <br />Po meczu ruszyłem w okolice rynku na mały obiad. A skoro Czechy to smażony ser musiał być. Następnie zakupy i można było ruszać w kierunku Ustronia. Czas miałem bardzo dobry, więc nie spieszyłem się zbytnio. Zresztą po drodze miałem do pokonania kilka mniejszych lub większych podjazdów. Nie ma co ukrywać, że upał trochę dawał mi się we znaki. Na szczęście trafiały się odcinki zalesione, które rekompensowały żar jaki lał się z nieba. <br />Tak sobie jadąc nie spiesznie dotarłem do Ustronia gdzie trzeba było wzmóc czujność. W końcu nigdy nie wiadomo czy akurat jakiś spacerowicz nie wpakuje nam się pod koła. Piękna pogoda przyciągnęła nad Wisłę mnóstwo osób. Na szczęście wzdłuż Wisły od Ustronia mamy wydzieloną drogę rowerową będącą częścią Wiślanej Trasy Rowerowej. Nie ma co ukrywać, że mocno ułatwia ona jazdę. Możemy bowiem spokojnie przejechać te kilka kilometrów jakie dzielą Ustroń od Wisły. <br /></span><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiejvbZP4DRKX-KOqmpFH1uPuf_zTBBAixRGlT4lOMJnW0La_EIZ3YkIqHUz-gXS-EszFd-C4_dbM_-H9QM1KMomQl9ohwRobbzsdj0LCvjGhr6S6Sj-ATCMyK4ietEBEkGmEB38-RDEdz_c9mCKy9TogKmPBBrG928EEOCRE_XZIlkd-rMvW95KdMzAn2p/s4608/P1010634.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiejvbZP4DRKX-KOqmpFH1uPuf_zTBBAixRGlT4lOMJnW0La_EIZ3YkIqHUz-gXS-EszFd-C4_dbM_-H9QM1KMomQl9ohwRobbzsdj0LCvjGhr6S6Sj-ATCMyK4ietEBEkGmEB38-RDEdz_c9mCKy9TogKmPBBrG928EEOCRE_XZIlkd-rMvW95KdMzAn2p/s320/P1010634.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">W Wiśle Gwidonem to w sumie pierwszy raz byłem. Zrobiłem więc krótki rekonesans po rynku i pobliskim parku. Zawitałem również do amfiteatru gdzie na widowni mamy pomnik Stanisława Hadyny założyciela zespołu Śląsk. Niestety Muzeum, które chciałem odwiedzić było już zamknięte. Można więc było odpocząć przy lemoniadzie i deserze lodowym. A potem na dworzec kolejowy i pociągiem do domu. </span><br /></div>Przemo Teamhttp://www.blogger.com/profile/10263942140687296839noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1357914355527634872.post-7708371664543601572023-08-05T23:42:00.003+02:002023-08-05T23:42:34.665+02:00Przerwany etap w Jazowej<div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Nawałnica jaka wczesnym rankiem przechodziła przez Krosno nie napawał mnie optymizmem. Było niemal pewne, że trasy jaką sobie na dziś zaplanowałem raczej nie uda się pokonać. Nie pozostało mi nic innego jak tylko poszukać transportu do Sędziszowa Małopolskiego, do którego zamierzałem dziś pojechać. To tam miała zakończyć moja wyprawa rowerowa. Szybko okazało się, że wydostanie się pociągiem z Krosna to jest wyższa logistyka. Wertując rozkłady jazdy kolei wychodziło na to, że miejscem skąd można będzie się dostać najpierw do Rzeszowa a potem do Sędziszowa Małopolskiego jest Strzyżów. Krótko mówiąc tak czy siak trzeba będzie przejechać około 40 kilometrów bez względu na warunki pogodowe. Po 9:00 przestało padać, więc można było ruszać w drogę. Zgodnie z założeniami jechałem boczną drogą w kierunku Frysztaka, którą jechałem również we wtorek. Co jakiś czas pokrapywało ale niezbyt mocno więc można było jechać. Względne warunki pogodowe trwały mniej więcej do Bartnego. Miałem wówczas przejechane około 20 kilometrów czyli byłem mniej więcej w połowie drogi. Chcąc jak najdłużej jechać boczną drogą w Kobylach nie skręciłem w lewo na Frysztak a w prawo na Jazową. W ten sposób jechałem niemal pustą a jednocześnie równoległą drogą do tej wojewódzkiej wiodącej do Strzyżowa. Niestety pogoda zaczęła się gwałtownie pogarszać. Zaczęło mocno grzmieć a zwiastowało, że nadchodzi kolejna burza. Najgorzej, że ja jechałem wprost na nią. W Jazowej zaczyna już mocniej padać i grzmieć. Przy jednym z domów spytałem krzątających się autochtonów czy jest tu jakieś miejsce gdzie można przeczekać nawałnicę. Jedyne takowe to przystanek, do którego musiałbym zawrócić. W toku rozmowy padała jednak propozycja, że skoro jadę do Strzyżowa to w sumie mogę załadować Gwidona na przyczepkę i pan Celestyn mnie podrzuci. Wszak i tak tam jedzie z kosiarkami do naprawy. <br /></span><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5d5G_pX79tAFow-bykyl9sDJAVYEtv7_GWHRrtFJxMwNpXrT7HJ8ZL4Ic7AdlV8RhbF4qHAzSwFeihUah3tQHpmdVCeRqAvBYHWTBPHtBsUSmJl1R3oySB995CpTqQpG1lMIej8xClvZPlV9Wxqek5VKcCNfzeSGfSfWK9dLSjdODjLui8Phf67ZMQCrx/s4608/P1010626.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5d5G_pX79tAFow-bykyl9sDJAVYEtv7_GWHRrtFJxMwNpXrT7HJ8ZL4Ic7AdlV8RhbF4qHAzSwFeihUah3tQHpmdVCeRqAvBYHWTBPHtBsUSmJl1R3oySB995CpTqQpG1lMIej8xClvZPlV9Wxqek5VKcCNfzeSGfSfWK9dLSjdODjLui8Phf67ZMQCrx/s320/P1010626.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">I w ten sposób uniknąłem burzy. Po dotarciu do Strzyżowa pan Celestyn instruuje mnie jak dojadę do dworca. W podziękowaniu choć w minimalnym stopniu się odwdzięczam pomagając zdjąć z przyczepki kosiarki. Żegnam się z sympatycznym panem Celestynem i ruszam w kierunku rynku. Mam trochę czasu do pociągu więc wstępuje do cukierni na ciasto i kawę. Tyle co wszedłem do lokalu a tu znów zaczyna lać. Na szczęście tym razem pada bardzo krótko. Mogę więc spokojnie dojechać sobie na dworzec w Strzyżowie skąd kolejnymi pociągami dotarłem do Radomska. <br />Swoją drogą takie dni jak dziś przywracają we mnie wiarę w drugiego człowieka.</span> <br /></div>Przemo Teamhttp://www.blogger.com/profile/10263942140687296839noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1357914355527634872.post-40932262990317841222023-08-04T18:01:00.006+02:002023-08-04T18:01:40.327+02:00Nabieranie sił w zdrojach Iwonicz i Rymanów<div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Dzisiejszy poranek nie zwiastował nic dobrego. Chmury i deszcz to nie było to czego oczekiwałem. Ponieważ wyjątkowych planów na dziś nie miałem to postanowiłem odwiedzić Centrum Dziedzictwa Szkła. W końcu z produkcji szklanych wyrobów Krosno jest najbardziej znane. Niestety ponownie jak wczoraj okazało się, że miejscowe atrakcje są niestety a turystyczne. Nastawiłem się, że zwiedzanie zajmie mi około dwóch godzin bo takie informacje można znaleźć na stronie Centrum Dziedzictwa Szkła. Poprosiłem o bilet i wówczas okazało się, że na pełne zwiedzanie nie mam co liczyć bo nie ma innych zwiedzających. Zaproponowano mi jakąś okrojoną wersję albo czekanie do 10:00 i zwiedzanie z bardzo dużą grupą. Może jestem jakiś dziwnych ale nie potrafię zrozumieć takiego podejścia. Swoją drogą to zastanawiałem się co by panie powiedziały gdybym bilet opłacił przez internet? Finalnie zgodziłem się na to ekspresowe zwiedzanie, które zajęło około 30 minut. Miejsce rewelacyjne, gdzie z bliska możemy podziwiać jak powstają różne cuda ze szkła. <br />Zakończywszy zwiedzanie pokręciłem się trochę po rynku. Ku mojej radości wyraźnie zaczęło się przejaśniać a to oznaczało, że można ruszać Gwidonem w teren. Pierwotnie planowałem najpierw pojechać na Rymanów Zdrój, ale z uwagi na mimo wszystko niepewną pogodę ruszyłem najpierw do Iwonicza Zdrój. Założyłem bowiem, że gdyby pogoda się pogorszyła to z Iwonicza do Krosna jest bliżej i w razie konieczności Rymanów Zdrój sobie odpuszczę. Z Krosna mamy bardzo dobre boczne drogi, którymi przez Wrocankę, Rogi dotarłem do Iwonicza. A stamtąd jeszcze tylko kilka kilometrów i zameldowałem się w Iwoniczu Zdrój. <br /></span><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjst-ukqKcApszSvSaa0us6vWNlzNHEf9n_eIrHcUJ9N9bjMb-L46dnB9Nj8yxaoX8O8JW0XCH51x0cfc7SMHFa7J9wbfL816fmCKln7AjjK0Ahxs041JYbKFTrmaMG3w2rwq86crP4YU_t_BAG4fmW9W917C3jrT8wbE25qjSuQ0Ob3DSPbnJXh6gvYMg6/s4608/P1010612.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjst-ukqKcApszSvSaa0us6vWNlzNHEf9n_eIrHcUJ9N9bjMb-L46dnB9Nj8yxaoX8O8JW0XCH51x0cfc7SMHFa7J9wbfL816fmCKln7AjjK0Ahxs041JYbKFTrmaMG3w2rwq86crP4YU_t_BAG4fmW9W917C3jrT8wbE25qjSuQ0Ob3DSPbnJXh6gvYMg6/s320/P1010612.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: large;"><span style="font-family: georgia;">Zanim ruszyłem na rekonesans Parku Zdrojowego odwiedziłem punkt informacji turystycznej gdzie trochę sobie ponarzekałem na niewykorzystany potencjał okolic Krosna. Przy okazji podpytałem o możliwości przedostania się do Rymanowa Zdroju. Przymierzałem się do pokonania zielonego pieszego szlaku ale w toku rozmowy pojawił się temat jazdy przez Bałuciankę. I wówczas okazało się, że owszem można tamtędy jechać. Na dodatek cały czas jest droga asfaltowa. Ale z góry mnie uprzedzono, że łatwo na Przymiarki podjechać nie będzie.<br />W samym Iwoniczu Zdrój zaopatruje się butelkę wody w pijalni wód. Kręcę się trochę parku zdrojowym. Bardzo podobała mi się zabudowa zdrojowa. Generalnie wszystko wygląda na bardzo zadbane. Są miejsca gdzie można sobie odpocząć aby nabrać sił. A te jak się za chwilę miało okazać bardzo mi się przydały. O ile pierwszy fragment nie był specjalnie ciężki o tyle od skrętu na Rymanów Zdrój rozpoczęła się prawdziwa katorga. Odcinkowo podjazd może niezbyt długi ale przynajmniej dla mnie trudny technicznie. Pokonywanie kolejnych metrów przychodziło mi z dużym trudem. Śmiało można powiedzieć, że pot lał się strumieniami. Butelka wody, która miała działać wzmacniająco poszła na jeden raz. Olbrzymi wysiłek jaki włożyłem we wspinaczkę rozstał jednak nagrodzony. Po osiągnięciu najwyższego punktu mogłem podziwiać piękną panoramę Beskidu Niskiego. Widoki przepiękne, aż żal było zjeżdżać w dół w kierunku Bałucianki. Aby delektować się widoki i przy okazji dbając o bezpieczeństwo jechałem wolno, często używając hamulców. W Bałuciance minąłem grekokatolicką cerkiew, która jest poddawana renowacji po czym dotarłem do rogatek miejscowości Królik Polski. Stamtąd skręt w lewo i praktycznie cały czas delikatny zjazd w kierunku Rymanowa Zdroju. Sam park zdrojowy jest nieco inny niż ten w Iwoniczu Zdrój. Płynie tam bowiem rzeka Tabor. </span><br /></span><br /></div><div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrxbGCc4AdG2aIZELR1z7cS2oYzj5rjxaF_HXk2VWVy82U-J879HXbUKmpwyLwWhddxcUkcL5wT4-zWdcn2DiQSfe6xOIetHLA12RO1o5QUsfc9GMuyz3IieInSHKtzPesmLJ-y0GHkihzpuUKWvA9ud7EZNZpO21K6guZMyyLyIq33KmchuJlLhvtw0rI/s4608/P1010617.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrxbGCc4AdG2aIZELR1z7cS2oYzj5rjxaF_HXk2VWVy82U-J879HXbUKmpwyLwWhddxcUkcL5wT4-zWdcn2DiQSfe6xOIetHLA12RO1o5QUsfc9GMuyz3IieInSHKtzPesmLJ-y0GHkihzpuUKWvA9ud7EZNZpO21K6guZMyyLyIq33KmchuJlLhvtw0rI/s320/P1010617.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Oczywiście po olbrzymim wysiłku zatrzymałem się w pijalni wód aby uzupełnić braki w płynach.Warto zaznaczyć, że uzdrowisko w Rymanowie Zdrój kojarzone jest głównie z rehabilitacją dzieci. I choć nie ma ono tak długiej tradycji jak sąsiednie w Iwoniczu Zdroju warto je odwiedzić. Po pokonaniu parku zdrojowego odwiedzam informację turystyczną gdzie chwilę rozmawiam z sympatycznym pracownikiem. A ponieważ obok była pizzeria to zatrzymałem się aby jeść coś konkretnego. Posiłek przed ostatnim fragmentem trasy był wskazany choć nie była ona już tak wymagająca. Do samego Rymanowa praktycznie cały czas zjazd. Potem mały podjazd na rynek w Rymanowie i potem odbicie na mało ruchliwą drogę wojewódzką, którą dotarłem do miejscowości Wróblik Szlachecki. Tam odbiłem w lewo i boczną, nieco pagórkowatą drogą dotarłem do miejscowości Łężany. Tam ostatni postój i dalej w kierunku Krosna. Jeszcze tylko mała runda po mieście i można było kończyć dzisiejszy etap. </span><br /></div></div>Przemo Teamhttp://www.blogger.com/profile/10263942140687296839noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1357914355527634872.post-31731258805189284212023-08-03T20:22:00.001+02:002023-08-03T20:22:28.853+02:00Mnogość atrakcji w okolicach Krosna<div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Trzeba przyznać, że potencjał turystyczny Krosna i okolic jest olbrzymi. Szkoda, że marnie jest z infrastrukturą rowerową. Niby ona jest, ale raczej w szczątkowej formie. W samym Krośnie i okolicy powiedzmy do 30 kilometrów mamy ogrom atrakcji turystycznych. Chcąc przejechać rowerem choćby 30 kilometrów w jedną stronę trzeba dokonać ostrej selekcji miejsc, które chce się odwiedzić. Takową i ja musiałem dziś dokonać biorąc również poprawkę na zapowiadane deszcze. <br />Rankiem ruszyłem przejechanym wczoraj odcinkiem przez Dobieszyn na obrzeża Jedlicza skąd zamierzałem ruszyć na Żarnowiec gdzie mieści się Muzeum Marii Konopnickiej. We wspomnianym wyżej Jedliczu podjechałem do jednego ze sklepów aby zrobić małe zakupy. Tam niby krótki panel dyskusyjny ze sprzedawcami, którzy poczęstowali mnie miejscowymi wyborami wędliniarskimi. Jak się miało okazać te 10-15 minut miało mieć za chwil kilka swoje konsekwencje. Do Dworku w Żarnowcu przyjechałem jakiś kwadrans po 9:00. I okazało się, że wejść nie mogę bo te są tylko o pełnych godzinach. Rozumiem, że jest pewien regulamin. Ale jeśli na 9:00 rano nie było żadnego zwiedzającego to czekanie godzinę lekcyjną jest dla mnie kompletnie a turystyczne. Finalnie stwierdziłem, że zapłacę za bilet zrobię sobie zdjęcie przed dworkiem i jadę dalej bo bez sensu jest czekać do 10:00. Ostatecznie miła pani, który przypominała mi z wyglądu Maję Włoszczowską wykonała jakiś magiczny telefon i mogłem dworek jednak zwiedzić. <br /></span><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhynAMg8ffgp3f6efOygzpPWDLqLAJQPrfFE5JtWqfxSQeSPGcDVSeK-2siCxkUre9bIkh08WqBFI1-hRVGJ0fr0F9SDMsHEy-86IZISgiUCuY0nk4oG6D_hyYSalcGE-pcIKZYXyR87iscfdffIry1-CLFVi_lxZvcmW7Bd70MbBsYWnh3iCacTf-tTnWv/s4608/P1010589.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhynAMg8ffgp3f6efOygzpPWDLqLAJQPrfFE5JtWqfxSQeSPGcDVSeK-2siCxkUre9bIkh08WqBFI1-hRVGJ0fr0F9SDMsHEy-86IZISgiUCuY0nk4oG6D_hyYSalcGE-pcIKZYXyR87iscfdffIry1-CLFVi_lxZvcmW7Bd70MbBsYWnh3iCacTf-tTnWv/s320/P1010589.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Sam dworek choć z zewnątrz wygląda niepozornie to jest dość duży. Na parterze mamy część dworku, w którym mieszkała Maria Konopnicka. Na górze zaś część, w której mieszkała Maria Dulębianka. Była to malarka, feministka i przyjaciółka Marii Konopnickiej choć jak twierdzą niektórzy badacze obie panie łączyło coś więcej. I na tym poprzestanę. Jak ktoś będzie tematem zainteresowany to sobie poczyta. Warto wspomnieć, że dworek w Żarnowcu został podarowany Marii Konopnickiej w 1903 roku na 25 lecie pracy twórczej jako dar od Narodu Polskiego. Ciekawostką jest fakt, że w Łodzi mieszka prawnuczka Konopnickiej Joanna Modrzejewska, która ostatnio wizytowała dworek w Żarnowcu. <br />Po zwiedzeniu dworku w Żarnowcu można było ruszyć do drugiego punktu jaki miałem na dziś zaplanowany a mianowicie Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazowniczego w Bóbrce. Choć odległość dzieląca oba miejsca nie była zbyt długa to silny wiatr połączony z pagórkami dał o sobie znać. Choć ciężko było mi dojechać do Muzeum, które usytuowane jest jadąc główną drogą już za Bóbrką to samo miejsce rekompensuje trudy. </span><br /></div><div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4srP8LmHN2NyKoFu0uY8ojov5YVgQUSATEh-JujaRxfFp6nBlPwRrryzZ6M9aiUYDkrv6z-7JhUvd4VVpLybp2DMhicbGkyrvDBf4nOQS0tG7UScT5Ze_jimvpb_J4-nR2rXDWs4UnvOuk-Zy3mc7UviTQ7PbTUzkTvWSKAcwjZqWe0voFkvO4mC9Uy5l/s4608/P1010593.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4srP8LmHN2NyKoFu0uY8ojov5YVgQUSATEh-JujaRxfFp6nBlPwRrryzZ6M9aiUYDkrv6z-7JhUvd4VVpLybp2DMhicbGkyrvDBf4nOQS0tG7UScT5Ze_jimvpb_J4-nR2rXDWs4UnvOuk-Zy3mc7UviTQ7PbTUzkTvWSKAcwjZqWe0voFkvO4mC9Uy5l/s320/P1010593.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Na terenie liczącym ponad 20 hektarów znajdziemy nie tylko oryginalne szyby naftowe z XIX wieku, obelisk ufundowany przez Ignacego Łukasiewicza naszego pioniera przemysłu naftowego ale także mnóstwo urządzeń technicznych niezbędnych do wydobywania ropy naftowej i gazu ziemnego. Ponadto w części budynków mamy wystawy wzbogacone filmami edukacyjnymi. Miejsce mające status Pomnika Historii Polski trzeba koniecznie odwiedzić. <br />Po spacerze można było ruszać dalej. Przez chwilę przez wiejący wiatr miałem nawet wracać z powrotem do Krosna. Ale jednak zwyciężyła chęć zwiedzania. Ruszyłem więc na Duklę. O ile dojazd do drogi głównej minął bez komplikacji to jazda bardzo wąskim chodnikiem wzdłuż DK 19 była mało komfortowa. Mozolnie udało mi się dojechać do celu. Odwiedziłem punkt informacji turystycznej a następnie skierowałem się do Pałacu Tarnowskich. Sam obiekt, który jakiś czas temu wrócił do właścicieli nie prezentuje się zbyt okazale. Jednak warto wejść do części gdzie mieści się Muzeum Historyczne. Tam mamy nieco eksponatów związanych z dawnymi właścicielami pałacu z tym meble stylu thonetowskiego a także sporo militariów, które mieszczą się na drugim piętrze pałacu. A na samym dziedzińcu jest też trochę sprzętu wojskowego. <br />Skoro już jesteśmy przy dziedzińcu to jak na niego wyszedłem zewsząd nadciągały czarne chmury. A to oznaczało tylko jedno. Trzeba było momentalnie się ewakuować i liczyć na to, że padać zacznie jak najpóźniej. Krótko mówiąc zaczął się wyścig z czasem. I tu nie przeszkadzał silny wiatr czy jeden wymagający podjazd. Jechałem tylko było mocy. W okolicach skrętu do muzeum w Bóbrce zaczęło kropić. Delikatnie więc można było jechać dalej. Finalnie ucieczka przed deszczem zakończyła się w Zręcinie. Tam już zaczęło bardzo mocno padać. Na szczęście udało mi się schować na przystanku autobusowym. Dzięki temu przeczekałem najgorszą ulewę. Nie mniej jednak z godzinę przymusowej przerwy to miałem. Jak tylko największa ulewa nieco ustała ruszyłem tak jak planowałem rano najkrótszą drogą do Krosna. Po dojeździe na miejsce noclegowe okazało się, że zabrakło mi dosłownie 7 kilometrów aby całkowicie uniknąć deszczu. </span><br /></div>Przemo Teamhttp://www.blogger.com/profile/10263942140687296839noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1357914355527634872.post-58793405375159684952023-08-02T20:33:00.008+02:002023-08-02T20:33:59.150+02:00Tour przez Odrzykoń po lizaki z Jasła<div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Plan na dziś wybitnie skomplikowany nie był. Zawierał w zasadzie dwa cele. Pierwszy to odwiedzić zamek Kamieniec w Odrzykoniu a drugi to zawitać do Jasła. <br />Poznaną wczoraj trasą ruszyłem w kierunku miejscowości Odrzykoń. Początkowo jechałem ledwie pofałdowanym terenem. Wszystko zmieniło się przy skręcie w prawo na zamek. Niby dystans około trzech kilometrów. Ale druga połowa podjazdu to była rzeźnia. Gwidon momentami nie dawał rady. Nie mniej jednak mozolnie udało się wdrapać na zamek. Dawna monumentalna warownia pełniąca rolę typowego zamku obronnego lata świetności ma za sobą. Obecnie jest on w prywatnych rękach. I widać, że cały czas trwają tam prace aby choć w części przywrócić mu stary blask. Warto wspomnieć, że to spór o tenże zamek stał się dla Aleksandra Fredry inspiracją do napisania Zemsty. <br /></span><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDB1OoYwuSfYxUNUGxj6EJLybVdCV_HreB4roJlvFHm9JwjB596vJ7FOZbEfmBGVJKV8SczdIkhj73A4STpa-nDn7vGanDWJK_ATAryk4v0Gj_WjlaMGlb4szkqaWtVE4EOz__CAOCF8nVipMuAwqJz45hro0Q5nFTRCgMtM9Se3ICHxrWV5UDry2P5GJp/s4608/P1010573.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDB1OoYwuSfYxUNUGxj6EJLybVdCV_HreB4roJlvFHm9JwjB596vJ7FOZbEfmBGVJKV8SczdIkhj73A4STpa-nDn7vGanDWJK_ATAryk4v0Gj_WjlaMGlb4szkqaWtVE4EOz__CAOCF8nVipMuAwqJz45hro0Q5nFTRCgMtM9Se3ICHxrWV5UDry2P5GJp/s320/P1010573.JPG" width="320" /></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: georgia; font-size: large;">Na terenie zamku mamy trzy wystawy. W dwóch z nich można zobaczyć makiety jak dawnej wyglądała ta warownia. Trzeba przyznać, że robi to wrażenie. Warto też zajrzeć do sali tortur aby zapoznać się z dawnymi narzędziami nazwijmy to przesłuchań i kar przy okazji. <br />Z Odrzykonia czekał mnie ostry zjazd w dół. Oczywiście dla bezpieczeństwa odbywał się on na hamulcach. A potem już nieco po terenie wypłaszczonym bocznymi dróżkami ruszyłem na miejscowość Jedlicze. Tak, tak to w miejscowej Nafcie swoją karierę piłkarską zaczynał Sławomir Peszko. Z Jedlicza bocznymi dróżkami niestety o momentami dużym ruchu ruszyłem na Tarnowiec. Tam oczywiście oznaczenia marne, ale pomogli autochtoni i pokierowali mnie jak dojechać do Jasła. Trasa oczywiście pagórkowata ale niezbyt długa. Po dojeździe do Jasła w kluczowym momencie drogi próżno było szukać oznaczenia jak trafić do Muzeum Lizaka. W sumie po co takie oznaczenie. Jeszcze jakiś turysta będzie chciał przyjechać i zwiedzić. A prywatna osoba, która prowadzi to Muzeum na tym zarobi. Wiem złośliwy jestem, ale nie nigdy nie zrozumiem włodarza żadnego miasta, który nie potrafi zadbać o wykorzystanie potencjału turystycznego swojej miejscowości. Co do oznaczeń to był jedynie drogowskaz prowadzący do centrum. Jak zerknąłem potem na mapę to zrobiłem niezłe koło. Ale jak już miałem miejscowy magistrat pod ręką to wstąpiłem do wydziału promocji. Tam zaproponowałem przekazanie darowizny na rzecz Jasła, celem wykorzystania jej na oznaczenia, które poprowadzą do atrakcji turystycznych. Z racji tego, że wejścia do Muzeum Lizaka są tylko o pełnej godzinie zrezygnowałem z wejścia do Muzeum Regionalnego. Tuż przed 13:00 dotarłem do wspomnianego Muzeum Lizaka. Super atrakcja nie tylko dla najmłodszych. Sam z ciekawością przyjrzałem się produkcji lizaków. A na końcowym etapie produkcji mogłem zrobić swój własny wzór. <br />Blisko godzina czasu spędzona w Muzeum Lizaka minęła bardzo szybko i można było ruszać w drogę powrotną. Rzecz jasna nie jechałem już do Odrzykonia tylko w Jedliczu skręciłem na Dobieszyn i bocznymi dróżkami dotarłem do Krosna. Przy okazji poznałem część trasy, którą trzeba będzie pokonać jadąc jutro w kierunku Dukli. </span><br /></div>Przemo Teamhttp://www.blogger.com/profile/10263942140687296839noreply@blogger.com0